Strony

wtorek, 20 maja 2014

"I spy" przyrodnicze - reaktywacja

Nasze pierwsze doświadczenia  z zabawą "I spy" (spy - z ang. szpieg, szpiegowanie) opisałam tutaj dawno temu (koniecznie zajrzyjcie do tego linka, jeśli nie wiecie na czym polega ta zabawa). Jurek dorósł do tematu, stąd nowe nasze plansze "Ispyowe". Oraz nowe wnioski i wariacje na temat.

"I spy" na spacerze, wiosenne wyszło nam tak:

 


Zmontowane zostało spontanicznie i z myślą o tym, ze wydrukujemy i potem będziemy się bawić. A tu klops - kolorowa drukarka nadaje się na złom. Następne "I spy" od razu testowaliśmy na podwórku, zaraz po wykonaniu i od tej pory nie fotografuję (chyba, ze na potrzeby bloga) i nie drukuję, tylko od razu po zrobieniu bawimy się, a potem idziemy do innych zajęć.
Kolejny ważny wniosek - jeśli chcecie jednak wydrukować - lepiej nie używać obiektów bardzo małych i nie fotografować obrazka przy świetle padającym z boku - cienie zniekształcą małe obiekty tak mocno, że nie będzie wiadomo, co to właściwie było.
Nasza zgadywanka to była już wyższa szkoła jazdy, bo Jurek wcześniej bawił się ze mną na różne sposoby roślinami i często z mych ust padały polecenia typu: "Zerwij jeszcze trochę jasnoty", "Podaj tasznik!" itpd. No to chłopak się trochę nauczył tych nazw, choć na początku na jasnotę mówił "dyskoteka", a gdy przestaliśmy się nią bawić (skoszona i przekwitła) - chyba zapomniał nazwy  (Cóż, wiedza nieutrwalana bywa ulotna). Jednak w momencie tworzenia tego "I spy" Jerzyk był w wysokiej formie do tego stopnia, że odróżniał przetacznik ożankowy od niezapominajki i w ogóle wszystkie rośliny tu sfotografowane.
Pomyślałam, że skoro dzieci zapamiętują imiona tylu bohaterów bajkowych, to dlaczegóż miałyby nie zapamiętywać nazw roślin? 

"I spy" kuchennostołowe:




Zmontowane przypadkiem, w czasie robienia obiadu. Wygrzebaliśmy rośliny zmagazynowane w lodówce, a ramkę zrobiłam z rabarbarów. I tu ważny wniosek: dobrze jest mieć ramkę. Jeśli nie ma ramki wyznaczonej przez brzegi kartki, na której spoczywają obiekty - warto ją zaznaczyć, narysować, wyryć kijem w podłożu itp. Mamy wtedy gwarancję, że wszystkie obiekty wpasują się dobrze w kadr. Idealnie byłoby zachować proporcje zdjęcia, raczej udaje sie to mniej więcej "na oko". O ile oczywiście mamy w planie fotografowanie i drukowanie.

"I spy" z bohaterami z bajek:




Żeby nie było tak monotematycznie (tylko przyrodniczo)  spróbowaliśmy z bajkami. Nie mieliśmy zbyt wielu obrazków, ale kilka się znalazło, nawet czaszka z kokardką, choć trudna matka Monster High oglądać nie daje. Młodzież polubiła tę wersje do tego stopnia, ze Jurek postanowił ten obrazek powiesić na drzwiach i cieszyć się nim dłużej. Ma format A3 - duży format pozwala umieścić więcej szczegółów, a więc utrudnić sprawę, gdy dziecko jest starsze i bystrzejsze (choć tego na tym przykładzie akurat nie widać).
A gdyby był to format A4 - można obrazek włożyć do foliowej koszulki i po niej malować zmazywalnym mazakiem, następnie zmazywać i malować co innego, o ile pojawią się zadania, w których przydaje się rysowanie. U nas przykładowe pytania do bajkowego "I spy" były takie:
pokażcie SZYBKO (to kluczowe słowo:) 3 bohaterki dziewczynki
- pokażcie SZYBKO 3 bohaterów-chłopców
- pokażcie SZYBKO 3 bohaterów zwierzątka
- pokażcie SZYBKO 3 bohaterów maszyny (tj. takich, któe w prawdziwym zyciu nie są zywe)
- pokażcie SZYBKO bohatera z nakryciem głowy, takiego, który trzyma coś w ręku, który się (nie) uśmiecha
- narysujcie "drogę", która będzie wiodła przez 4 twoich ulubionych bohaterów bajek (nie wytrzymali i narysowali każdy przez wszystkich swoich ulubionych bohaterów)
Tyle zapamiętałam.

Przyszło mi do głowy, że można by było zrobić "I spy" z rozmaitych literek wyciętych z gazet - do nauki literek. A w wersji mocniejszej: z obrazków, przedstawiających obiekty, których nazwy zaczynałyby się na różne literki i wtedy dziecko musiałoby wyszukać np. 4 obiekty zaczynające się na daną literę (to coś dla Hanki, może spróbujemy latem, bo jednak dużo czasu potrzeba by na przygotowanie tego, zwłaszcza, że chciałbym to robić wspólnie z dzieckiem)
A jeszcze - ze słówek angielskich/niemieckich/chińskich!
Z bohaterów narodowych!
Z marek samochodowych!
Czuję, że tworzenie "I spy" mogłoby się stać moim nowym hobby:)


A na koniec "I spy", których nie zrealizowaliśmy:)

Dla botanika z doktoratem: trzeba wskazać rojnik określonego gatunku. Po łacinie!



