Faza fascynacji Trudnej Matki burakiem trwa. Oto nowa odsłona. Na pewno zdrowa niesłychanie. Młodzież nawet zjada, choć wymienia tę przekąskę na trzecim miejscu: po lodach i truskawkach. Oryginalny przepis tutaj, a pod spodem modyfikacja z przypisami.
Należy przygotować:2 buraki ugotowane i obrane ze skórki, a następnie starte na tarce z drobnymi oczkami*
50 ml wody
1 kubek wiórków kokosowych
1 kubek siemienia lnianego świeżo zmielonego**
4 płaskie łyżki kakao
3 łyżki miodu (lub inna jego ilość, zależnie od upodobań)
opcjonalnie: otręby, jako składnik zagęszczający
Wymieszać w dużej misce, ręcznie.
I już.
Z tego każą formować batony. Dałam wody za dużo, bo na oko, i batonów się nie dało zmontować. Dlatego z wodą uważajcie. Za to umieściłam masę w płaskim naczyniu, posypałam wiórkami kokosowymi i włożyłam do lodówki, a w niej całość zgęstniała na tyle skutecznie, że dały się z niej wykrawać miłe kształty foremkami do pierników.
* buraki te były częścią kilograma buraków ugotowanego za jednym zamachem do celów sałatkowych
** rzeczywiście len został zmielony przez Ojca Rodu i to zaledwie raz, a zatem nie był takim pięknym lnem mielonym, jaki się widuje w sklepach, ale był ŚWIEŻO zmielony i to się liczy. Cenne tłuszcze nie zdążyły zjełczeć, a witaminy się ulotnić.
Właściwie gdyby nie ten miód, którego cennych właściwości nie chcemy tracić - można by całość poddać obróbce termicznej, może byłaby trwalsza czasowo. Ale na pewno uboższa w składniki pokarmowe, które uległyby rozpadowi pod wpływem wysokiej temperatury.
Smak: dominują wiórki i kakao, nieco, ale tylko nieco, śliską konsystencje nadaje całości len. Burak ginie w tłumie. Całość jest ogólnie smaczna. U nas: rano zrobione - do wieczora zjedzone, choć wg oryginalnego przepisu można toto przechowywać w lodówce 2-3 dni.
UWAGA! Jedząc tak wysoko błonnikowy pokarm trzeba więcej pić. Koniecznie.