Niełatwo go było nakręcić, bo nastał koniec sezonu nasienno-owocowego, pogoda na spacery spsiała, a Hania była ostatnio bardzo zajęta poznawaniem tajników gam molowych. Ale jest. Może nie błyskotliwy, ale do obejrzenia i swój cel poznawczy ma. I dla przygotowujących filmik, i dla oglądaczy. Tzn. mam taką nadzieję:)
|
Natchnieniem do realizacji nagrania był dla nas wpis w "Babel School in Taiwan", gdzie mają zajmujące sposoby i fantastyczne realia do poznawania nasion i owoców. |
Uwagi wstępne:
To był nasz
pierwszy raz.
Wiemy, że film jest
nieostry, bo nie robię zwykle filmików kamerą naszym "ambitnym" sprzętem i nie umiem z nim fachowo postępować. Z resztą nie wiem, czy możliwości tego sprzętu nie przekraczają naszych ambicji realizatorskich.
Możliwe, że film z udziałem trzecioklasistki powinien zawierać więcej informacji. Rozmawiałyśmy jednak o drzewach w czasie zbioru, przed i po filmie, a gdybyśmy wszystkie te dane chciały umieścić w filmiku wyszedłby nieznośny tasiemiec.
Wiemy, że orzech włoski mógłby wygladać lepiej, ale te u nas właśnie takie już są, na dodatek zbiór nastąpił przy 2 stopniach Celsjusza w plusie, przy drobnej mżawce.
Na filmie Jacek zaryczał w finale, bo mu się skończyły chrupki kukurydziane, którymi był zajęty na czas filmowania.
Po lekturze rozmaitej literatury, stwierdziłam, że większość naszych roślin podblokowych to gatunki pochodzące z Ameryki Północnej i Azji, zaś
ligustr i śnieguliczka, ogólnie rzecz biorąc trujące (tzn. śnieguliczka na pewno, zaś ligustr może być i leczniczy, zależnie od dawki), są żywopłotem w jurkowym przedszkolu. Świetnie ktoś to wymyślił, że przedszkolakom posadził te gatunki z ładnymi jagódkami na krzakach....
Najpierw Hania miała
przyporządkować karteczki z napisami do owoców i nasion, zrobiła to mimochodem przy okazji przygotowań do filmiku.
Potem (w ramach próby) ustaliłyśmy
co jest owocem, a co nasionem, i że nasiona zwykle tkwią w środku (są wyjątki, np. truskawka)
A dla Jurka, gdy wrócił z przedszkola, wymyśliłam jeszcze takie zadanie: trzeba tu
połączyć w pary pasujące do siebie części roślin. Dał radę:)
Idealnie by było
dopasować do nasion i owoców również liście. Hani nawet właśnie teraz polecono w szkole wykonać zielnik z liści drzew. Jednak już na to ćwiczenie nie miałam czasu ani energii.
Można się też bawić w
grupowanie nasion i owoców przyjmując różne kryteria, np. jadalne i niejadalne, a nawet jadalne warunkowo (jarzębina po przemrożeniu), suche i mokre, twarde i miękkie itpd. Warto zwrócić uwagę na rolę skrzydełek przy nasionach, kolczastych łupin, haczyków w nasionach łopianu ("rzepy") i w ogóle funkcje owocu - dlaczego bywa słodki, soczysty i kolorowy. Starsze dziecko mogłoby samo spróbować określić kryterium podziału, choć pamiętam z praktyki szkolnej, ze nawet starsi uczniowie mają z tym problemy.
I wreszcie: są takie owoce, w których
nie można zlokalizować nasion, np. banany, ananasy a czasem i mandarynki... Ale to już zadanie dla dociekliwych:)
Starsze dzieci mogłyby również
poznać terminy "nagonasienne" i "okrytonasienne". Ja jeszcze je utajniłam, czasem gadam o tym na spacerze, gdy znajdujemy szyszki, ale jeszcze się chyba moim nie utrwaliło.
Na deser zadanie, które nie doczekało się realizacji, ale bardzo mnie kusi:
Które nasiona preferuje nasz chomik? Na razie wiemy, że bardzo lubi orzechy włoskie. Może jeszcze uda nam się ten test, bo pogoda znowu pięknieje i okazja do nowych zbiorów będzie.
I jeszcze zadanie finałowe (dla Hani i Jurka):
Jakie nasiona i owoce rozpoznajecie? Ile gatunków jest tu widocznych? Co można zjeść?