Byliśmy w zoo. Jak zwykle było ciekawie, ale mogło być jeszcze ciekawiej. I milej. Ten post jest dla mnie, żebym nie zapomniała wykonać paru prostych czynności przed następną wizytą w zoologu. I dla Was Kochani Czytelnicy - może się przyda.
Wrocławskie zoo otwierane jest o godz. 9.00. Warto być o tej właśnie porze przed wejściem głównym.
Po zapłaceniu za bilet mamy całe, puste zoo dla siebie, bez dzikich tłumów, bez przepychania się miedzy bliźnimi, bez oczekiwania w kolejkach do czegokolwiek (toalet, sklepików, a przede wszystkim do zobaczenia zwierząt!). Wszędzie panuje cisza, więc płochliwe gatunki (jak np. dikdik) mogą być jeszcze na wybiegu, a nie kurczowo ukryte przed hałasem i milionem ciekawskich spojrzeń.
A gdy chcecie wejść później - można sobie kupić e-bilet i nie stać w takiej kolejce (zdjęcie zrobione, gdy wychodziliśmy z zoo):
Sprawdzić na stronie internetowej godziny karmienia zwierząt. Karmienie jest ciekawe, często Karmiciel opowiada o swoich podopiecznych, odpowiada na pytania i w ogóle jest bardzo miło. Przypadkiem trafiliśmy ostatnio na karmienie słoni i bardzo mile je wspominam.
Zapytać dzieci, jakie zwierzątka chciałyby zobaczyć, a następnie zapytać siebie o to samo. Trasę spaceru dostosować do planów Całej Rodziny. Hania chciała konie, Jurek kotowate, ja - Afrykarium, Tato - jak zwykle niekonfliktowy - powiedział, że chce zobaczyć to, co my. Nie da się zobaczyć wszystkiego, bo zoo jest duże. Trzeba to sobie i dzieciom uświadomić dokładnie, żeby nie jęczeć potem "Nie byliśmy jeszcze tam...". Istnieje zagrożenie, że ciągle będziecie chodzić w to samo miejsce, a innych nigdy nie zobaczycie. Dlatego do listy Miejsc Wybranych dołóżcie jeszcze jedno, którego nikt specjalnie nie pragnie, a może być ciekawe.
Dobrze jest mieć mapkę zoo w ręku. Skąd ją wziąć?
- zapytać o nią w punkcie informacyjnym przy wejściu
- wydrukować w domu ze strony internetowej
- pobrać aplikację na smartfona
Zajrzeć na stronę internetową zoo do działu "Aktualności" i/albo zainteresować się ulotkami w punkcie informacyjnym przy wejściu. Weszliśmy tam na końcu, zajrzałam do ulotek i okazało się, że w naszym zoo, oprócz Afrykarium do którego walą dzikie tłumy jest też ODRARIUM, o którym nie wiedziałam wcześniej, a które na pewno chciałabym zobaczyć. Mądry Polak po szkodzie...
Ustalcie zawczasu, jaką kwotę można wydać w sklepikach i umówcie się, że sklepiki odwiedzamy po oglądaniu zwierząt. W Afrykarium ołówek z mantą kosztuje 12 zł. Masakra. Nie wiem, ile kosztują piękne wiszące orangutany, dość podobne do żywych:)
Najlepiej zabrać ze sobą kanapki, żeby nie tracić czasu w przydrożnych budkach, a zwłaszcza w kolejkach do nich. Weźcie picie i czekoladę.
A najlepiej chodzić do zoo w zimie, gdy wszystkie budki jedzeniowe i "Małpi gaj" (wiszący plac zabaw, za pieniądze) są zamknięte i nie da rady upłynnić tam kasy. I tracić czasu.
Pomyślicie pewnie, że jestem trudną matką. W końcu cóż byłoby złego w paru fast foodach, placu zabaw, małpim gaju i sklepikach, zwłaszcza, że to tylko raz na jakiś czas. No byłoby. Bo nie przyszliśmy tam po to, żeby je właśnie zwiedzać i oglądać.
Zwracajcie uwagę również na rośliny. Nawet teraz, w lutym, pięknie kwitną ciekawe gatunki, np. taki:
Przydałaby się tabliczka z nazwą gatunkową... |
Świetnym pomysłem są tabliczki z krótkimi, jednozdaniowymi informacjami o zwierzętach. To lepszy pomysł, niż długie opisy, które można sobie zafundować w domu, po powrocie, gdy jakiś gatunek szczególnie nas zainteresował. No i nazwy zwierząt w kilku językach! Można sobie utrwalać angielskie nazwy, które właśnie się "przerabiało" w szkole.
Nie zapomnieć aparatu fotograficznego i pozwolić dzieciom robić zdjęcia, szkoląc je przy okazji, jak to robić, żeby zdjęcie się udało. Ale to właściwie praktykujemy przy każdej okazji, więc zakładam, że tego akurat nie zapomnę.
Koza czteroroga, zdjęcie 4-latka. |
Po powrocie do domu nie zapomnieć pooglądać z dziećmi własnych zdjęć z zoo, a między nimi utknąć jakieś zdjęcia, o które można Młodzież zapytać: "Co to jest?". Tym razem zrobiliśmy takie: