Strony

sobota, 25 lipca 2015

Przyrodnicze zabawy z Findusem


Findus i Pettson to bohaterowie książek napisanych i zilustrowanych przez Svena Nordquista. Nie udało nam się jeszcze przeczytać wszystkich części, a już w ręce wpadł nam tom nietypowy, inny niż wszystkie, a mianowicie "Rok z Findusem". Znajdziemy tu nie tylko dowcipne teksty o przygodach ciekawskiego kota i jego Staruszka, ale też mnóstwo ciekawych sposobów na zabawy z przyrodą. Na przykład takie:


Łódki z kory
Właściwie pomysł nie jest oryginalny, ale łódka łódce nierówna. Z książki można zaczerpnąć pomysły na budowę łódki i żagli. Natchnęła nas na tyle, że wymyśliliśmy własne modele.



Z braku naturalnego akwenu w pobliżu przetestowaliśmy je w wiadrze w dziadkowej szklarni.  Jurek miał okazję przekonać się, że łódki z kory, tak, jak obiecał Findus, rzeczywiście są niezatapialne, a próbował wytrwale:)


Ponadto zwodowaliśmy też "łódkę" z liścia trzciny - prosta w budowie, a wyposażona w kil:)



 
Odkryliśmy też na trzcinowym liściu "diabelskie ukąszenie"


Barwnik z dziurawca










Najpierw trzeba się dowiedzieć, jak wygląda dziurawiec.
Potem wypatrzeć go wśród innych rosnących dziko roślin zielnych.
Teraz zebrać kwiaty i pączki (uwaga - pyłek bardzo brudzi palce na kolor brązowy!).
Wrzucamy je do octu i czekamy, aż powstanie barwnik - wcale nie żółty, ale piękny w barwie!
O tym, jak wykorzystaliśmy nasz barwnik mam nadzieję napisać w jednym z następnych postów...


Z liścia babki można sobie powróżyć, ile się będzie miało dzieci. Jurkowi wyszło czworo. Pożyjemy - zobaczymy. Pewnie miło jest być Babcią Wielownukową:)

Zapachowe memory
Nie przygotowaliśmy go dokładnie tak, jak opisano to w książce (z lenistwa), ale udało nam się przedsięwziąć co nieco. Znaleźliśmy następujące rośliny pachnące: lawenda, zielona pietruszka, czosnek, cebula, koper, lubczyk. Ponadto Jerzyk uparł się na podagrycznik, który do rozpoznawania dla osoby niewprawionej jest raczej trudny. Potem Jurek wyżył się na drewnianej desce miażdżąc roślinne tkanki na różne sposoby. Każdą zmiażdżoną roślinę wkładaliśmy do zakrętki od słoika i okrywaliśmy białym płatkiem kosmetycznym, żeby nie było widać rośliny.


Potem testowaliśmy na sobie nawzajem (J. z uporem podtykał mi podagrycznik), a następnie na Dziadku i Babci, którym poszło bardzo dobrze (z wyjątkiem podagrycznika, ale to im wybaczamy:). Było fajnie!

Findus proponuje wykonanie 2 pojemników z każdym zapachem i dopasowywanie ich do siebie, co również wydaje mi się świetnym pomysłem (o ile ma się do dyspozycji mnóstwo identycznie wyglądających pojemników, np. z jajek-niespodzianek, czy jogurtów). Podpowiada też małoletnim Czytelnikom, jak zrobić perfumy:)

Na każdy miesiąc roku Findus proponuje zabawy, które są ciekawe, choć często bardzo proste. Wymagają zaangażowania niewielkich kosztów, a zmuszają Małolata do twórczego myślenia i przedsiębrania rozmaitych aktywności, szukania różnych sposobów realizacji pomysłów. Są wręcz natchnieniem do powstawania pomysłów własnych i całkiem nowych!

Serdecznie polecam wszystkie książki z tej serii ze względu na wielkie poczucie humoru Autora, rysunki dowcipne i bogate w szczegóły, język wartki i potoczysty (na pewno to również zasługa tłumaczenia) i  nieoczekiwane zwroty akcji opowieści dziejącej się w świecie bez komputerów i w przyjaźni z przyrodą. 

Małgosiu - bardzo dziękujemy, że dałaś nam w prezencie pierwszy tom z tej serii!


środa, 8 lipca 2015

Upał w mieście

Miejska wyspa ciepła jest zjawiskiem nieprzyjemnym. Ale czasem po prostu nie można jej opuścić i trzeba w niej tkwić i czekać na lepsze czasy,  mimo, że termometr pokazuje w cieniu 35 stopni. Co u nas się sprawdziło? Zobaczcie!

Miska z wodą na balkonie + pranie na sznurkach. Mokre pranie wieszamy tak, żeby Słońce na Młodych nie świeciło. Idealnie do tego nadają się wyprane poszwy czy narzuty. Można też zamoczyć suche, czyste prześcieradło i zapora słoneczna gotowa!
Uwaga! Do naszej miski wchodzili: roczniak i trzylatek na raz, w tym roku już by się nie zmieścili, ale taplanie się grupowe to dodatkowa atrakcja.



