wtorek, 31 stycznia 2012

A miało być tak pięknie...

Gdy na początku wieczornego spaceru krajoznawczego widzimy taki widok...

Wrocław, Ostrów Tumski
...wydaje się , że będzie miło, pięknie i ciekawie. Byłoby, gdyby nie zadymka. Żebyż chociaż śnieg po niej pozostał!...
W dalszym ciągu można jednak podziwiać szopkę-kicz z zabawek dziecinnych w kościele NMP na Piasku (weźcie dużo monet!).

Rzeżucha nie chce nam kiełkować. A w zeszłym roku tak ładnie wyrosła (siałyśmy kilkakrotnie)



Słoninkę dla sikor chciałam powiesić na drzewie za oknem.



Z braku wędki 1,5-metrowej wymyśliłam, że kawałki słoninki nadzieję na sznur i rzucę hojnym gestem na gałęzie za oknem, te zaś nie spadną. Łańcuch miał się zatrzymać na gałęziach i karmić sikory oraz inne spragnione kalorii ptactwo. Nic z tych rzeczy: spadł i słuch po nim zaginął. Pocieszam się, że jednak ktoś go zjadł: stawiamy na kota lub gawrona.

W zębie haninym objawiła się dziura.  Nadaje się jak najbardziej do plombowania. Pociechą jest fakt, że dziecko może sobie wybrać kolor plomby (Hania waha się między różem a fioletem). Dostałyśmy też na pociechę malowankę.



 Jak widać dziecko chętniej maluje zdrowego zęba... A w zeszłym roku nie miała żadnych ubytków!

W Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Wrocławskiego remont nadal trwa. Trwa tak długo, że jasnym się stało, iż chodzi o brak funduszy. Nie można zobaczyć szkieletu jelenia olbrzymiego i słonia, a także skorzystać  z toalety!  Można natomiast zrobić zdjęcie z cyklu "Piękna i bestia".



Orangutan na zdjęciu za życia bestią na pewno nie był, ale z czasem został. Jego widok jest dla mnie bardzo smutny - wydaje się, jakby zasuszony tam człowiek wisiał na pseudogałęzi. Ale dziecku to nie przeszkadzało - kazało sobie zrobić zdjęcie! Muzeum w dalszym ciągu jest ciekawe (te wspaniałe owady!), mimo, że kolekcje są zakurzone, wyblakłe, niektóre chyba stuletnie i nie uzupełniane nowymi eksponatami (raczej ich ubywa). Szkoda.

Gdybyście chcieli zobaczyć nowo otwarte Muzeum Farmacji we Wrocławiu to w żadnym wypadku nie w weekend! O poniedziałku też zapomnijcie. Popołudniowe wyjście, gdy większość obywateli wraca z pracy także jest wykluczone, bo muzeum działa tylko od 10.00 do 15.00 (w czwartki od 11.00 do 17.00, to już lepiej). Na pociechę pozostaje fakt, że jest bezpłatne, przynajmniej nie zrujnuje nam kieszeni jak Humanitarium - wstęp wolny!

Po tylu niepowodzeniach na pociechę pozostaje ciasto (luźna wariacja brownies), które zmontował dla nas Tatuś - z licznymi zdrowymi pestkami, nawet bez proszku do pieczenia, nic to, że słodkie, dziurę w zębie i tak już mamy!



czwartek, 26 stycznia 2012

Butelki



Jeżeli w okresie karnawałowym znajdzie sie w Waszym domu wieksza ilość szklanych butelek można je wykorzystać do zabawy. Dmuchanie do butelek wprawia w ruch powietrze, które się w nich znajduje . Powietrze wibruje i z butelki wydobywa się dźwięk. Wysokość dźwięku zależy od ilości powietrza w butelce. Dlatego warto do butelek wlewać wodę w rozmaitej ilości. Im więcej wody, tym mniej powietrza w butli. Im mniej powietrza, tym wyższy dźwięk. Idealnie zatem, gdy nasze butelki są jednakowe. Wtedy nawet można się pokusić o zagranie gamy :)



My miałyśmy różne butle i na dodatek zielone - słabo widać ilość wody w butli. Hani najbardziej podobało się używanie lejka! Dmuchanie w sposób taki, aby wydobyć dźwięk z butelki sprawiło jej sporo kłopotu, właściwie udało się tylko raz, więc mimo, że próbowała dzielnie w końcu się zniechęciła. Inną opcją jest granie dzięki uderzaniu o butelki łyżką stołową. Też ładnie grają. Wtedy wprawiamy w wibracje szkło.

No i jeszcze jeden pomysł (przez nas nie zrealizowany, ale w przyszłości - kto wie...): powiesić butelki na sznurkach zawiązanych na szyjce. Grać z pomocą łyżki stołowej lub pałeczki od cymbałków.

P.S. Butelki po sokach typu "Kubuś" też się nadają. Sprawdziłyśmy.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Mandale przyrodnicze

Mandale są pomysłem buddyjskich mnichów.  To oni są autorami całej ideologii tworzenia mandali z kolorowego piasku, modlitwy przy sypaniu i dekonstrukcji czasem bardzo misternych, przepięknych obrazów. Na początek zabaw z mandalami warto pokazać dziecku film. Można tu zobaczyć, jak powstaje prawdziwa mandala i jak wyglądają buddyjscy mnisi z Dalaj Lamą na czele:




Europejczycy (czy też Amerykanie?) przerobili mandale na swoja modłę, uprościli je i pozbawili ideologii religijnej. Niektórzy uważają, że malowanie mandali wpływa korzystnie na dzieci: uspokaja i wycisza, pozwala ćwiczyć umiejętność skupienia. Możliwe, że taką zaletę ma wiele malowanek. Co mi się w mandali podoba to fakt, że pozwala ona przybliżyć nawet bardzo małemu dziecku pojęcia symetrii i osi symetrii.  "Mandale" przyrodnicze zaś, umożliwiają na dodatek utrwalenie nazw roślin czy zwierząt. Na bardzo ładne mandale o tematyce przyrodniczej trafiłam tutaj i tutaj.
Hania po pomalowaniu i wycięciu używała ich jako serwetek pod spodki z filiżankami (nasze talerzyki też są "mandalowate"...)



 A gdy już Maluch zobaczy, jak mandale tworzą mnisi, gdy już pomaluje gotową mandalę - może narysować swoją, mając do dyspozycji ogólny szkic mandalowy, np. koło wpisane w kwadrat, kwadrat opisany na kole itpd. (tu dorosły ma pole do popisu...).


Mnisi tworzą mandale wspólnie i taką rysowaną mandalę też można tworzyć wspólnie: najpierw jedna osoba wymyśla wzór i zaznacza go w jednej z ćwiartek rysunku, a druga (albo nawet trzecia i czwarta) go powiela w pozostałych częściach, a potem odwrotnie: druga osoba wymyśla wzór, który powielają pozostali w kolejnych częściach obrazka.

Można bawić się mandalami jeszcze inaczej, np. ćwiczyć pamięć, tak jak pokazano na filmie:







 Nie trzeba się też ograniczać do mandali na papierze, mnisi buddyjscy tworzą też mandale przestrzenne. Obok wersja letnia, z owoców.
Warto spróbować z listkami, orzechami, szyszkami...
A czymże bywa tort urodzinowy, jak nie jedną, dużą, słodką mandalą?

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Piramida zdrowego żywienia



Warunek konieczny: dziecko musi lubić wycinanie i przyklejanie

Potrzebne materiały: gazetki reklamowe ze sklepów spożywczych (w naszym bloku dostajemy ich bardzo dużo),
klej,
nożyczki,
flamastry/farbki/kredki,
linijka,
duża, biała kartka (może być na odwrocie karty z zeszłorocznego kalendarza),
mały rysunek piramidy zdrowego żywienia.
U nas przydała się też książka p.t.: "Wieś. Świat w obrazkach", Wydawnictwo Olesiejuk Sp. z o.o.

W Internecie jest całe mnóstwo piramid zdrowego żywienia. My posłużyłyśmy się poniższą, otrzymaną na Dolnośląskim Festiwalu Nauki, przygotowaną przez naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.



Księga wsiZaczęło się od książki. Duże, realistyczne obrazki, bez infantylnych zniekształceń i przeładowania szczegółami. Pod nimi rzeczowe, krótkie objaśnienia. Dla przedszkolaków wspaniała lektura. Niby rzecz ma dotyczyć wsi, ale poczytałyśmy o uprawie ryżu, jak i z czego się robi czekoladę, cukier, makaron.... Sporo jest obrazków zbóż, warzyw, owoców (oraz o tym, w jaki sposób owoce te powstają na drzewie, a ziemniaki w ziemi). Oczywiście jest mowa o zwierzętach gospodarskich, żniwach, pogodzie i wielu innych ważnych zagadnieniach A gdy już się przeczyta dziecku całą książkę Maluch sam może do niej wracać i oglądać do woli. Jest też kilka zagadek i ciekawych zadań praktycznych na końcu każdego rozdziału. Starsza wersja p.t.: "Księga wsi" (Wydawnictwo Paweł Skokowski) jest osiągalna w naszej bibliotece.

Piramidę zdrowego żywienia postanowiłyśmy zrobić dzięki natchnieniu zaczerpniętemu z książki. Co i ile mały człowiek powinien jeść, żeby być zdrowym: to właśnie pokazuje piramida. Praca przebiegała mniej więcej tak:

- wycinanie z gazetek zdjęć rozmaitych pokarmów
- posegregowanie wycinków (produkty mączne, owoce, warzywa itd, jak w piramidzie wzorcowej)
- sporządzenie szkicu piramidy (ołówek i linijka) 
- ustalenie kolorów dla poszczególnych części piramidy i pomalowanie ich,
- przyklejanie wycinków we właściwych miejscach piramidy

Samorzutnie dodałyśmy butelki z wodą (nie wiem, w jaki sposób zapomnieli o tym autorzy piramidy-wzoru?) oraz dzieci, które dzięki właściwemu żywieniu mogą dobrze się uczyć i szybko rosną. Miały być jeszcze dzieci w ruchu, ale nie mogłyśmy znaleźć odpowiednich obrazków i jakoś kwestia ta poszła w zapomnienie. Całość wisi na lodówce, co jest bardzo fortunnym miejscem na przypomnienie tych kwestii.

Patrząc krytycznym okiem na nasze dzieło dochodzę do wniosku, że piramida zlewa się w całość i nie jest widoczny podział pokarmów. Szczególnie słabo rzuca się w oczy fakt, że część piramidy zawierająca słodycze ma być najwęższa (widnieje tam wielkie pudło margaryny do smarowania chleba, której nie jadamy, a wiec była dla Hani ciekawa, jako nowość zupełna). Cóż, nikt nie jest doskonały... Zróbcie lepszą!