Mama czyta książki, zupełnie nie poświęcone kwestiom wychowawczym, ale niechcący trafia na fragmenty o wychowaniu traktujące. Wyciąga z nich wnioski i potem ciemięży biedne dzieci. Domaga się samodzielności, niezależnego myślenia i rezygnacji z e-atrakcji, wykonywania bez szemrania rozmaitych, ciężkich, czynności domowych. Przekazuję te inspirujące fragmenty innym Mamom, żeby też mogły ciemiężyć biedną dziatwę oraz zajrzeć do ciekawych lektur.
Z książki p.t.: "Róża" autorstwa Róży Thun (Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków, 2014):
"Nie mieliśmy nigdy telewizora w domu, żeby dzieci nie przesiąkły propagandą komunistyczną i wstrętnym językiem*. Nie oglądaliśmy dobranocek. Uczyliśmy się wierszy na pamięć**, graliśmy w gry, mama czytała nam na głos."
"Wychowywano nas w przeświadczeniu, że wszyscy nasi przodkowie byli wprost nadzwyczajni, co zobowiązuje do tego, żebyśmy byli grzeczni, religijni, uczyli się porządnie, zachowywali przyzwoicie."* Obecnie w dalszym ciągu trzeba walczyć ze wstrętnym językiem i ogłupiającymi filmami. W tej materii nic się nie zmieniło.
** Moja Córka w 4-ej klasie nawet nie omawia wierszy na lekcji, a co tu dopiero mówić o uczeniu sie na pamięć?
Niekoniecznie wynika to z powyższych cytatów, ale książka skrzy się humorem, wspomnienia Autorki są niezwykłe - wiele zdarzeń, które były jej udziałem - dane było w ogóle nielicznym. Przygodowo, niekonwencjonalnie, a zarazem tradycyjnie - czyta się jednym tchem!
Anna Przedpełska-Trzeciakowska, "Jane Austen i jej racjonalne romanse", Wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2014
"Na czym polegała edukacja domowa młodych panien na głuchej prowincji? Panien, których głównym celem było zdobycie męża zdolnego zapewnić byt przyszłej rodzinie? Do tego, w gruncie rzeczy, wystarczała wiedza domowa, której nie należy traktować lekko, bo zawierała niemało. Prowadzenie na wsi dużego domu, niemal samowystarczalnego organizmu, stanowiło poważną umiejętność i wymagało znajomości wielu praktycznych dziedzin, a niekiedy i dużej inwencji. Trzeba było znać się na kuchni, warzywniku, kurniku i oborze, umieć zaplanować kolejne etapy wielkiego prania, doglądać służby i pilnować czystości i porządku, ba, trzeba było nie tylko nadzorować kucharkę, lecz także wiedzieć, jak się robi mydło czy proszek do zębów, czernidło do butów czy atrament, bo wszystkie te najpotrzebniejsze artykuły wytwarzano wówczas w domu. A do tego jeszcze codzienna konieczność: szycie. Nie tylko haft czy obrębek, lecz także nicowanie, przerabianie starego na nowe - proszę mi pokazać dzisiejszą pannę, która będzie umiała to wszystko i w dodatku czytała Shaftesbury`ego!"
ale jest i pociecha na kartach książki:
"... Jane po porannych fortepianowych ćwiczeniach szykowała o dziewiątej śniadanie dla domowników. W jej pieczy znajdowała się herbata, cukier i wino - czyli najcenniejsze, bo importowane produkty, trzymane w owym czasie pod kluczem. (...) Na tym kończyły się jej obowiązki domowe."Szczerze i subiektywnie powiedziawszy książkę te czytało mi sie lepiej niż wszystko co znam z Jane Austen:)
Maria Czapska, "Europa w rodzinie. Czas odmieniony.", Wydawnictwo Znak, Kraków, 2004.
Cóż, nie jest to może szczególnie lekka lektura, ale i młode życie autorki przypadło na realia niełatwe.
"Ubierano nas ze skrajną prostotą.(...) Mimo dobrze ogrzanego domu cierpiałyśmy, Karla i ja, zimą stale na oziębieliny (engelures) rąk i nóg - nie pamiętam ani ciepłych pończoch, ani pantofli filcowych (...) na lato rymarz domowy, Tołłoczko, robił nam sandałki. Myłyśmy się tylko zimną wodą. Zalecano moczyć nasze kończyny w rozgotowanych kasztanach, co było obrzydliwe i nie przynosiło żadnej ulgi. (...) czesano nas zawsze gładko, włosy ściągnięte w warkoczyk na szczycie głowy, wpleciony do reszty w warkocz na plecach, o żadnym strojeniu się nie było mowy" - tak pisze przedstawicielka rodziny skoligaconej z najwybitniejszą arystokracją ówczesnej Europy.
Potem było jeszcze gorzej:
Poczet niemądrych, zdewociałych, zatwardziałych w swych poglądach, zupełnie nieczułych na potrzeby dziecka nauczycielek sprawił, że to dzieciństwo było wyjątkowo trudne, ograbione z wielu niewinnych radości, dojrzewanie szczególnie żmudne i bolesne. Nie było wtedy w zwyczaju, aby rodzice ingerowali w metody wychowawcze nauczycieli, nie mieli też potrzeby interesowania się nimi, dzieci były bierne, nawet do głowy by im nie przyszło poskarżyć się komukolwiek. Mimo rudnych fragmentów o dzieciństwie Autorki książka jest wspaniałym dokumentem czasów, w których przyszło jej dorastać.
I jeszcze jedna wdzięczna lektura: "Matki sławnych ludzi" wyboru Ruth Midgley, wzbogacone o dwóch Polaków, żeby polskiemu czytelnikowi było miło:) (Świat Książki, 2014).
Ciekawostka z książki: Matka Ala Capone zawsze mówiła o nim "To dobry chłopak!". Mama wszak zawsze powinna wierzyć w swoje dziecko, prawda?
A na deser film p.t.: "Captain Fantastic" dla wszystkich tych, którzy myślą czasem o tym, aby "rzucić to wszystko" i zaszyć się ze swoimi bliskimi w dziczy, żyć w zgodzie z naturą, z dala od cywilizacji, wychowywać swoje dzieci bez komputerów i hot dogów, oddychać czystym powietrzem pozbawionym benzopirenów. Nie jest to film dla dzieci, tylko dla rodziców, no, może dla starszych natolatków. Polecam serdecznie i dziękuję za namiary na film Autorce bloga "Ekomania".
Piękne. No po prostu piękne :) Gratuluję refleksyjności tego wpisu i niezwykle trafnego podparcia cytatami. Pozostaję pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńPiękny. No po prostu piękny ten komentarz. Dziękuję, że KTOŚ się zlitował i mi to tutaj tak wdzięcznie zapisał:)
OdpowiedzUsuńAniu - poszłam szukać Róży:)
OdpowiedzUsuńWierzę, że Ci się spodoba. Zobacz jeszcze film:)
OdpowiedzUsuń