czwartek, 28 lutego 2019

Kosmiczne puzzle - poznaję Układ Słoneczny

Dotarła do nas spóźnioną pocztą paczka z puzzlami kosmicznymi, w przygotowaniu których maczałam osobiście palce. Cieszę się, że projekt się udał, bo jako gotowa zabawka był dla nas pretekstem do rozmów o kosmosie.



Puzzle są fajne - solidne, kolorowe, ładnie narysowane z zachowaniem proporcji rozmiarów planet. No i poza tym duże, co jest ich dodatkowym atutem - niełatwo je pogubić. Wspaniale nadadzą się do użytku, jako pomoc dydaktyczna w przedszkolu, a nawet w pierwszych klasach szkoły podstawowej.

W załączonej książeczce znajdziemy wierszyki o widzianych na obrazkach ciałach niebieskich.



Gdyby przypadkiem trafiły w Wasze ręce - ostrzegam - normalne dziecko zostanie zainspirowane do stawiania pytań, a wtedy dobrze jest umieć na nie odpowiedzieć. Mnie zagięli na odległości od Ziemi do Marsa i Księżyca. Zapytali - nie wiedziałam - poszli dalej. I tu jest pułapka z pytaniami dzieci. Bo jak już znajdujesz żmudnie odpowiedź na pytanie, na które wcześniej nie umiałeś odpowiedzieć - to dzieci już dawno poszły do przodu z tokiem myślenia. Wydarzyło się po drodze mnóstwo spraw i dane zagadnienie już ich ogóle nie interesuje.

My mamy na szczęście jeszcze jedną kosmiczną atrakcję - teleskop taty! Cuda przez niego widać, mówię Wam! Zrobić zdjęcie z tego, co się widzi - trudniej. No i zdjęcia nie oddają tajemniczej atmosfery obserwacji tego, co tkwi na niebie tak daleko.


 Poznajecie?



A tak wygląda Księżyc:






I jeszcze anegdotka ze szkoły:
Lekcja przyrody w klasie piątej. Pokazuję na dużych plakatach "NG", jak wygląda Układ Słoneczny. Następny  obrazek ukazuje Słońce jako ledwie dostrzegalny pyłek w naszej galaktyce - Drodze Mlecznej. Tak gdzieś na jej brzegu.
I ostatni, ten dobijający, z rojem galaktyk, wśród których Droga Mleczna jest właściwie niewidoczna, tak jest ich wiele i takie duże, i przestrzeń kosmiczna tak przytłaczająco ogromna. Chylę czoła przed artystą, który tak udatnie to sklecił na ograniczonym formacie. Nagle dobiega mnie głos z sali: "To niemożliwe. Pani kłamie."
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Nie przejęłam się tym, że kłamię, bo to przecież dowodziło, że Uczeń nie tylko śledził cały tok rozumowania, gdy wyciągałam, jak z rękawa, kolejne plakaty, ale zaangażował się emocjonalnie w temat, a to jest najwspanialsze. Prawda?

piątek, 22 lutego 2019

Strój Szczerbatka na bal karnawałowy

Czy film "Jak wytresować smoka 3" ma coś wspólnego z tematyką tego bloga? No... ma, bo smoki to przecież przyroda, prawda? Poza tym strój Nocnej Furii jest recyklingowy i to jest tu istotne:)



Najpierw należy zabrać dzieci do kina na wyżej wzmiankowany film i kupić im popcorn w tekturowym pudełku (dla rodzin wielodzietnych zniżka 20% i nie wiem, czy to jest wystarczająca rekompensata za 20 minut reklam w horrendalnym nagłośnieniu).

Potem należy odkryć, że pudełko swym obwodem jest zbliżone do obwodu  czaszki dziecka  i przyciąć je w dogodny kształt. Pomalować na czarno, dodając oczy i zęby (plakatówką).

Z dużego kawała czarnego bristolu (no, tu nie ma recyklingu - wydałam na niego 2 zł, może zrecyklingujemy pozostałości po nim) wycinamy skrzydła i przyszywamy do czarnej koszulki z mylącym napisem FBI (fabulous body inside).




Do spodni galowych z kantem przyszywamy czarny ogon z gumki wyprutej ze starych dresów.


Do końcówki ogona doklejamy taśmą dwustronną czarno-czerwony bristolowy chwostek.

Finito.

Tegoroczny karnawał w przedszkolu był u nas bardzo inspirujący. Tato (!) uszył dziewczynce strój Białej Furii (też z filmu o tresurze smoków), a strój papugi powalił mnie na kolana (zwłaszcza, gdy dodamy do tego fakt, że był wykonany przez starszą siostrę piątoklasistkę). Jak pięknie wyglądał strój dinozaura u jeszcze innego przedszkolaka (ze starej spódnicy -  bardzo stylowy)! A strój Minecrafta (!) wykonano z pudełek tekturowych. 

