Poniżej kilka informacji o tym, jak poznajemy położenie kontynentów, krajów, miast, rzek, mórz, gór, stref klimatycznych i wszystkiego, co zaciekawi dziecko przedszkolne. Zaznaczam, że jest mi łatwo, bo dziecko jest tematyką geograficzną szczególnie zainteresowane. I wiele sposobów wymyśliło sobie samo...
Mapy Google
Po mapach tych Jurek "włóczy się" sam, po wstępnym przeszkoleniu, co i jak. Gdyby ktoś z Czytelników miał tu wątpliwości - podpowiem, że najpierw zaczyna od mapy świata, potem sobie zbliża jakieś miejsce, którego jeszcze nie widział, a potem spuszcza w nie żółtego człowieczka, co pozwala mu oglądać okolicę z mapy na zdjęciach. A potem powrót do mapy narysowanej i znowu szuka nowego miejsca. Zdjęcia satelitarne go nie interesują, ale może Wasze dziecko zaciekawią. Wielki zawód w Afryce, bo niewiele miejsc tam sfotografowano.
Tapety na komputer
W komputerach z Windows 7 i nowszych można sobie ściągnąć zestaw zdjęć, które będą się objawiać na pulpicie komputera. Ostatnio wybieram ciągle krajobrazy z różnych stron świata. W Windows 10, takim jak u nas, należy kliknąć na pulpit prawym klawiszem myszy, wybrać opcję "Personalizuj", a następnie "Kompozycje" i stąd "Ustawienia kompozycji" i tu otwiera się przed nami mnóstwo zestawów zdjęć, do wyboru do koloru. Jeśli Twoje dziecko woli auta, są i auta, jeśli kwiatki, proszę bardzo. U nas - miejsca, które można znaleźć na mapie.
Atlasy do przyrody dla kl. 4-6.
Właściwie używamy dwu egzemplarzy, jednego z wrocławskiego wydawnictwa "Wiking", a drugiego z wydawnictwa "Rożak". Oba są już passe, po kolejnych reformach programowych. I na dodatek trochę wymęczone. To nam jednak nie przeszkadza, bo mają mnóstwo zalet: dużą rozmaitość map oraz rysunków poglądowych, są przejrzyste, łopatologiczne, kolorowe i spore. Gdybyście kiedyś taki atlas do przyrody znaleźli na jakimś pchlim targu - kupcie swojemu przedszkolakowi, na pewno się przyda!
Skąd pochodzą banany, mango, biały serek...
Banany - wyłącznie z Ekwadoru (na inne nigdy nie trafiliśmy), a biały serek z Łowicza. Na dodatek widnieje na nim łowiczanka, więc i stój łowicki obejrzeliśmy w atlasie do przyrody. Dziecko ciągle widzi, że czytam etykiety. Starsze dziecko jest zainteresowane składem pożywienia, a młodsze dziecko pyta: Skąd to jest? Czy to w Polsce? Wyciągamy atlas, pokazuję na mapie i... jemy dalej śniadanie.
Czy te zwierzęta spotykają się w naturze? Mapy z zasięgiem występowania gatunku.
Rzecz cała jest dość specyficzna, bo dotyczy u nas jedynie kotowatych, które są opisane na kartach wkładanych do segregatora. Dostałam je w prezencie dość dawno, jeszcze jako uczennica, wydawnictwo nigdzie nie zapisane i mi nieznane. Na karcie widnieją fotografie, rysunki, informacje o danym gatunku no i mapka, która pokazuje, gdzie dany zwierzak występuje. Scenariusz zabawy zwykle jest ten sam i dość zawiły. Ogólnie rzecz polega na tym, że zabawa rozgrywa się w schronisku dla dzikich zwierząt, które należy zbadać, podleczyć i zwrócić na łono natury, ewentualnie umieścić w zoologu. Ja jestem weterynarzem/opiekunem, Jurek i Jacek są dzikimi kotami, Hania - wolontariuszką. Pewnego dnia wynikła kwestia tego, że w schronisku dla zwierząt w Himalajach, gdzie już przebywa młoda pantera śnieżna (Jurek), nagle objawił się młody lew (Jacek). Zaprotestowałam tłumacząc, że nie da rady i dlaczego, pokazałam mapki na kartach i się zaczęło: od tej pory zawsze sprawdzamy, czy 2 dzikie koty, które aktualnie biorą udział w zabawie mogą się spotkać w naturze. Jeśli nie - musi nastąpić zmiana gatunku.
Mapy "dla dzieci" i dla dzieci
tak, cudzysłów jest tu jak najbardziej uzasadniony. Dostaliśmy w prezencie taką mapę i miała swoje niewątpliwe walory: była duża, kolorowa, przyciągała wzrok i intrygująco wyglądała na ścianie. Tak, że dałam się nabrać. Była jednak tak obfita w szczegóły, że utrudniało to jej studiowanie. Kontury kontynentów były zasłonięte przez rysunki (dowcipne, ale nie realistyczne, więc nie wnoszące PRAWDZIWYCH informacji, tylko bajkowe, wymagające sprostowania, albo sugerujące w ogóle odbiorcy, że cała mapa to bujda, bo kto widział wieloryba w okularach).
Nie neguję wartości mapy z rysunkami dla dzieci. Wszelako można ją zrobić inaczej, jak chociażby w tym przykładzie (cena w Biedronce 7,70). Rysunki są proste i duże, kontury kontynentu wyraźne. Dają pewne wyobrażenie o tym, co można w tym miejscu świata zobaczyć, a nowe (dla dziecka) pojęcia są krótko wyjaśnione. Brawo! Dobrym pomysłem jest zrobienie z takiej mapy malowanki, zwłaszcza wielkoformatowej. Szkoda, że jeszcze nalepek nie ma.
Zaś w "Mapowniku" państwo Mizielińscy nieco przesadzili. Nie wiem właściwie, jaka grupa wiekowa jest adresatem tej książki. Są tu wymieszane zadania dobre dla przedszkolaków (namaluj wybuch wulkanu albo udekoruj hinduskiego słonia) z zadaniami żywcem wyjętymi z ćwiczeń do geografii dla gimnazjum ("wpisz na mapie nazwy krajów leżących nad Morzem Śródziemnym" albo, co gorsza: "Narysuj zabytki europejskie i zaznacz ich położenie na mapie"). Chyba tak to jest pomyślane, żeby każdy znalazł coś dla siebie. A najwięcej jest zadań, w których trzeba coś narysować samodzielnie i to coś dosyć skomplikowanego. Pewnie każda grupa wiekowa ma narysować na swoim poziomie i być zadowolona z rysunku. Ale myśl o samodzielnym narysowaniu rafy koralowej i jeszcze wkomponowaniu w nią już istniejących rybek może być przytłaczająca, nawet dla dorosłego. A zatem nie przejmujemy sie, tylko mażemy po mapach, jak każą w podtytule.
W postach otagowanych pojęciem "mapa" zobaczycie inne nasze wprawki do map, którymi zabawiała się kiedyś Hania. Są one na poziomie poprzedzającym ten, który prezentuję tutaj, a więc dla młodszego dziecka. Jest tam też mowa o roli gier z zaznaczonymi ścieżkami i labiryntów, które i teraz są dla Jurka ważne i ciekawe i pewnie jeszcze długo będą. Jeśli geografia świata jest dla waszego Młodego ciekawa - warto tez skorzystać z uroków Postcrossingu (poprosiłam wysyłających o pocztówki z mapami i dostawaliśmy takie przez pewien czas, potem zrezygnowaliśmy z nich dla innej tematyki)