Święta za pasem. Należymy do szczęściarzy, którym najwspanialszy piernik upiecze Babcia. Ale nie wytrzymaliśmy i jeszcze przed Świętami kupiliśmy pierniczki "Katarzynki" w czekoladzie. W opakowaniu było ich sześć. Ale jak je podzielić, skoro jest nas pięcioro (kot nie lubi)?
Na opakowaniu widnieje informacja, że pierniczki są wegańskie. bez oleju palmowego również. No,no! |
Zapytałam Młodzież i Ojca Rodu. Opcji było wiele. Zanotowałam je sumiennie:
- Każdy dostaje po jednym pierniku, a ostatni pierniczek trzeba podzielić na 3 części i dać dzieciom.
- Wskazane by było dać Najstarszej Córce cały nadprogramowy pierniczek, bo nastolatki potrzebują więcej węglowodanów, intensywnie pracują umysłowo przy nauce, zużywają dużo energii przy czynnościach domowych, np. sprzątaniu kociej kuwety...
- Każdy z pierniczków przekroić na pół. Otrzymamy 12 kawałków pierniczków. Każdy dostaje... po dwie połówki. Oj, zostały jeszcze dwie. Dla kogo? To pytanie pozostało bez odpowiedzi.
- Ostatni pierniczek powinien w całości zjeść Ojciec Rodu, który poświęci się w ten sposób, aby pozostali członkowie rodziny nie narażali się na spożycie nadmiaru cukrów, tak przecież niezdrowych.
- Jacek-przedszkolak myślał i myślał patrząc na pierniczki i macając je paluszkami. Wreszcie zeznał: "Nie wiem" i oddalił się w kierunku gry komputerowej, która nie stawiała przed nim aż takich wyzwań.
Ostateczna wersja była taka, że nadprogramowy piernik podzieliliśmy na 5 kawałeczków i każdy zjadł jeszcze po takim małym skrawku.
Następnie przybyły do nas pierniki, których było 7 w opakowaniu i tu cichcem rodzice spożyli po dwa, nie przyznając się dziatwie, że w ogóle była możliwa jakaś inna opcja. Z dietetycznego punktu widzenia pierniki te były katastrofą, gdyż polano je lukrem.
Z wigilii klasowej Jurek przyniósł pierniki upieczone przez swoją cudowną Panią Wychowawczynię, a ozdobione samodzielnie pisakami lukrowymi. Chcieliśmy je podzielić wagowo i dokonaliśmy zbiorowo ważenia pierniczków i ustalenia średniej wagi, ale trzeba by je bardzo rozdrobnić. W związku z tym właściciel samodzielnie podzielił pierniki oddając rodzinie anioła, a sam pożerając resztę. Obyło się bez sporów.
I ostatnie przedświąteczne pierniki "Katarzynki" - bez czekolady, bez lukru, najsłuszniejsze dietetycznie, bogate w przyprawy. Podzieliliśmy je, tak jak pierwsze.
W obliczu Świąt nie udaje nam się za bardzo unikanie słodyczy. Wszelako piernik należy do najzdrowszych słodkości świątecznych. Zwróćcie uwagę na korzenne przyprawy. Nie warto zapominać o nich przez pozostałą część roku. Mądre lektury podają, że cynamon, zwłaszcza ten z Cejlonu, jest bogaty w przeciwutleniacze i wspiera funkcjonowanie flory jelitowej, a przy tym korzystnie wpływa na funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego. Ten niecejloński zawiera kumarynę, która działa toksycznie na wątrobę, gdy jemy go dużo, a zatem lepiej celować w cejloński.
Goździki mają działanie przeciwzapalne, antyseptyczne, rozgrzewające i znieczulające, o czym warto pamiętać przy stanach zapalnych w jamie ustnej. Goździka trzeba rozgryźć i trzymać jak najdłużej w okolicy ropnia, afty i innych podobnych atrakcji, zwłaszcza, jeśli trafią nam się one, gdy lekarz właśnie świętuje. Ponadto goździki zmniejszają oddawanie gazów, co jest cenną kwestią przy dużym spotkaniu rodzinnym.
Pieprz czarny ułatwia trawienie, pobudza apetyt i rozgrzewa. Od niego pochodzi nazwa piernika, który ma byc "pierny", a wiec pieprzny, pikantny.
Nie lubię anyżu i jak się czegoś nie lubi, to się do swojego piernika tego nie wrzuca, ale trzeba przyznać, że przyprawa ta ma walory wspomagające trawienie. Jeśli nie do piernika, to może zechcecie zmieszać anyż z majerankiem i zaparzyć, je jak herbatkę, co jest nieoczekiwanie smaczne i podobno działające zbawiennie, choć wiatropędnie, na przewód pokarmowy, zwłaszcza obciążony nadmiarem tłuszczów.
Do piernika sypnęłabym jeszcze szczyptę imbiru mielonego. Co prawda to nie to samo, co świeży, ale ma walory przeciwzapalne, podobnie, jak kardamon.
Nie zapomnijcie o śliwce wędzonej w swoim pierniku, gdyż to właśnie ona ułatwi Waszym jelitom pozbycie się tego, co zjedliście w nadmiarze. A poza tym doda piernikowi staropolskiego smaku, którego sklepowe pseudofrykasy nie mają.
Z młodzieńczych ust padły jeszcze pytania, o to, jak rośnie pieprz czy inny kardamon: czy na krzaku, czy na drzewie i jak to w ogóle wygląda? W świąteczne popołudnie można sobie usiąść z dziećmi przed ekranem odrywając je od jedzenia/grania w grę komputerową/oglądania durnego filmu i wyguglować trochę obrazków pieprzu, cynamonu, kardamonu. Ładne są te rośliny, aż chciałoby się je wyhodować na parapecie. Kto wie...
Post ten zgłaszam w ostatniej chwili do wspaniałego projektu międzyblogowego Bajdocji: "Matematyka na święta" 5
A tutaj linki do innych uczestników projektu.
Wesołych Świąt!!!