Strony

niedziela, 14 czerwca 2020

Msza na zewnątrz

Biskupi skasowali dyspensę. Teraz już katolicy muszą uczestniczyć we mszy niedzielnej pod groźba popełnienia grzechu ciężkiego. Żadne tam modły przed ekranem nie wchodzą w grę. Rozumiem ich motywy, ale boję się wirusa, zwłaszcza, że media podają obecność zachorowań wynikłych po uczestnictwie we mszy, gdzie zarazili się i wierni, i duszpasterze. Ale jest złoty środek!

Kos wygrzewający się w słońcu na rabatce przed kościołem. Tak, moje dziecko wzięło na mszę aparat fotograficzny. Nie jestem z tego dumna.

Modlimy się całą rodziną przed kościołem. Jest kilka warunków dobrego uczestnictwa w takiej mszy z dziećmi, więc nie zawsze się to uda, ale zachęcam serdecznie:) Zapiszę nasze obserwacje.
Chodzi o to, żeby:
- w czasie mszy działały głośniki na zewnątrz kościoła, a ich zasięg był spory,
- kapłan stale modlił się z wiernymi, nawet jeśli jest to ten fragment mszy, w której teoretycznie modlą się sami wierni (wyznanie wiary, Baranku Boży itd.). Wtedy słychać go przez mikrofon na zewnątrz i modlimy się w równym tempie z tymi, którzy bohatersko walczą o swoją duchowość we wnętrzu kościoła,
- na zewnątrz było miejsce dla wiernych. Chodzi tu również o miejsca siedzące, np. ławeczki dla osób, które nie dadzą rady stać przez całą mszę.
- darować sobie dzwonienie w południe na Anioł Pański, o ile msza zaczyna się właśnie o 12.00. Wtedy stojący na zewnątrz słyszą głównie dzwony, a nie początek mszy. Jest to frustrujace.

Zalety tej sytuacji:
- większe bezpieczeństwo, o ile wierni zachowują dystans (zwłaszcza ci bez maseczek)
- można pchnąć ministranta do zbierania ofiary na tacę również na zewnątrz
- uniknięcie grzechu ciężkiego przez wiernych, a o to przecież chodzi

Wady tej sytuacji:
 - trudne warunki atmosferyczne znacznie obniżą frekwencję (ale i o tym może duszpasterz pomyśleć, o ile mu zależy - wypożyczanie parasoli, wiata, gorąca herbata dla wszystkich po mszy...)
- cudowne okoliczności przyrody trochę rozpraszają przy modlitwie, ale to zapewne kwestia indywidualna. Może  być wręcz odwrotnie: na cudnym łonie drzew, pachnących kwiatów i zielonej trawy aż chce się modlić i dziękować Bogu za ten wspaniały świat, który nas otacza. Chyba, że modlicie się w ścisłym centrum ruchliwego miasta, wśród spalin samochodowych, ale i to może pobudzać do określonych refleksji.
- niektórzy wierni zachowują się dość swobodnie i to rozprasza, ale trzeba podejść ze zrozumieniem do sytuacji (dwulatek musi być odsiusiany pod drzewem i na to nie ma rady:)

Pochwalę się: my się ostatnio modlimy w Kluczborku na Opolszczyźnie, wśród starych drzew, nieopodal parku. Każdemu życzę takich warunków!
Duszpasterze! Wyjdźcie z modlitwą na zewnątrz! Dla dobra Waszego i Wiernych!

Jak widać jest nawet ołtarz na zewnątrz! Szkoda, że użyty tylko w Boże Ciało.

Drzewa dają cień w dnie upalne.

Tutaj siadamy całą rodziną. Z tego miejsca robione są zdjęcia powyżej.

poniedziałek, 8 czerwca 2020

Kaligrafia japońska na łonie natury

Zwabieni słońcem postanowiliśmy ćwiczyć piękne pisanie/malowanie japońskich znaków na trawce przed domem. Okazało się, że to trudna sprawa, bo filmiki w tablecie były słabo widoczne w jaskrawym świetle poranka, a wiatr porywał kartki. Czarny tusz wymknął się nam spod kontroli i trafił na świeże pranie schnące w pobliżu. Poza tym było OK, ale lepiej pracujcie w domu.



Zaczęło się od tego, że Tata odkrył w swoich zasobach flaszeczkę z tuszem i przekazał Młodzieży, aby mogła się wyżyć artystycznie. Co by tu zrobić z jednym tylko kolorem? Czarnym na dodatek? Powiew orientu nie zaszkodzi.

Potrzebne pomoce:
- kartki z bloku A4 (mogą być zadrukowane z jednej strony)
- czarny tusz (wylaliśmy do miseczki, aby wszyscy mogli łatwo po niego sięgać)
- pędzle

Oryginalne pędzle są specjalnie przystrzyżone w szpic. Próbowaliśmy osiągnąć ten efekt strzygąc babciny stary pędzel do pudru. Niestety pędzel był na tyle gęsty, że precyzyjne strzyżenie nie powiodło się. W czasie malowania wymykały się z pędzla pojedyncze włoski i psuły efekt. Dla początkujących najlepsze będą zwykłe pędzle szkolne, np. nr 8 lub podobne.

