Prawdziwy Mężczyzna musi mieć dzidę.
A najlepiej kilka.
Dzida kupiona w Czaczu na targu staroci - Tata dorobił do niej drzewiec:
Dzida strugana scyzorykiem:
Dzida z ostrzem krzemiennym mocowanym sznurkiem nylonowym (skrytykowana przez matkę za użycie nylonu, jako niestylowego):
Dzida z ostrzem krzemiennym mocowanym korą wierzbową pociętą na pasy (bardziej stylowe i po wyschnięciu tez sie trzymało:
W finale miała być dzida, w której grot łączy się z drzewcem klejem wykonanym z żywicy i węgla drzewnego (wcześniej przetestowaliśmy jego skuteczność), ale zebraliśmy za mało żywicy i się nie udało.
Aby wykonać dzidę z ostrzem krzemiennym trzeba:
- umieć rozpoznawać krzemienie ("Mamo, czy to krzemień?")
- zebrać je w dużej ilości (nasze zostały wydłubane z drogi gruntowej, którą miały w zamyśle pierwotnym utwardzić)
- metodą odłupkową wykonać ostrza - oto zdjęcie warsztatu:
Żeby nie zawężać się do dzid Jurek potrenował z siekierką (przy rozpalaniu ogniska) oraz sierpem (niechlubne przycięcie wystawy tematycznej w ośrodku edukacji przyrodniczej, spuśćmy na to zasłonę milczenia...)
Co Prawdziwy Mężczyzna robi z dzidą?
- dźga podłoże gruntowe
- rzuca w siną dal
- rzuca do ustalonego wcześniej celu
- używa do dłubania w drewnie, glebie, ognisku i kiełbasce
- próbuje na niej upiec kiełbaskę
- upycha do ogniska czekając aż koniec się rozżarzy - można nim potem kreślić ładne kółka na tle ciemniejącego nieba, fajnie się też dymi, choć ostra końcówka zanika i otrzymujemy zwykły, nadpalony kij.
W tych realiach niewiasty niewiele mają do roboty i mogą się oddać babskim plecionkom:
Dodatkowe atrakcje:
- rozpalanie ogniska typu "tipi"
- ziemniaki pieczone w ognisku
- mleko od szczęśliwej krowy z niezbieraną z niego śmietanką, nieprzegotowane oraz surowe jaja od szczęśliwych kur (żółtko wrzucane do kaszy na śniadanie)
- codzienny kurs wyszukiwania kleszczy i energicznego usuwania ich z różnych zakątków ciała
- przedzieranie sie przez puszczę w poszukiwaniu żywicy i jagód (czyt. drogi)
- kąpiele w jeziorze zamiast pod prysznicem