"I spy" dla niemowląt: Znajdź ślimaki! Nie wkładaj do buzi!


sobota, 17 maja 2014

Recyklingowe zabawy w domu

Kiedyś już pojawił się tu post pt: "Recyklingowe zabawy na podwórku". Dziś lało cały dzień i robiliśmy porządki domowe. Objawiło się całe mnóstwo niepotrzebnych surowców wtórnych, które Hania z Jurkiem zużytkowali na kilka sposobów. Może Czytelnicy zechcą podobnie się pobawić ze swoimi dziećmi.

1. Grzechotki z plastikowych butelek po mleku i innych napojach.
Do butelek wrzuciliśmy różne nasiona (orzechy włoskie, ryż, soję, pszenicę) i dzieci zabawiały się grzechocząc w rozmaitym rytmie, dosyć donośnie, ale już dawno doszłam do wniosku, że mamy bardzo wyrozumiałych sąsiadów.



2. Pudełko - stworek na szpargały zmontowany samodzielnie i wg pomysłu Hani (pomogłam tylko wyciąć otwory na oczy) z pudełka po zielonych sałatach i pudełka po jajach.



3. Zabawa metalowymi zakrętkami:
- układanie pokrywek od najmniejszej do największej
- dokładanie zakrętki do gotowego szeregu
- układanie piramidy z zakrętek
- wkładanie jednej zakrętki w drugą
- dopasowywanie zakrętek o różnej średnicy do odpowiadającyych im szklanych pojemników
- odrysowywanie kółek i dorysowywanie do nich czegoś w celu stworzenia obrazka







4. Sudoku (i nie tylko) z kapsli.
Czy teraz ktokolwiek mi uwierzy, gdy napiszę, że piwa raczej nie pijamy i że to wszystko moje dzieci przyniosły z podwórka?





5. Jacek też miał radochę. Używa zakrętek po niemowlęcych bobowitach czy innych gerberach: zrzuca z góry, wrzuca do pudełka, wyrzuca i obgryza. Jakaż to świetna zabawka - krawędzie zaokąglone, nietoksyczna, niełatwa do uszkodzenia...



6. Zgromadziliśmy też trochę zakrętek z myślą o sprzedaniu na złom - razem z kapslami i dziadkowymi puszkami po piwie. Może na lody starczy:)

W ogóle doszłam do wniosku, że na rozmaitych blogach trafia się mnóstwo ciekawych postów dotyczących wykorzystania plastikowych zakrętek. A o metalowych nikt nie pisze. Czy nikt się nimi nie zabawia? W naszym gospodarstwie domowym, z racji spożywania przetworów zimowych jest ich sporo i łatwo zebrać rozmaite wersje rozmiarów i kolorów. A poza tym są przecież METALOWE, więc mają całe mnóstwo właściwości, których plastiki są pozbawione. Myślę, że to nie ostatni post u nas o metalowych zakrętkach:)


A na deser pytanie o natchnienie do Szanownych Czytelników. Nie mam mianowicie pomysłu na tacki styropianowe. Jak się można nimi zabawić z dziećmi? Spalenie ich powoduje wydzielenie tylu toksyn, że można zemdleć z wrażenia, segregować się ich nie da (w każdym razie żaden z kontenerów na śmieci pod naszym blokiem styropianów nie chce). Sialiśmy w tackach rzeżuchę, ale ileż można? Teraz już nam się nie chce, gdy wkoło tyle rozmaitych zieloności. Może ktoś coś poradzi?
Dla zainteresowanych: recykling styropianu


poniedziałek, 12 maja 2014

Szkoła sadzenia Dziadka Leszka

Nie macie dziadka/babci z ogrodem? No to żałujcie! Bo my mamy i korzystamy, ile wlezie. Oczywiście jak ktoś nie ma, może sam swoje dziecko wyszkolić w podstawowych kwestiach ogrodniczych. Nasz Dziadek sadził z Młodymi szczawik (wersję ozdobną), ale to naprawdę wszystko jedno, co się sadzi. Ważne jak to zrobić, żeby Młodzież zachęcić, a Dziadek to zrobił fachowo.

Rzecz cała była krótka, wiec się nie nudzili
Jak najwięcej pozwolił zrobić dzieciom samodzielnie (dać do ręki narzędzia, nasionka/cebulki, pozwolić upaprać się w glebie)
Nie narzekał, że robią nierówno.
Pokazał im, gdzie i jak rosną inne rośliny i jak je paskudnie zżerają ślimaki:)
No i dostaliśmy nasiona do wsiania pod blokiem (rannik) i już nawet wsialiśmy. 

Najpierw trzeba wybrać miejsce pod uprawę i usunąć chwasty...

... potem pograbić i wyrównać.

Pokaz: tu wyrasta kiełek i tym kiełkiem do góry wsadzać do ziemi. A nie odwrotnie czy bokiem!

Sadzenie

Uklepać grabkami

Oznaczyć, żeby potem wiedzieć, gdzie co rośnie (do roślin była dołączona plastikowa etykietka) i nie zadeptać niechcący.

Tak zachęceni Hania i Jurek samorzutnie pograbili grządki pod pomidory.
Zjedli rabarbar (wkładając go uprzednio do słoika z cukrem).
Kotłowali się na kocyku, na trawce.
Karmili działkowe dzikie koty, Hania robiła im zdjęcia.
Robili "sałatkę" z błotka i roślin oraz bukiety.
Rozcierali w palcach liście pachnących roślin i wąchali.
Zażywali ruchu na świeżym powietrzu (odebrałam jednak Jurowi długiego kija...)

Taka praktyczna i wielowątkowa lekcja przyrody.
Pozwoliłam im potem pognić przed telewizorem.
A jak ładnie po tym wszystkim spali!