Już po świętowaniu i wszystkie jaja zjedzone. Zamieszczam tu jednak dokumentację, bo może mi się ona przydać za rok i potem. Chodzi mianowicie o kolory pisanek.
"A wiesz mamo, że można jaja włożyć do łupin z cebuli i będą miały ładny kolor?" - zapytało moje młodsze Dziecko sensacyjnym głosikiem.
No, nie popisałam się.
Taka jestem naturalistyczna matka, a tu dziecko ma podstawowe braki w pisankorobieniu. Nie mogę zwalić całej winy na Dziadka, który co roku montuje z myślą o nas sporą michę cebulowych pisanek i przyjeżdżamy na gotowe. Dobrze, że to robi, bo nasze są często dramatyczne w swym wyrazie (np. te zeszłoroczne okopcone na czarno i umazane w wosku...). Wszelako pokazać dzieciom barwienie cebulą trzeba.
Córka wysłana do najbliższego warzywniaka przybyła ze smutną wieścią, że łupiny wyszły, ale zaprzyjaźniony sprzedawca nie chciał nas zostawiać na lodzie, więc dał nam łupiny z cebuli czerwonej, bo takie tylko mu zostały.
Ponadto włożyliśmy jaja do łupin tradycyjnych, z których oskrobałam wszystkie nasze zasoby cebulowe.
Włożyliśmy też jaja do naparu z liści pokrzywy, czarnej herbaty i kompotu z aronii.
Do przetestowania pozostają koniecznie:
- kurkuma
- buraki czerwone
- sproszkowana czerwona papryka
- inne niż pokrzywa zielone liście (szpinak? odwar ze skrzypu?)
Idea, w skrócie, polega na tym, żeby suchy surowiec zalać wodą, zagotować i uzyskać kolorowy roztwór, którego oddziaływanie na skorupkę jajeczną wzmacniamy dolewając do niego ocet (który, jak wiadomo wchodzi w reakcję powierzchniową ze skorupką, co ułatwia wniknięcie weń barwnika). Następnie uzbrajamy się w cierpliwość i wytrwale moczymy jaja w kolorowych roztworach (łupiny i inne farfocle wcześniej odcedziliśmy) dbając by były w całości zanurzone.
Jajko o pożądanej barwie wyjmujemy delikatnie łyżką na talerz i czekamy aż wyschnie.
Albo i nie.
Jak się okazuje mokre jajo jest idealne do tego, aby na nim wydrapać zapałką/wykałaczką wzorek. Barwnik łatwo schodzi i żadne tam żmudne drapanie nie musi mieć miejsca. Warunek: rzecz cała wykonujemy na świeżo, delikatnie trzymając w palcach mokre jajo (a kolorowy barwnik kapie nam po ubranku i na podłogę, ale to naprawdę detal).
Można też uzyskać ciekawe wzorki próbując osuszać jajo ściereczką - wychodzą takie artystyczne maźnięcia:)
Myślę, że wszystko to wina chluśnięcia octem hojną ręką.
Z czerwonych cebul kolor wychodzi brązowy, u długo trzymanych w roztworze jaj - bardzo ciemno brązowy.
Z herbaty - jasny brąz. Z pokrzywy- kolor oliwkowy. Cebula żółta daje kolorystykę jednak najpiękniejszą - od ciemnej żółci po głęboką czerwień.
Aronia daje fiolet i to ładny!
Najlepsze jest to, że całość półmicha prezentuje się ładnie.
Żegnajcie chemiczne barwniki pseudospożywcze!
Żegnajcie plastikowe nalepki najajeczne!
Gwoli kronikarskiej rzetelności dodajmy, że malowaliśmy też wydmuszki plakatówką (brać raczej gęstą, wody minimum) i pryskaliśmy całość kontrastowym kolorem za pomocą szczoteczki do zębów. Wychodzą piegowate jaja, inspirowane piękną książką Jerzego Gotzmana i Bolesława Jabłońskiego p.t.: "Gniazda naszych ptaków" (PZWS, Warszawa, 1972, do zdobycia w antykwariacie, jak mniemam), jakże abstrakcyjną dla mieszczuchów.
Jaja takie umieszczamy w "gniazdeczku" i otrzymujemy dekorację stołowoświąteczną na jarmark szkolny (wygrywając przy tym bon do Empiku:).
Podstawę do gniazdeczka zawdzięczamy Psu w Swetrze, który organizuje bazar - giełdę, w celu pozyskania środków na leczenie kota. Cel to szczytny - zajrzyjcie, może Wam się coś spodoba?
P.S. Post ten miał ukazać się przed Świętami Wielkanocnymi, w ramach miedzyblogowego projektu "Matematyka na święta 2" wzbogacony o zadania z procentów dla klasy V szkoły podstawowej, z którymi zmaga się Dziecko. Z powodów infekcyjnych nie daliśmy rady, ale i tak w linku do projektu znajdziecie mnóstwo linków do projektów tych, którzy mieli czas i zabawiali się z dziećmi pięknie, świątecznie i matematycznie.
Dziękuję Bajdocji serdecznie za zaproszenie do projektu i mam nadzieję, że będę miała okazję zrehabilitować się, gdyby nadarzyła się okazja do projektu "Matematyka na wakacje" lub "Matematyka na Boże Ciało" lub "Matematyka na 3 Maja":)
O! To jednak słomkowe cósie się do czegoś przydały! Wiedziałam, że idą w dobre ręce.
OdpowiedzUsuńDzięki za podlinkowanie bazarku!
Człowiek całe życie się uczy - jakoś nie wpadłam na to, żeby do roztworów dodawać ocet. Po prostu gotuję jaja w owych roztworach, bo lubię intensywne barwy.
Pisanki fajne i oryginalne, ale gniazdko wymiata! Wygrałoby również w konkursie dożynkowym ze względu na materiał gniazda :)
UsuńNie napisałam, że Bracia też zmontowali własne gniazdka, bo nie chcieli być gorsi od Hani - jeden cały z kłosami, a drugi z 2 barankami i świeczką - dożynki mamy w kieszeni:)
UsuńRaczej dopiero w grudniu kolejna "Matematyka na święta".
OdpowiedzUsuńInne propozycje też kuszące, ale wcale nie jestem Wam do nich potrzebna;-)
Jesteś, gdyż stanowisz natchnienie i motywację!Pozdr.
UsuńA nie może być Majówka z Matematyką?
UsuńWszystko może być z matematyką (lub bez) nawet bez Buby ;-P
OdpowiedzUsuńNie sądzę. Myślę, że Frajda ma rację. Buba stań w prawdzie - to ty rozpętałaś te matematyczne demony ;)
UsuńTylko świąteczne ;-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJakie demony? Przyjemnności!
OdpowiedzUsuńMówisz i masz:
Usuńhttps://bajdocja.blogspot.com/2018/04/projekt-matematyka-w-plenerze.html
ZAPRASZAM :-)
Inspirujący blog oraz fajne pomysły :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten blog to naprawdę fajny blog :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń