poniedziałek, 16 grudnia 2013

Kolekcje podwórkowe

Są takie miejsca w naszej Ojczyźnie, w których Dziatwa cieszy się już śniegiem. Nie u nas. U nas dziś raczej wiosennie, jeśli chodzi o aurę. Dlatego ten wpis o kolekcjach podwórkowych, nim atrakcje śniegowe stłumią fascynacje kolekcjonerskie. 

U nas zbierane są:

1. Kije
we wszystkich rozmiarach (rekordzista przyciągnięty przez Jura z sąsiedniego podwórka i skasowany przez Panią Dozorczynię mierzył ok. 2,5 m), różnej rosochatości (choć prym wiodą te najprostsze) i różnych gatunków drzew. Staram się ustalić z jakiego drzewa kij pochodzi, ale sądzę, że mojego Syna to mniej interesuje. Bardziej frapuje go, co można z kijem zrobić (dłubać w kałuży i błotku, popędzać osoby postronne grające rolę konia, grać na płocie, wpychać w różne dziury, składować pod ławką w ilościach horrendalnych...)

Zbiór z jednego spaceru. W tej chwili leży tam już pokaźna góra chrustu


2. Kapsle
głównie po piwie. I nie trzeba się bynajmniej udawać w żadne podejrzane miejsca. Wystarczy regularnie patrolować plac zabaw. Kolekcja nasza wzbogaca się z dnia na dzień o nowe egzemplarze. Hania nie zbiera takich, które już ma w swoim pudełku, więc jest nadzieja, że to hobby się niedługo skończy, bo lokalni piwosze piją ciągle to samo, choć czasem trafia się  jakaś "perełka". Na kapslach można uczyć się czytać, liczyć, zauważać szczegóły itpd. Nawet kolorów Jurek się uczył na kapslach! No i po każdej zbiórce mama żąda szorowania kapsli mydłem w umywalce, a to dodatkowa radocha....

Teraz kapsli jest znacznie więcej. Zdjęcie zrobione, gdy kolekcja była jeszcze w powijakach.

3. Kamienie
czasem Jurek znajduje szczególnie kuszący kawał betonu czy asfaltu, ale z reguły są to kamyki naturalne. Apogeum tej pasji przypadło na lato, ale i teraz żadna żwirowana alejka, żaden obsypany kamyczkami nagrobek czy płot nie są pozostawione bez należnej im uwagi. Większe egzemplarze wożę niestety w wózku, mniejsze mieszczą się do kieszeni, ale nie leżą tam zbyt długo, gdyż kolekcją trzeba się cieszyć: wrzucać do wszystkich dziur i kałuż, celować w drzewa...


4. Pióra - ta pasja już chyba za nami, a pisałam o niej rozwlekle w poście "Pióra"

5. Owoce jesienne
zbieramy je jeszcze ciągle i stale na tej samej trasie, prawie zawsze wtedy, gdy nią przechodzimy. Zbieramy "tylko kuleczki", jak zauważyło Dziecko. A są to np. owoce śnieguliczki, ligustrów, ogników i in. Zbieramy do różnych pojemników (wytłaczanki po jajach, puste butelki plastikowe, woreczki foliowe, kieszenie wózka niemowlęcego oraz kurtkowe).


Oprócz tego Jurek zbiera inne ciekawe przedmioty: gazetki reklamowe, stare kawały styropianu, puszki po piwie (patrz post "Złomiarze"), szyszki i co tam jeszcze na ulicy znaleźć można.

Tak objuczeni docieramy pod drzwi i tu zaczynają się pertraktacje: 
co zostaje pod blokiem, a co zabrać koniecznie MUSIMY.

I jeszcze u nas: w poście "Co można robić na spacerze..." kilka podpowiedzi na aurę błotno-zimną.

2 komentarze:

  1. Znam, znam te pertraktacje! spory stosik patyków/ kamieni/ liści/ szyszek oraz innego śmiecia nam się uzbierał pod balkonem :)

    OdpowiedzUsuń

  2. Można zbierać tyle życzy, mi szczególnie bliskie jest zbieranie piór :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Damian :)

    OdpowiedzUsuń