Strony

niedziela, 29 maja 2016

"Ciastka" z burakiem vel batony buraczane

Faza fascynacji Trudnej Matki burakiem trwa. Oto nowa odsłona. Na pewno zdrowa niesłychanie. Młodzież nawet zjada, choć wymienia tę przekąskę na trzecim miejscu: po lodach i truskawkach. Oryginalny przepis tutaj, a pod spodem modyfikacja z przypisami.


Należy przygotować:
2 buraki ugotowane i obrane ze skórki, a następnie starte na tarce z drobnymi oczkami*
50 ml wody
1 kubek wiórków kokosowych
1 kubek siemienia lnianego świeżo zmielonego**
4 płaskie łyżki kakao
3 łyżki miodu (lub inna jego ilość, zależnie od upodobań)
opcjonalnie: otręby, jako składnik zagęszczający

Wymieszać w dużej misce, ręcznie.
I już.

Z tego każą formować batony. Dałam wody za dużo, bo na oko, i batonów się nie dało zmontować. Dlatego z wodą uważajcie. Za to umieściłam masę w płaskim naczyniu, posypałam wiórkami kokosowymi i włożyłam do lodówki, a w niej całość zgęstniała na tyle skutecznie, że dały się z niej wykrawać miłe kształty foremkami do pierników.

* buraki te były częścią kilograma buraków ugotowanego za jednym zamachem do celów sałatkowych

** rzeczywiście len został zmielony przez Ojca Rodu i to zaledwie raz, a zatem nie był takim pięknym lnem mielonym, jaki się widuje w sklepach, ale był ŚWIEŻO zmielony i to się liczy. Cenne tłuszcze nie zdążyły zjełczeć, a witaminy się ulotnić.

 Właściwie gdyby nie ten miód, którego cennych właściwości nie chcemy tracić - można by całość poddać obróbce termicznej, może byłaby trwalsza czasowo. Ale na pewno uboższa w składniki pokarmowe, które uległyby rozpadowi pod wpływem wysokiej temperatury.

Smak: dominują wiórki i kakao, nieco, ale tylko nieco, śliską konsystencje nadaje całości len. Burak ginie w tłumie.  Całość jest ogólnie smaczna. U nas: rano zrobione - do wieczora zjedzone, choć wg oryginalnego przepisu można toto przechowywać w lodówce 2-3 dni.

UWAGA! Jedząc tak wysoko błonnikowy pokarm trzeba więcej pić. Koniecznie.

niedziela, 15 maja 2016

Ulubione piosenki żeglarskie - playlista

Szanta to piosenka żeglarska. Szantami na morzu marynarze urozmaicali sobie od zawsze monotonię żeglowania. Jest w nich mowa o codziennym życiu na okręcie, o tym czego marynarze się obawiali, za czym tęsknili. Szanty są świetne na wiosnę i lato, a na pozostałe pory roku jeszcze lepsze! My też śpiewamy szanty - głównie te w play-liście:


Kołysało, dlatego horyzont nie trzyma poziomu:)

Bum cyk cyk - Zejman & Garkumpel
Hej ho zagle staw - Zejman & Garkumpel
Pożegnannie Liverpoolu - Cztery refy
Pieśń wielorybników
Hiszpańskie dziewczyny
Morza psy - Kill Water
Bijatyka 24 lutego*
Cholerny sztorm*
Morskie opowieści
Gdzie ta keja
Hej, me Bałtyckie Morze
piosenka z filmu "Piraci" Romana Polańskiego
"Cała naprzód" piosenka z filmu "Podróże pana Kleksa"



* Gwiazdka oznacza utwory ze słownictwem niecenzuralnym, co może Wam przeszkadzać. W końcu Dziatwa kiedyś się z nimi zetknie. Są, ale to nie znaczy, że trzeba ich używać, chyba, że w szancie.
W "Bijatyce" przeszkadza mi obraz, mianowicie urywki z filmu "Piraci z Karaibów", które wydały mi się za mocne, jak dla 5-latka. Zwykle wyłączam obraz. Ale w "Cholernym sztormie" włączam, bo jest efektowny:)




Do czego używamy szant?
- Tańce i śpiewy przy komputerze w domu.
- Śpiew podczas dłuższych wypraw samochodem (śpiew i plaster przyklejony na pępek pomagają u nas na chorobę lokomocyjną, gdy w aptece zabrakło Aviomarinu w gumie do żucia, a tabletkę trudno połknąć - przetestujcie na sobie:)
- Śpiewy podczas długich wędrówek pieszych.
- Śpiew przy ognisku, a najlepiej w czasie rejsu - to jeszcze przed naszą Młodzieżą

Wskazane jest wydrukowanie sobie tekstów szant i trzymanie ich w schowku w samochodzie.



