Findus i Pettson to bohaterowie książek napisanych i zilustrowanych przez Svena Nordquista. Nie udało nam się jeszcze przeczytać wszystkich części, a już w ręce wpadł nam tom nietypowy, inny niż wszystkie, a mianowicie "Rok z Findusem". Znajdziemy tu nie tylko dowcipne teksty o przygodach ciekawskiego kota i jego Staruszka, ale też mnóstwo ciekawych sposobów na zabawy z przyrodą. Na przykład takie:
Łódki z kory
Właściwie pomysł nie jest oryginalny, ale łódka łódce nierówna. Z książki można zaczerpnąć pomysły na budowę łódki i żagli. Natchnęła nas na tyle, że wymyśliliśmy własne modele.
Z braku naturalnego akwenu w pobliżu przetestowaliśmy je w wiadrze w dziadkowej szklarni. Jurek miał okazję przekonać się, że łódki z kory, tak, jak obiecał Findus, rzeczywiście są niezatapialne, a próbował wytrwale:)
Ponadto zwodowaliśmy też "łódkę" z liścia trzciny - prosta w budowie, a wyposażona w kil:)
Odkryliśmy też na trzcinowym liściu "diabelskie ukąszenie"
Barwnik z dziurawca
Najpierw trzeba się dowiedzieć, jak wygląda dziurawiec.
Potem wypatrzeć go wśród innych rosnących dziko roślin zielnych.
Teraz zebrać kwiaty i pączki (uwaga - pyłek bardzo brudzi palce na kolor brązowy!).
Wrzucamy je do octu i czekamy, aż powstanie barwnik - wcale nie żółty, ale piękny w barwie!
O tym, jak wykorzystaliśmy nasz barwnik mam nadzieję napisać w jednym z następnych postów...
Z liścia babki można sobie powróżyć, ile się będzie miało dzieci. Jurkowi wyszło czworo. Pożyjemy - zobaczymy. Pewnie miło jest być Babcią Wielownukową:)
Zapachowe memory
Nie przygotowaliśmy go dokładnie tak, jak opisano to w książce (z lenistwa), ale udało nam się przedsięwziąć co nieco. Znaleźliśmy następujące rośliny pachnące: lawenda, zielona pietruszka, czosnek, cebula, koper, lubczyk. Ponadto Jerzyk uparł się na podagrycznik, który do rozpoznawania dla osoby niewprawionej jest raczej trudny. Potem Jurek wyżył się na drewnianej desce miażdżąc roślinne tkanki na różne sposoby. Każdą zmiażdżoną roślinę wkładaliśmy do zakrętki od słoika i okrywaliśmy białym płatkiem kosmetycznym, żeby nie było widać rośliny.
Potem testowaliśmy na sobie nawzajem (J. z uporem podtykał mi podagrycznik), a następnie na Dziadku i Babci, którym poszło bardzo dobrze (z wyjątkiem podagrycznika, ale to im wybaczamy:). Było fajnie!
Findus proponuje wykonanie 2 pojemników z każdym zapachem i dopasowywanie ich do siebie, co również wydaje mi się świetnym pomysłem (o ile ma się do dyspozycji mnóstwo identycznie wyglądających pojemników, np. z jajek-niespodzianek, czy jogurtów). Podpowiada też małoletnim Czytelnikom, jak zrobić perfumy:)
Na każdy miesiąc roku Findus proponuje zabawy, które są ciekawe, choć często bardzo proste. Wymagają zaangażowania niewielkich kosztów, a zmuszają Małolata do twórczego myślenia i przedsiębrania rozmaitych aktywności, szukania różnych sposobów realizacji pomysłów. Są wręcz natchnieniem do powstawania pomysłów własnych i całkiem nowych!
Serdecznie polecam wszystkie książki z tej serii ze względu na wielkie poczucie humoru Autora, rysunki dowcipne i bogate w szczegóły, język wartki i potoczysty (na pewno to również zasługa tłumaczenia) i nieoczekiwane zwroty akcji opowieści dziejącej się w świecie bez komputerów i w przyjaźni z przyrodą.
Małgosiu - bardzo dziękujemy, że dałaś nam w prezencie pierwszy tom z tej serii!