środa, 15 czerwca 2016

Roślinne ciekawostki przydrożne w czerwcu

Nie ma się co ociągać, tylko używać ile wlezie, zwłaszcza jeśliście mieszczuchami. Chodzi mi o wędrówki po szeroko pojętym "Łonie Natury", które może być bardzo blisko. Wystarczy zerknąć na mapę i znaleźć na niej fragmenty pomalowane na zielono, najlepiej w okolicy fragmentów niebieskich. Oto ciekawostki, które "zaliczyliśmy" przy polnej drodze. Może i Wam sie trafią Drodzy Czytelnicy?

Przykładowe rośliny, których liście można rozetrzeć w palcach i powąchać:

Wrotycz - jeszcze nie kwitnie, ale pachnie mocno (gdyby miało się czas można zaobserwować, jak mrówki opiekują sie mszycami, ale to nie u nas...)


Bylica, też jeszcze bezpieczna dla alergików pyłkowych (uwaga w sierpniu!), a nawet gdy zakwitnie to i niespecjalnie dekoracyjna. Za to zapach intensywny.

A oto dziurawiec - i tu czekamy na kwiatki, ale warto zwrócić uwagę na liście, żeby dowiedzieć się, skąd pochodzi nazwa rośliny. Widzicie "dziurki" w liściach?





Gdy nazbieracie nasiona traw i zamkniecie je w dłoni i dmuchnijcie tak, jak na poniższych obrazkach. Niekoniecznie w bliźniego swego - lepiej w siną dal:)






Przytulia czepna to ostatnio nasza ulubiona roślina. Delikatnymi haczykami przywiera do ubranek.


W czasie, gdy jedni intensywnie badają naturę - inni robią im kawały wtykając kwiatki, gdzie się da.



Gdy przyjrzycie się liściom drzew - można na nich czasami zauważyć dziwne wyrostki, w rozmaitych kształtach (zależnie od gatunku drzewa), czasem mogą być nawet czerwone czy żółtawe... Są to wyrośla - wewnątrz nich rozwijają się owady. Zajrzeliśmy do wyrośli na wiązie, a tam było tak:

 

Na owadzie - futerko! To chyba bawełnica!

I o bukiecie polnego kwiecia nie zapominajcie! Albo o zielniku!


Z zasad Przydrożnego Zbieracza Zielska:
- nie wolno wkładać palców do oczu i ust
- zachować ostrożność, jeśli roślina posiada włoski (mogą być parzące albo nieprzyjemnie kłujące)
- założyć odzież, której nie boimy się zniszczyć, bo zielone plamy nie zawsze łatwo schodzą
- buty zakładamy kryte
- przy spacerze przez wysoką trawę przodem puszczamy dorosłego, żeby wypłoszył  stwory, które mogą chcieć kłuć lub kąsać
- zabezpieczyć sie przeciwko kleszczom, a po powrocie do zacisza domowego obejrzeć ciało od stóp do głów (ciekawie o kleszczach i zapobieganiu zbyt bliskim spotkaniom z nimi poczytajcie w Tominowie)


Tak naprawdę w polskiej florze niewiele jest gatunków, które przy dotyku będą niebezpieczne. Kolce każdy zobaczy, pokrzywę większość ludzi uczy się rozróżniać właśnie w najmłodszych latach, a barszcz Sosnowskiego, nie jest znowu taki częsty. Jeśli się go obawiacie - nie tykajcie baldaszkowatych. Jeśli ktoś nie jest alergikiem warto przydrożne zielsko zbierać na bukiety, rozcierać w palcach, wąchać, układać z nich płaskie kompozycje na ścieżce, zakładać zielniki, fotografować, rysować, odciskać w ciastolinie... Inspiracji szukajcie właśnie w tym blogu w postach wiosenno-letnio-jesiennych traktujących o roślinach. 

PS. Zajrzyjcie jeszcze do posta "Botanika podblokowa - krótki kurs" - to te same klimaty i ta sama tematyka.

wtorek, 7 czerwca 2016

Znowu o dyni

Z zeszłorocznych dyń nazbierałam trochę nasion. Mamy piżmową i drugą, której pesteczki mają tak cienką skórkę, że można je jeść razem z nią, i jeszcze jedną całą zieloną, twardą, o wściekle pomarańczowym miąższu, i inne... Wszystkie je Młodzież wsadziła do gleby, w pojemniki po lodach. Obecnie rosną w dziadkowym ogródku w wielkim chaosie, nie wiadomo, która jest która. Poniżej, jak zwykle, przepisy i ciekawe linki dyniowe.

Sadzenie dyń przy kuchennym stole

Dyniowe pestki mają to do siebie, że wschodzą dość szybko i łatwo, i to o każdej porze roku, więc świetnie się nadają do hodowli dla Małych, bo nie trzeba do nich zbyt wiele cierpliwości. Przyrosty są spektakularne, można się zabawiać w hodowle w różnych warunkach - wsadzić do lodówki, odciąć dopływ światła, podlać płynem do mycia naczyń, włożyć pod klosz z plastikowej butelki PET, przechylić doniczkę bokiem, gdy już wzejdzie... Na pewno się nie zawiedziecie. My hodowaliśmy w ten sposób owies wielkanocny, zobaczcie:)

Pan Robert Makłowicz pokazuje dyniowy targ (?) w Kanadzie (jeśli nie macie czasu spójrzcie na 12stą minutę filmu, tam o dyniach się zaczyna) i opowiada o rozmaitych ciekawych odmianach. Ach! Jakie to ładne i ciekawe! Obejrzeliśmy rodzinnie:)
Odcinek: "Kanada – Quebeck – Pierwsze nacje"

A w blogu "Bez Ogródek" - przegląd rozmaitych odmian dyń, niezwykle pięknych i kuszących.