Szanty bronią się same - są melodyjne, łatwo wpadają w ucho, nietrudno się ich nauczyć, bo bardzo często zawierają fragmenty powracające się.

Mogą też służyć do pobudzenia zainteresowania tematyką morską szeroko pojętą (Kto to był Francis Drake? Co to jest wielorybnictwo? Dlaczego na wieloryby nie można przeważnie polować? A dlaczego jeszcze się poluje? A jakie sa w ogóle wieloryby? Czy współcześnie żyją piraci? Co oznacza słowo szkwał, kil, keja...? jak sie znajduje drogę na morzu?........)


Już teraz trzeba się zacząć uczyć śpiewać, żeby umieć to ładnie robić latem na morzu i jeziorze!


sobota, 7 maja 2016

Majowe inspiracje

Nareszcie fauna i flora dają się lubić, kontemplować i obserwować na różne sposoby. Poniżej kilka miłych czynności i obserwacji, które zdarzyły nam się niedawno. Może i Wam się trafią, Drodzy Czytelnicy, czego Wam bardzo życzymy.

Jak otrzymać dmuchawca w domu?
- zebrać kwiatostany mniszków lekarskich w pełnym rozkwicie
- wsadzić do wazonu z wodą
- cieszyć się ich wyglądem, a potem o nich zapomnieć
- najpierw kwiatki zamykają się i zużywają całą wodę, potem trwają w stanie nieciekawie wyglądającym przez dłuższy czas, a potem, całkiem niespodziewanie... robi nam się bukiet dmuchawców, którego nigdy nie donieślibyśmy z podwórka w tak idealnym stanie!



W czasie grzebania w ziemi można trafić na ogniście czerwone, bardzo małe "robaczki". Może to być lądzień czerwonatka należący do roztoczy, a zatem i do pajęczaków. Jeśli wytężycie wzrok - możecie policzyć robalowi odnóża i powinno być ich w sumie 8, co oznacza, że to pajęczak, a nie owad, bo ten miałby ich 6. Niestety rozmiar zwierzaka jest taki, że dobrze wyjąć z kieszeni lupę. Uwaga - umyka szybko!



A może trafią Wam się ciekawe znaleziska, np.
- skorupka jaja, z którego wylęgło sie już pisklę



- piórka ptaszka, którego pożarł piękny kot sąsiada (widzieliśmy go: czarny z białym wąsem i łapami)



kwiaty stokrotek, które zebraliśmy ratując je przed kosiarką. Literatura fachowa nakazuje zjadać je raczej w wersji świeżej, jako składnik sałatek, a tak w ogóle faworyzuje raczej liście stokrotkowe o właściwościach oczyszczających, moczopędnych i witaminizujących. Gratulujemy wszystkim wytrwałym, którzy będą zbierać drobniutkie stokrotkowe listki. Nam brakło cierpliwości.


Stokrotki parzące się na herbatkę - w smaku średnia szczerze mówiąc

- liście młodych malin, najlepiej leśnych - krzaka oskubać całkiem nie można, to byłoby nie fair, ale po trochu uszczknąć liści da się, a potem poddać je obróbce fermentacyjnej. Herbata z przefermentowanych liści malin jest bardzo smaczna! Świeżych liści, oraz niefermentowanych suszonych można też używać do celów herbacianych. Mają one właściwości lecznicze (przeciwgorączkowe, napotne itd. jak to maliny), ale też smakowe, napój jest słodkawy, ale nie mdły. Dobry przepis, jak postępować z malinowymi liśćmi można znaleźć na blogu "Kolory herbaty". Można też poeksperymentować z liśćmi jeżyn.

Liście malin przygotowane do fermentacji i wykonania herbaty, która jest naprawdę smaczna!