Gdy nadejdą pierwsze jesienne przymrozki wszystkie dorosłe owady, które nie zabezpieczyły się przed zimnem zapadając w letarg pod ciepłymi liśćmi - zginą. Już teraz coraz częściej można zobaczyć je martwe. Jest to okazja do tego, aby
wziąć owada bez obawy do ręki - dotknąć skrzydełek (z motylego skrzydła bardzo łatwo zetrzeć palcem barwne wzory), "futrzanego" ciałka trzmiela, przyjrzeć się groźnej osie, policzyć odnóża muchy...
Kwestia odnóży jest pomocna do stwierdzenia, czy aby na pewno mamy do czynienia z owadem.
Owady mają 3 pary odnóży, a zatem 6 sztuk. Pająki mają 4 pary odnóży czyli w sumie 8, zaś wije o wiele więcej, choć raczej nie sto.
W
Bazgroszycie trafiłam na ciekawą malowankę: pokazuje cykl rozwojowy motyla i ćwiczy motorykę rączki. Spróbujcie!
Obserwacja martwego owada to też
okazja do rozmowy o przemijaniu i odchodzeniu. O wiele przyjemniej ogląda się żywe owady, ale gdy bzyczą i latają nie można im się dobrze przyjrzeć. Kilka pięknych okazów udało nam się jednak spotkać w ogródku Babci i Dziadka. Poniżej te, które sfotografowałam u schyłku lata.
|
Rusałka pokrzywnik |
|
Listkowiec cytryniec |
|
Dostojka malinowiec |
|
Pasikonik zielony |
|
Coś zaatakowało tego pluskwiaka i złożyło na nim jajeczka. Ale co? |
Sporo stworów siedziało na krzakach malin:
|
Pająk tygrzyk oczywiście nie jest owadem - wystarczy policzyć mu nogi.... | |
|
|
Hania widząc mamę ciągle z aparatem sama zapragnęła robić zdjęcia. I robiła. To dobrze -
dokumentowanie obserwacji to jedna z ważniejszych umiejętności przyrodnika. O tym, że aparat Hani raz wypadł z ręki Tacie nie powiemy. Przeczyta sobie w Internecie :)