1. Spacery po ogrodzie i wyszukiwanie warzyw: "Gdzie rośnie... koper, buraki, seler?!". U nas jest dwójka Młodzieży, wiec był wyścig, kto pierwszy pokaże.
2. Fotografowanie jarzyn. Przy okazji zapoznałam Hanię z funkcją "makro" w aparacie fotograficznym. Jej zdjęcia wyglądają mniej więcej tak (stopy jako nieodzowny fragment obrazka:)
3. Własnoręczne wyrywanie z gleby, zrywanie z krzaków itd. Czasem trzeba sobie pomóc łopatą...
4. Krojenie i ścieranie na tarce zebranych jarzyn (mama wstępnie przygotowała do obróbki i umyła), podjadanie przy okazji.
5. Konsumpcja potrawy wykonanej z zebranych i pokrojonych warzyw. U nas drobno posiekane jarzyny udusiłam odrobinę podlewając (olejem i) wodą oraz soląc. A potem ten farsz włożyłam do gotowego ciasta francuskiego. I wyszedł podwieczorek na słono. Fajny!
6. A gdy zdjęć warzyw narobi się dużo, Dziecko siada przed komputerem i odgaduje nazwy warzyw. I właśnie to zamierzam zrobić z Jurkiem po opublikowaniu tego posta, a obrazki będą poniższe. Szanowni Czytelnicy mogą to zaproponować własnemu Małolatowi, zwłaszcza, gdy znowu z powodu horrendalnej temperatury/deszczu nie da się wyjść z domu.
A tego Jurek jeszcze nie rozpozna - zobaczę, jak Hania... |
Pamiętam, że gdy uczyłam jeszcze przyrody w szkole, pokazałam Uczniom slajdy z obrazkami warzyw. Właściwie chodziło o jarzyny rzadko uprawiane, żeby im trochę poszerzyć temat. Ale pokazałam wszystkie obrazki, jak leci, również te "łatwe". Był tam między innymi seler, z tym, że z korzeniami i nacią, taki, jak na zdjęciu powyżej, tylko bardziej czysty. No i miejskie dzieciaki nie wiedziały co to jest. Była to piąta klasa. Po prostu widują na co dzień selera w sklepie obranego z liści i korzeni. I to jeszcze są zapewne te wielkie selery, lekko pozieleniałe i wyczyszczone na amen. Pocieszam się, że gdyby powąchali to może by rozpoznali, a z samym obrazkiem mieli trudniej, ale i tak byłam przygnębiona faktem, że mają z tym problem. A ja im chciałam jarmuż pokazywać...
A zatem:
7. Rozpoznawanie warzyw organoleptyczne. Najpierw z zamkniętymi oczami - dotykiem, węchem, a potem, po pokrojeniu i umyciu jeszcze raz bezwzrokowo - zmysłem smaku.
To samo można oczywiście zrobić w wersji owocowej. Mam dylemat z tym, gdzie zaliczyć dynię. Właściwie zjadamy jej owoc, a więc do owoców... A rabarbar, któremu konsumujemy ogonek liściowy? Sprawa jest grząska...
A pomidory? A ogórki? A fasolka? Wiele warzyw to de facto owoce. Myślę, że lepiej się zdać na tradycyjny podział funkcjonalny a nie morfologiczny. Jakby dzieciom tłumaczyć, że truskawka to jest orzech, to by zgłupiały całkiem.
OdpowiedzUsuńO tak, ja też odpuściłam podziały - bo zaczęło się mieszać nawet tacie :) dzielimy tradycyjnie- dynia i pomidor to warzywa ale rabarbar to zagadka :)
UsuńTruskawka to orzech a pomidor i dynia to jagody :) itd :) he nawet nie ryzykuję - w gimnazjum dopiero tak mieszam
UsuńO, przepraszam - truskawka to nie orzech, a raczej rozrośnięte dno kwiatowe, do którego te orzechy (-szki) są przytwierdzone. Ananas też jest, ale nie jest owocem. Ale rzeczywiście w wieku młodocianym wszystko jedno, raczej liczy się jak smakuje:). Biedni gimnazjaliści:)
UsuńPiękne zabawy i podejrzewam, że samo uprawianie ich jest już bardzo atrakcyjne dla dzieci.
OdpowiedzUsuńMy lubimy jeszcze gotować z warzyw zupy na ogniu :)
http://emilowowarsztatowo.blogspot.com/2012/09/zupa-na-ogniu.html
Pozdrawiamy!
Obejrzałam. Fajne. Może my też kiedyś...
UsuńBardzo lubię takie zabawy. Super!
OdpowiedzUsuńDzięki za porcję wiedzy!
Ale smakowite warzywka, szkoda, że u nas za sucho i w ogóle... Wyrosła mi pietruszka i koper, twardziele.. albo może dlatego, że wyjątkowo w tym roku dużo deszczu latem jak na tutaj było:)
OdpowiedzUsuń