Krótkie filmiki pokazujące krok po kroku sposób konstruowania poszczególnych znaków:

 Wiosna (Haru)


 
 Hana (kwiat) - to ukłon w stronę siostry i jej imienia.



 Natsu (lato)

 A poniżej Mistrz opowiada o tym, skąd się wywodzi kaligrafia japońska (z Chin oczywiście:) i jak powstaje (film raczej dla starszych odbiorców, ale mnóstwo w nim ciekawych szczegółów, które można przekazać dziecku w formie opowieści po obejrzeniu go):


Niestety nie wiem, czy można jeszcze w Muzeum Okręgowym w Toruniu zobaczyć wystawę, o której jest mowa w filmie.

Na koniec wklejam prace młodzieżowe. Wykonane pilnie i ze skupieniem, choć może to się akurat nie rzuca w oczy. Cóż, mistrz zajmuje się kaligrafią przez 65 lat...










Jak wyglądają zeszyty ucznia japońskiej szkoły, który musi nauczyć się pisma, można zobaczyć na blogu Babel School in Taiwan (wbrew nazwie obecnie piszą z Japonii:). Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Czymże jest nasza literka H czy B (pisana) wobec tego, z czym zmierzyć się muszą adepci hiragany i katakany?



czwartek, 4 czerwca 2020

Zielone naleśniki i koktail chlorofilowy

Przypadkowo trafiliśmy w TV na Jamiego Oliviera, który delektował się zielonym naleśnikiem, tłumacząc jakie to smaczne i zdrowe. Cóż - grzech nie spróbować - oczywiście z naszymi wariacjami.



Składniki:
- mąka
- mleko
- jaja (sporo - uważam, że naleśniki bogate w jaja, zbliżone do omletów raczej, są zdrowsze, bogatsze w żelazo i inne cenne składniki)
- zielone liście - dużo. W oryginalnym przepisie był to szpinak, ale szpinaku nie miałam. U nas był to skiełkowany młody owies plus inne zielone liście wyszperane w ogrodzie (bazylia, mięta, melisa, pietruszka, seler naciowy), które dały naleśnikom piękny aromat.

Całość wrzucamy do kielichowego blendera i miksujemy otrzymując zielone ciasto naleśnikowe. Smażymy na niewielkiej ilości oleju kokosowego. Jamie sugerował smażenie z jednej tylko strony i rzeczywiście cienki naleśnik ścina się dość szybko, obracałam go tylko pro forma.

Następnie okazuje się, że naleśników będzie za mało i tak powstaje pomysł wersji drugiej: składniki jak powyżej, ale nie mamy już młodego owsa, więc do ciasta dodajemy liście pokrzywy. Naleśniki z pokrzywą wyszły jaśniejsze, bo miałam jej mniej niż owsa.

Na wierzchu naleśniki pokrzywowe, a dołem - z młodym owsem


Co włożyć do naleśnika?
1. Miała być młoda kapustka z koprem, ale nie zdążyła się zrobić, a naleśniki już musiały być zjedzone. Jednak zważywszy na jej kolorystykę na pewno byłaby niezłym rozwiązaniem.
2. Sałata, papryka czerwona i pomidor w kosteczkę, ser Capreggio (z Biedrony), awokado, szczypior, ulubione przyprawy, sól...
3. Z miodem, czy jabłkami też by były niezłe, bo są neutralne w smaku.



Zielony koktail pojawia się u nas co jakiś czas odkąd trafiły nam się ziarna owsa. Wysiane w doniczkach wschodzą po kilku dniach, a po tygodniu mają już z 10 cm i jest to dobry moment na ścięcie i zrobienie z niego smoothie (z bananem, cytrusem, jabłkiem, miodem, cynamonem...). Starsze mają już więcej włókien i nie są tak delikatne.



Zobaczcie co pisze o koktailu chlorofilowym (zrobionym w całości z zielonych liści różnych roślin jadalnych w dowolnych proporcjach) pani dr Ewa Dąbrowska*:
- oczyszcza organizm z toksyn i metali ciężkich
- reguluje perysaltykę jelit
- likwiduje stany zapalne i zmniejsza związany z nimi ból
- zwalcza bakterie chorobotwórcze
- stabilizuje ciśnienie krwi
- wzmacnia mięsień sercowy
- zwiększa odporność organizmu
- obniża poziom cukru we krwi
- eliminuje wolne rodniki
- zapobiega nowotworom
- zwiększa krzepliwość krwi
- korzystnie wpływa na laktację
- łagodzi objawy astmy
KAŻDY znajdzie w tej liście coś, co mu się przyda, prawda? Właściwie należałoby sobie wlewać ten chlorofil codziennie.

* K. Dajka, ks. Ł. Piórkowski, "Post Daniela z uzdrawiającą dietą warzywno- owocową dr Ewy Dąbrowskiej", Wydawnictwo WAM, 2017.

Ze względu na zieloności zgłaszam posta do projektu "Pod kolor" pod patronatem Bajdocji. Zajrzyjcie tam koniecznie w wolnej chwili!