Obserwacje i eksperymenty przyrodnicze dla dużych i małych
Strony
▼
środa, 18 lipca 2018
Jak zbudować szałas za pomocą dzieci?
Metoda naszego Ojca
Rodu jest następująca. W czasie popasu w leśnej głuszy nic nie
mówić, tylko zabrać się do roboty. Przynieść kilka rozrzuconych
kłód i oprzeć je o sporą sosnę. Wtedy Młodzież podjadająca do
tej pory leniwie jabłka i migdały, zrywa się na równe nogi i
woła: „Budujemy szałas!”. Wtedy już wszyscy wszystko wiedzą.
Żeby zaistniała
taka sytuacja Ojciec Rodu przygotowywał pod nią grunt często
wieczorową porą oglądając filmiki na jutubie. W filmikach tych
dobrze zbudowani panowie w różnych częściach globu zabawiają się
w lesie konstruując prymitywnymi technikami szałasy w rozmaitych
wersjach i z różnych materiałów. Niektórzy lepią ziemianki, inni
wyplatają kurniki lub zagrody dla trzódki, jeszcze inni montują rurociągi z bambusa, a jeden to nawet wytapiał żelazo. Wszystkie
filmiki mają tytuły w stylu „Primitive technology” czy inny
surwiwal. Poszukajcie sobie, jest tego na pęczki. Summa summarum
wolę, żeby Młodzież oglądała to, niż durne kreskówki, czy reklamy.
Gdy Młodzież angażuje się w pracę Tatuś tylko instruuje poszczególnych
budowniczych, co i gdzie mają kłaść, i jaki surowiec do budowy
przynosić. Najpierw chodziło oczywiście o gałęzie różnych gabarytów, a potem również o mech do wyścielenia wnętrza, korę
do obłożenia dachu, suche trawy do ozdobienia i uszczelnienia
całości.
W chwili kryzysu, gdy w upale budowniczym opadały siły, Ciocia zwiększyła motywacje do pracy zapowiadając groźnie, że kto nie będzie budował szałasu, ten nie dostanie lodów. Wtedy ci, którzy się jeszcze ociągali - zerwali się, pełni nowych sił:)
A potem powstała
jeszcze ławka.
A gdy już wszystko było gotowe (Tata stale zabawiał się nanoszeniem poprawek i uzupełnień) można było poćwiczyć posługiwanie się nożem. Czemu nie?
Warto dodać, że
trafiło nam się w lesie miejsce po wyrębie i to jakimś
bałaganiarskim. Kawałki drzew w różnej wielkości
rozrzucone były to tu, to tam i to, jak było widać po ich stanie, leżały tam już od dawna. Przykre to było, że sporo drzew ścięto zupełnie niepotrzebnie, po to tylko, żeby zostawić je na wyschniecie, a potem zbutwienie wyrąbując kawał lasu. Mogły sobie przecież rosnąć, produkować tlen i szumieć na wietrze. Smutne.
Fantastyczny schron wyszedł z twórczo pozyskanego materiału. Ławeczka przyjemna, że chce się na niej zatopić w tej leśnej głuszy:)
OdpowiedzUsuńZostałam skrytykowana, że zamieściłam fotkę niedokończonej ławeczki. Finalny efekt jest rzeczywiście wygodny i można się zatapiać:)
OdpowiedzUsuńciekawy blog fajne inspiracje
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie czyta sie wasze komentarze :)
OdpowiedzUsuńMnie sie podoba oby tak dalej !
OdpowiedzUsuńwygląda fantastycznie !
OdpowiedzUsuńmoj ulubiony blog
OdpowiedzUsuń