I jeszcze przepisy, których nie chciałabym zapomnieć, gdy juz nadejdzie sezon konsumpcyjny:

Ciasto dyniowe przekładane - dla nas do przetestowania.


Rozgrzewajacy napój dyniowo-imbirowy
Nawiązuje do dyniowego Kubusia, tylko dodaje się do dyni imbiru i to już na samym początku, gdy wrzucam surową dynię do garnka, dolewam wody i dorzucam imbiru. Rozprażają się wtedy razem, a potem całość blendujemy, dodajemy cynamonu i dużo cytryny, no i oczywiście cukru. Wlałam zamiast niego babcinego soku malinowego i całość dodatkowo zyskała na smaku. Imbiru dodawajcie ostrożnie, zbyt spora dawka dyskwalifikuje napój w oczach Młodych, a tego nie chcemy. Gdy dałam za dużo - musiałam rozcieńczać i rozcieńczać, i napój nie był taki esencjonalny, jak by się chciało, żeby był.




Dyniowy kleik ryżowy na mleku
500 ml musu z dyni
750 ml mleka
12 łyżek kleiku ryżowego (na opakowaniu podano konieczność zagotowania przez 2 min., nie był to typowy kleik niemowlęcy bez konieczności gotowania)
11 łyżek soku malinowego/cukier do smaku
cynamon

Całość zagotowujemy stale mieszając, wychodzi porcja dla rodziny 5-osobowej. Można też zostawić do następnego dnia w lodówce i rozcieńczać dodatkowo mlekiem, bo całość jest raczej gęsta. Wylewamy gorące na płaskie talerze i na wydaniu na powierzchni kleiku umieszczamy po 2 łyżki samego dyniowego musu i wiórek masła - zamieszać kilkakrotnie, żeby powstał ładny wzorek.


sobota, 4 czerwca 2016

Wycieczki jednodniowe we Wrocławiu i okolicach - kolejna odsłona

Jeśli ktoś do nas zaglądał wcześniej wie, że jest to u nas post-rzeka w odcinkach. Wierzę, że przydatny. No to voila - oto ciąg dalszy.

Wycieczka Polinką
Polinka jest kolejką wagonikową przerzuconą nad Odrą. Jazda trwa chwilkę, ale dostarcza ciekawych wrażeń. Po obu brzegach miłe miejsca na spacery. Od strony Politechniki - spokojna, zacieniona ulica, którą można dojść np. do muzeum na statku (weszliśmy na pokład, ale załoga się nie ujawniła, nie śmiałam buszować po nim z liczną dziatwą). Po przeciwległym brzegu - ul. Na Grobli, z zabytkowym mostem i 40-metrową wieżą ciśnień, spokojny kawał trasy na długi spacer, a jak ktoś się rozpędzi - dojdzie do stajni z konikami, a jeszcze dalej - do ulicy Ołbńskiej, skąd można wrócić do centrum komunikacją miejską.



Las Mokrzański
Na obrzeżach miasta, ale dla nas niedaleko, a las jest PRAWDZIWY, tzn. z drzewami iglastymi, które przedkładam nad liściaste, ogólnie rzecz biorąc mieszany, nie zaśmiecony, pachnący, jak trzeba, ścieżek sporo, nadają się pod wózek dziecięcy. Można zaplanować trasy spaceru rozmaicie - na dłuższe lub krótsze warianty, popatrzeć na piękne krajobrazy, powdychać powietrze żywiczne, spotkać wiewiórkę, usłyszeć dzięcioła.


Oborniki Śląskie
Miejscowość ta, otoczona ze wszech stron lasami i sama pełna zieleni, jest osiągalna w pół godziny jazdy samochodem z Wrocławia. Droga z trudną nawierzchnią jest remontowana, więc istnieje szansa na krótszy i łatwiejszy dojazd. Spacerowanie po Obronikach to atrakcja głównie dla dorosłych spragnionych oglądania pięknej, poniemieckiej architektury willowej z początku XX w. My z dziećmi weszliśmy na lokalne wzniesienie, tzw. Grzybek, zwany też Górą Holtei`a, z którego roztacza sie piękny widok na okolicę. Widać Ślężę i Sky Tower we Wrocławiu, a przy dobrej widoczności może nawet kawałek Sudetów. Szczyt góry jest dobrym miejscem na piknik oraz węzłem szlaków rowerowych i pieszych, ciągnących się przez pobliski las mieszany, prawie nie zaśmiecony i o falistym ukształtowaniu terenu. Było nam wspaniale, czego i Wam tam życzymy!

Początek trasy na Górę Holtei`a wczesną wiosną

Ścieżka przyrodnicza w lesie.
Sobótka Górka
Jest to jedno z wielu bardzo ciekawych miejsc w okolicach masywu Ślęży. Mamy tu do zwiedzenia zamek, zwiedza sie z przewodnikiem, co kosztuje 2-4 zł od łebka, w restauracji zamkowej można sie posilić, zjeść lody a nawet nabyć lokalne piwo. Spod zamku można wybrać się w las, nawet do szczytu Ślęży (dobra mapa turystyczna wskazana). Las jest mieszany, sporo pięknych drzew iglastych, zabytkowe dęby, powietrze pięknie pachnie, spotkaliśmy żabę, padalca i ciekawe kamienie. Piknik się udał. Bardzo polecam!

Zamek w Sobótce Górce