Właściwie tworzenie i opisywanie kolekcji muszli to zajęcie dobre na wakacje (po powrocie znad morza) albo długie zimowe wieczory. Ale my nasza kolekcję uporządkowaliśmy teraz, wygrzebując z różnych schowków zapomniane muszle - przy okazji wiosennych porządków. A powodem wygrzebywania była książka, na którą trafiliśmy przypadkiem w bibliotece.
W książce rozpoznałam kilka z naszych egzemplarzy, potem okazało się, że można ich znaleźć o wiele więcej.
Na zbiór muszli potrzebne jest pudło albo szuflada. Mamy pudło po kolekcji owadów, którą każdy student biologii musi stworzyć w ramach praktyk terenowych. Moja kolekcja została szybko zjedzona, najpierw przez kota, a potem dokończona przez bezkręgowce żywiące się resztkami organicznymi, jako że nie była wystarczająco skutecznie zabezpieczona.
Do pudełka lub szuflady wkładamy mniejsze pudełeczka. Książka nakazuje plastikowe, przezroczyste pudełeczka z wieczkiem, które trudno znaleźć. Użyliśmy pudełek tekturowych, głównie po mydłach i lekach, które przycięte do odpowiedniej wysokości zapełniły szczelnie całe pudełko drewniane.Przydały się też plastikowe pudełka po herbatnikach, z przegródkami.
Do każdego pudełeczka tekturowego należy włożyć jedną muszlę, albo wiele muszli z tego samego gatunku - można wtedy zaobserwować zmienność osobniczą w ramach tego samego gatunku. Trzeba się dobrze przyglądać, bo wiele muszli jest bardzo podobnych do siebie nawzajem.
Do każdego gatunku trzeba dołączyć karteczkę z jego nazwą. I tu znowu pomaga książka, szczęśliwie nie poprzestająca na nazwach łacińskich (skądinąd bardzo ładnych), ale podająca też nazwy polskie. Trzeba nauczyć się posługiwać kluczem do oznaczania muszli zawartym w książce, co wymaga od Młodzieży dokładnego przyjrzenia się muszlom i wszystkim ich cechom, porównywania tego, co trzyma się w ręku z fotografią w książce. Jest to wcale niełatwe dla Młodych, wymaga skupienia i zaangażowania, na które Moich stać było tylko przez jakiś czas...
Aż odkryli, że jedna z muszli zwie się czareczka i zechcieli przetestować, czy spełnia ona funkcję zgodną z nazwą:)
Zaletą książki są mapki, które pokazują w jakich morzach i oceanach dany mięczak żyje. Porównać je można z bardziej przystępną dla Młodych mapą w zwykłym atlasie geograficznym. Wadą książki jest to, że niewiele w niej informacji o właścicielach muszli, ich trybie życia i ciekawych faktach. Nie jest to wszelako książka o mięczakach tylko stricte o muszlach. Można się wszelako podeprzeć internetem oraz notatkami mamy ze studiów (z przedmiotu malakologia oczywiście).
Szkoda, że trafiło nam się dzieło traktujące jedynie o muszlach stworów morskich, bo mamy w swojej kolekcji również gatunki słodkowodne, krajowe oraz lądowe. Do pudła dorzuciliśmy też inne obiekty znalezione nad morzem, np kawałek koralowca, sepię, szczypce kraba i inne takie. Niech będą razem z muszlami.
A najbardziej doskwiera (mi:), że wiele muszli jest jeszcze nieoznaczonych i nie mamy pojęcia, co to za okazy. Trzeba będzie wypożyczyć inną książkę o muszlach, albo popytać ekspertów (Internetowy Klub Miłośników Muszli "Concha")
Dzieci orzekły, że kamienie też powinniśmy tak uporządkować.
No jasne! Próbowaliśmy już to uczynić wcześniej, ale upchanie wszystkich głazów walających się po naszym domu do jednego pudła wydaje mi się bardzo kuszące. Potrzebne mi tylko jeszcze jedno pudło po studenckiej kolekcji entomologicznej:) Albo pudło po bardzo dużych butach:)
PS. W naszym pudle nie ma już miejsca na następne okazy muszli.