Tussie-mussie - tak od lat czterdziestych XV wieku nazywano pęczek słodko pachnących ziół związanych wełnianą nitką. Dziś choremu przebywającemu w szpitalu lepiej podarować bukiecik wonnych ziół niż tradycyjny bukiet z kwiaciarni"
Jessica Houdret,
"Odkryj cudowne zioła dla zdrowia i urody", Warszawa, 2002
Nawet jeśli nie macie nikogo do odwiedzania w szpitalu, warto zrobić tussie- mussie. Wyobrażam sobie, że wśród szpitalnych woni nieoczekiwanie miło byłoby powąchać lawendę czy koperek i chociaż na chwile zapomnieć o chorowaniu. Nie chodzi tu tylko o wąchanie - trzeba by listki i płatki porozcierać w palcach, po której to czynności bukiecik jest wymiętolony i już jakby mniej urodziwy, ale przecież o to tu chodzi - żeby dobrze poczuć zapach!
Na dodatek Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, zwanej Zielną, dodatkowo zachęca do pachnącego zbieractwa. Pułapka jest taka, że po roztarciu w palcach trzech roślinek - woń kolejnej miesza się z poprzednimi i jest trudna do rozpoznania. Najlepiej mieć dużo paluszków do rozcierania:)
Poszłam, zebrałam i pokazałam Młodym. Mamy do dyspozycji zagranicznego Kuzyna, który niektóre pachnące roślinki potrafił nazwać po flamandzku! Wymawia się je trochę inaczej niż się pisze. Hania zapisała nazwy polskie, a Wiktor flamandzkie. A to, czego nie wiedział, podpowiedział tłumacz-gugle.
Rośliny zebrałam w dwóch egzemplarzach:
- pierwszy pęczek (pozbawiony tych trujących, np. wrotyczu) wetknęłam do dzbanka (z cytryną przywiezioną przez Ciocię prosto z Sycylii) i zalałam zimną wodą. Następnego poranka oddały swoje aromaty do wody. Na upały w sam raz.
- drugi pęczek zasuszyłam w wersji płaskiej. Po przyklejeniu roślin do karteczek z polskimi i niderlandzkimi nazwami, damy je Kuzynowi na pamiątkę wakacji w Polsce:)
Przykładowe, pachnące rośliny do bukietu kościołowego lub szpitalnego:
aksamitka
koper
seler
pietruszka
bylica piołun
bylica pospolita
marchew
wrotycz
podagrycznik
lawenda
lubczyk
krwawnik
mięta
melisa...
Na dobrą sprawę bardzo dużo roślin jakoś pachnie. Dopóki nie traficie na bodziszek cuchnący lub barszcz Sosnowskiego możecie próbować wszystkiego:)
Na dodatek Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, zwanej Zielną, dodatkowo zachęca do pachnącego zbieractwa. Pułapka jest taka, że po roztarciu w palcach trzech roślinek - woń kolejnej miesza się z poprzednimi i jest trudna do rozpoznania. Najlepiej mieć dużo paluszków do rozcierania:)
Poszłam, zebrałam i pokazałam Młodym. Mamy do dyspozycji zagranicznego Kuzyna, który niektóre pachnące roślinki potrafił nazwać po flamandzku! Wymawia się je trochę inaczej niż się pisze. Hania zapisała nazwy polskie, a Wiktor flamandzkie. A to, czego nie wiedział, podpowiedział tłumacz-gugle.
Rośliny zebrałam w dwóch egzemplarzach:
- pierwszy pęczek (pozbawiony tych trujących, np. wrotyczu) wetknęłam do dzbanka (z cytryną przywiezioną przez Ciocię prosto z Sycylii) i zalałam zimną wodą. Następnego poranka oddały swoje aromaty do wody. Na upały w sam raz.
- drugi pęczek zasuszyłam w wersji płaskiej. Po przyklejeniu roślin do karteczek z polskimi i niderlandzkimi nazwami, damy je Kuzynowi na pamiątkę wakacji w Polsce:)
Przykładowe, pachnące rośliny do bukietu kościołowego lub szpitalnego:
aksamitka
koper
seler
pietruszka
bylica piołun
bylica pospolita
marchew
wrotycz
podagrycznik
lawenda
lubczyk
krwawnik
mięta
melisa...
Na dobrą sprawę bardzo dużo roślin jakoś pachnie. Dopóki nie traficie na bodziszek cuchnący lub barszcz Sosnowskiego możecie próbować wszystkiego:)