Za to mój pierwszak (strój rysia - spodnie siena palona w plakatówkowe ciapki, koszulka FBI, opaska na czoło z uszami, wąsy czarnym mazakiem, ogon z kawałka baraniego futerka przymocowany agrafką) powiedział:
- Mamo, czy wiesz, że tylko ja miałem strój ręcznie robiony? Cała klasa miała wypożyczane. (Szczęśliwie dziecko jeszcze ceni ręczną robotę rodzicielki:)

Teraz już wiemy, gdzie przebiega granica między pomysłową ręczną robotą rodziców, dziadków i niań, a strojami wypożyczanymi. Jest to granica między przedszkolem, a szkołą.

Poza tym tegoroczny bal karnawałowy jawi mi się raczej, jako bal wiosenny, bo w drodze powrotnej z balu dojrzeliśmy pod domem przebiśniegi.

P.S. Nie chwalę się, ale z kotowatych, prócz stroju rysia, mam jeszcze na koncie strój czarnej pantery, lamparta i tygrysa. Aż mi jakoś żal, że ich nie sfotografowałam na potrzeby tego bloga, zwłaszcza, że stroje te były recyklingowe do bólu, bo używałam elementów z jednego do stworzenia drugiego.
Darowana nam onegdaj przez dobrych ludzi skóra Spidermana leży w szafie wzgardzona.




Szczerbatek z klocków Lego. Strzela oczami:) Gdyby ktoś chciał się przyczepić do kolorystyki powiem, że w 3 części pojawiają się dzieci Szczerbatka w kolorze mieszanym.



niedziela, 3 lutego 2019

RockyTV i inne kocie atrakcje

Kot stał się naszą nieustanną, wielopłaszczyznową atrakcją. Poniżej kilka sugestii kociarzom znanych doskonale, dla nas będących nowym, fascynującym odkryciem.



W związku z tym, że Rocky lubi wyglądać przez okno kuchenne - intensywniej niż w latach ubiegłych dokarmiamy ptaki. One konsumują - on ogląda, jakby siedział przed telewizorem. Nazywamy to RockyTV (czyt: roki-ti-wi).



Ptactwo, zrazu płochliwe, już się chyba przyzwyczaiło - dziś przyleciał dorodny gołąb, kot nie mógł się opanować i wskoczył łapami na szybę, a gołąb zaledwie się zaniepokoił, nie przerywając konsumpcji. Emocje kocie są fantastyczne do obserwowania: uszy ułożone w "daszek" stanowią linię prostą z czaszką. Wąsy i ogon w ruchu, z pyszczka wydobywają się rozmaite mlaśnięcia, szumy, bulgoty, zgrzytania... Dotykanie i głaskanie jest odbierane przez kota, jako wielki nietakt.


Można też zrobić w mieszkaniu tor przeszkód z poduszek i pudeł i pokazać kotu ulubione chrupki. Kot biega za właścicielem przeskakując za nim przez wszystkie przeszkody, czasem bardzo wysokie i pożądając chrupków, które  w końcu dostaje. Praktykujemy również rzucanie kotu pojedynczych chrupeczków, z którymi on z pasja goni, jak za myszka niemalże.

Hania próbowała również  rozłożenia ulubionych chrupków w mieszkaniu na noc w różnych miejscach z nadzieją, że kot je sobie znajdzie i z radością się tą niespodzianką pożywi. Nadzieja płonna, kot olał chrupki i trzeba je było żmudnie zbierać rankiem. Może to nie były te ulubione?

Gdy za oknem ciemno włączamy kotu rozrywkę w tablecie: rybki przepływające co chwila, albo ptaszki ćwierkające i krzątające się wśród listowia. Rocky to lubi - owszem, zwłaszcza rybki. Tablet traktuje łapą.




Posadzenie papirusa, który jest trawką do skubania, a z racji posiadania długich łodyg nadaje się też do zabawy - trącania łapą i obskakiwania. Młode listki owsa zasiane w doniczce nie wytrzymują konkurencji. Kot woli kłaczki z papirusa.

Zostawiamy uchylone drzwiczki do szafki z koszulkami dziecięcymi, ślicznie ułożonymi, a po chwili kot wszystko wyrzuca z szafki. Ale radocha! Możemy zacząć układanie w szafce od nowa!

Po pół roku mieszkania u nas kot uznał drapak za swój i używa go czasami. Czasami. W dalszym ciągu masakruje też tapczan w naszym największym pokoju, który jeden z gości nazwał salonem. I nie było cienia drwiny w głosie Gościa! Pewnie dlatego, że z tapczanu jeszcze nie wyłaziły białe kłaki, a powyginanego we wszystkie strony papirusa nie zauważył.

Pojawiły się jednak głosy, że kot nadaje się do reklamacji, bo nie chce siedzieć nikomu na kolanach. Jak nauczyć trzyletniego, dorosłego kota, że kolana człowieka są po to, żeby się na nich ułożyć i mrucząc zapaść w letarg? Zbieram pomysły!!!
P.S. Mruczenie opanował.