Miejska wyspa ciepła jest zjawiskiem nieprzyjemnym. Ale czasem po prostu nie można jej opuścić i trzeba w niej tkwić i czekać na lepsze czasy, mimo, że termometr pokazuje w cieniu 35 stopni. Co u nas się sprawdziło? Zobaczcie!
Miska z wodą na balkonie + pranie na sznurkach. Mokre pranie wieszamy tak, żeby Słońce na Młodych nie świeciło. Idealnie do tego nadają się wyprane poszwy czy narzuty. Można też zamoczyć suche, czyste prześcieradło i zapora słoneczna gotowa!
Uwaga! Do naszej miski wchodzili: roczniak i trzylatek na raz, w tym roku już by się nie zmieścili, ale taplanie się grupowe to dodatkowa atrakcja.
Fontanna wytryskująca z chodnika - jest u nas taka niejedna. Zostawić czapki na głowach, nie zapomnieć zabrać ręcznika, pozwolić taplać się z umiarem, bo woda może być naprawdę zimna i można wychłodzić organizm za mocno (mimo upału). Pozwalam biegać na boso, myślę, że klapki sprzyjałyby poślizgom bardziej. Uczulić, żeby Dziecko nie piło wody z fontanny (widziałam taki obrazek), posmarować przeciwopalaczem.
Wizyta w muzeum.
Rajd po zabytkowych kościołach (zwłaszcza gotyckie wnętrza wioną chłodem).
Teatr lub kino.
Biblioteka publiczna.
Powyższe wnętrza mają klimatyzację, albo grube mury, wewnątrz których jest chłodno nawet w największy upał. Muzea i kościoły są w upały zwykle całkiem opustoszałe, co bardzo lubię:) W "naszej" bibliotece można się dodatkowo rozerwać, grając w gry (do użytku darmowo w godzinach pracy biblioteki, nagroda dla rodziny najintensywniej grającej w czasie wakacji), układając klocki czy puzzle, są nawet zajęcia fitness dla mam z małymi dziećmi czy inne warsztaty rodzinne z dziećmi wmontowanymi w scenariusz tychże.
Wybrane miejsca w centrum handlowym - najlepsze są:
- księgarnie z wykładziną dywanową, na której można usiąść i oglądać książki
- centra typu ogród-dom, gdzie można testować huśtawki, zjeżdżalnie, hamaki itpd.,
- sklep zoologiczny, gdzie podglądamy zwierzęta na sprzedaż
Całej reszty unikamy, albo przed wejściem umawiamy się, że dziecko może sobie zażyczyć jedną zabaweczkę albo coś do konsumpcji (w domu, bo na zakupach ma się przecież bardzo brudne ręce, chyba, że jedzą wszyscy i wtedy myjemy ręce przed) za określoną przez rodziców, niewielką kwotę.
Zawsze można też poprzebywać w parku ze starymi drzewami, jeśli się takowy ma w okolicy. Przydają się wszelkiego rodzaju zraszacze do roślin czy śmingusówki, które ostały się po Wielkanocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz