Jak jeszcze można zachować na dłużej łąkowe klimaty? Jest to metoda destrukcyjna, a zatem dla Młodzieży nie bardzo dydaktyczna ("Nie zrywaj niepotrzebnie roślin! Też chcą żyć. Skwer będzie brzydki. A jakby Tobie urwać ucho?" - takie teksty matek słyszałam).
Ale jeśli idziemy po łące, która ma być wkrótce skoszona pod siano dla krów na zimę? Albo, co gorsza, skoszona, bo nie mieści się w poczuciu estetyki władz miasta? Tak już jakoś jest, że preferują one płaskie zielone poletka (właściwie nie zielone, lecz w naszym klimacie - żółte i wyschnięte, bo wykoszona nisko trawa szybciej usycha), bez śladu stokrotki czy koniczyny.
Wtedy pozwalam na destrukcję.
Należy zabrać:
- kartkę papieru (może być ze sztywną podkładką, ale niekoniecznie), dobre są niezbyt gładkie, do akwareli itpd, ale zwykły papier do ksero jest ok.
- coś do pisania
- o ile chcemy mieć pewność jaki gatunek rośliny używamy do doświadczenia wskazany jest podręcznik do oznaczania roślin, albo aplikacja w telefonie (bezinteresownie wspominam o Flora Incognita...)
O ile kolor rośliny wyda nam się ciekawy bierzemy ją w rękę, zrywamy, miażdżymy w palcach i rozsmarowujemy po kartce w formie smugi lub plamki. Przy barwnej plamie lub pasku wpisujemy nazwę rośliny. Można wykorzystać płatki kwiatów, liście, owoce, w porywach korzenie.
I już.
Można jeszcze zadbać o estetykę pracy. Uporządkować gatunki wedle podobnych barw umieszczając je w tabelce lub innym ciekawym graficznie zestawie. Ale to juz zostawiam artystom. U nas tak to wygląda:
Spostrzeżenia: Niektóre kolory zmieniają się na skutek zmiażdżenia, niektóre blakną z czasem, inne są zadziwiająco trwałe. Popróbujcie sami. Miłej zabawy!
PS. Nie, nie zapominam, że mieścimy się w blogowej zabawie Bajdocji.