Fontanna wytryskująca z chodnika - jest u nas taka niejedna. Zostawić czapki na głowach, nie zapomnieć zabrać ręcznika, pozwolić taplać się z umiarem, bo woda może być naprawdę zimna i można wychłodzić organizm za mocno (mimo upału). Pozwalam biegać na boso, myślę, że klapki sprzyjałyby poślizgom bardziej. Uczulić, żeby Dziecko nie piło wody z fontanny (widziałam taki obrazek), posmarować przeciwopalaczem.



Wizyta w muzeum.

Rajd po zabytkowych kościołach (zwłaszcza gotyckie wnętrza wioną chłodem).

Teatr lub kino.
Biblioteka publiczna.
Powyższe wnętrza mają klimatyzację, albo grube mury, wewnątrz których jest chłodno nawet w największy upał.  Muzea i kościoły są w upały zwykle całkiem opustoszałe, co bardzo lubię:) W "naszej" bibliotece można się dodatkowo rozerwać, grając w gry (do użytku darmowo w godzinach pracy biblioteki, nagroda dla rodziny najintensywniej grającej w czasie wakacji), układając klocki czy puzzle, są nawet zajęcia fitness dla mam z małymi dziećmi czy inne warsztaty rodzinne z dziećmi wmontowanymi w scenariusz tychże.


Wybrane miejsca w centrum handlowym - najlepsze są:
- księgarnie z wykładziną dywanową, na której można usiąść i oglądać książki
- centra typu ogród-dom, gdzie można testować huśtawki, zjeżdżalnie, hamaki itpd.,
- sklep zoologiczny, gdzie podglądamy zwierzęta na sprzedaż
Całej reszty unikamy, albo przed wejściem umawiamy się, że dziecko może sobie zażyczyć jedną zabaweczkę albo coś do konsumpcji (w domu, bo na zakupach ma się przecież bardzo brudne ręce, chyba, że jedzą wszyscy i wtedy myjemy ręce przed) za określoną przez rodziców, niewielką kwotę.

Zawsze można też poprzebywać w parku ze starymi drzewami, jeśli się takowy ma w okolicy. Przydają się wszelkiego rodzaju zraszacze do roślin czy śmingusówki, które ostały się po Wielkanocy.


środa, 1 lipca 2015

Nadmanganian potasu - jeszcze jedna odsłona

Nasz post o manganianie potasu i zabawach z nim bije rekordy popularności. Zabawiałyśmy się z Hanią tym tematem sporo czasu temu - teraz przyszła kolej na Jurka. Powtórzyliśmy z nim zabawy, które wcześniej udały nam się z małą Hanią i zdobiliśmy inne, które podpowiedziano nam wtedy w komentarzach.

 
1. Tabletki nadmanganianu potasu zetrzeć na proszek metodą ludzi pierwotnych:) Tzn. umieścić na dużym kamieniu, rozetrzeć mniejszym - zatrudnić do tego osobnika najlepiej umięśnionego spośród wszystkich wykonujących doświadczenie. Z powstałego proszku usypać kopczyk. W kopczyku zrobić dołek. Wkropić kilka kropli gliceryny. Odczekać cierpliwie dłuższą chwilkę, bo reakcja błyskawicznie nie zachodzi. Ale zachodzi. U nas zadymiło się lekko, a wersji drugiej doświadczenia - przy hojnym zalaniu proszku gliceryną - zapieniło. A chcieliśmy, żeby było tak, jak na filmiku instruktażowym! Może dlatego tak kiepsko u nas, że jednak gliceryna była kilkuletnia?




Zrobiliśmy wielki słój różowego roztworu.


2. Dodaliśmy wody utlenionej do roztworów nadmanganianu potasu z:
a/ kwaskiem cytrynowym - kolor zanika, ale nie od razu - trzeba się uzbroić w cierpliwość



b/ sodą oczyszczoną - miała być zmiana koloru na zielony - nie za bardzo się to udało...



c/ czystą wodą - miał się wytracić brunatny osad - nie dostrzegłam




Możliwe, że doświadczenia b i c udałyby się lepiej, gdybyśmy nie odmierzali składników "na oko" i w bardzo hojnej ilości spowodowanej emocjonalnym podejściem do tematu:)

3. Ustawiliśmy ciąg szklanych naczyń o podobnej średnicy wypełnionych wodą i dodawaliśmy do nich wodę łyżką, stopniowo zwiększając stężenie w kolejnych pojemnikach i otrzymując stopniowanie intensywności koloru różowego:




4. Mój ulubiony numer: do wody utlenionej wrzucić tabletkę nadmanganianu potasu. Ładnie się dymi!



5. Sprawdzenie: czy rzeczywiście sok z cytryny pomaga oczyścić pobrudzone nadmanganianem potasu palce? Tak! Pomaga!




 Oczywiście najlepsze było na końcu - mieszanie wszystkiego ze wszystkim:)



Po inne doświadczenia z nadmanganianem potasu zapraszam do posta: "Z nadmanganianem potasu w roli głównej" oraz do komentarzy pod nim.

Nadmanganian potasu = manganian potasu (VII)