Dzięki naszej najstarszej Latorośli, która ma hopla ekologicznego, wprowadziliśmy w czyn wiele pożytecznych działań, o których wcześniej wiedzieliśmy, ale jakoś tak się nie składało... Wszelako chyba to my jesteśmy (przynajmniej częściowo) sprawcami "hopla ekologicznego" dziecka. Czas się pochwalić tym, co udało nam się wspólnie zmienić w naszym domu.
- nie kupujemy już żadnych żeli pod prysznic czy płynów do kąpieli. Używamy mydeł w kostce, szukając tych zapakowanych w papier nie powleczony plastikiem (bardzo trudny w recyklingu)
- porzuciłam kremy do twarzy zasobne w konserwant, wybielacz, substancje zapachowe i podtrzymujące właściwą konsystencję. Przerzuciłam się na olejki, najlepiej w szkle (Drogeria Natura). Olejek z pestek malin przeszedł pomyślnie testy, lubię też ten z migdałów i pestek awokado. Inne czekają w kolejce do testów.
- do słoika sprzedają nam też w warzywniaku rzeczy na wagę, np. śliwki suszone, a latem jagody; truskawki wejdą do kobiałki, którą można również kupić w jarzyniaku. Oddajemy tam również wytłoczki po jajach, które chętnie przyjmują.
- na chleb mamy specjalny worek z tkaniny, który służy tylko i wyłącznie do noszenia chleba
- nabyliśmy maszynkę do golenia na żyletki, aby nie kupować plastikowych jednorazówek. Pierwsze testy wypadły pomyślnie, choć trzeba być bardzo ostrożnym, bo łatwo się zaciąć.
- zaczęłam też próby wyścielania kosza na śmieci papierem. Użytkujemy stare rysunki dzieci i gazetki reklamowe. Nie wystarczy wyścielić dna - trzeba wyścielić też ścianki, a raczej dościelać je w trakcie wypełniania kosza. Sporo z tym zachodu. Po wyrzuceniu śmieci wypada przynajmniej wypłukać śmietnik, zanim się go na nowo wyścieli. Zużywamy tu wodę, no i te papiery. Sama nie wiem, czy to bardziej ekologiczne. Wiem, że worki biodegradowalne nie łatwo rozkładają się na zwykłym wysypisku śmieci. Nad tym musimy się jeszcze zastanowić. Czekam jak i kiedy spółdzielnia mieszkaniowa zechce wyegzekwować od nas segregację odpadów kompostowalnych.
- nie używamy ręczników papierowych od dawna, za to używamy sporo szmatek z dziecięcych koszulek, które się często pierze, bo i tak przy pięcioosobowej rodzinie piorę codziennie.
- chusteczki higieniczne w plastikowych opakowaniach używamy tylko wychodząc poza dom, a w domu posługujemy się chusteczkami z pudełka.
- w Kauflandzie kupiliśmy cienkie siateczki na owoce, czy warzywa, których należy używać zamiast jednorazowych woreczków. Są lekkie, jak jednorazówki. Pomysł ten wydał mi się z początku kontrowersyjny, bo żeby unikać zużywania plastikowych woreczków kupuję sobie plastikowe siateczki, Wkrótce pojęłam, że chodzi tu o wyrobienie w sobie odruchu, żeby nie tylko zabierać na zakupy własną płócienną torbę, plecak, czy koszyk, ale zabierać też własne woreczki na pomarańcze i marchew. One wcale nie muszą być jednorazowe. Mogą być 2-, 3-, 4- i więcej razowe. Te siateczkowe plastiki są może troszkę bardziej wytrzymałe, ale w końcu polegną. Za to odruch ich zabierania ma w człowieku zostać na stałe.
- kupujemy proszek do prania w tekturowych pudełkach, z certyfikatem EcoLabel. I tak te wszystkie foliowe powodowały u niektórych z nas swędzenie i zaczerwienieni skóry. No i wielka zaleta - nie pachną one bardzo mocno. Płynów do płukania tkanin też nie używamy. Nie kupujemy też żadnych domestosów czy cifów - czyścimy własną pastą do szorowania, z mydła i sody.
Porażki: o nich innym razem, bo jest ich zbyt wiele, ale największa jest taka, że wszystkiego tego nie da się kupić w jednym miejscu, tylko trzeba biegać zygzakiem po mieście, jeśli chce się być bardziej ekologicznym, a doba ma 24 h i to się na razie nie zmieni.
Refleksje: kwestie sposobu pakowania produktów przez producentów i dystrybutorów powinny być regulowane odgórnie i powinno się w nich nakazać szczegółowo unikanie plastików tam, gdzie tylko można. Nasz rząd, tak skuteczny w przeprowadzaniu swoich zamierzeń na siłę, mógłby tu się wykazać. Ale się nie wykaże przecież.
A w ogóle sprawa jest beznadziejna. Widzimy to za każdym razem, gdy wyrzucamy nasze śmieci, np. do śmietnika pod blokiem tekturowe opakowania po pizzy wrzucane są regularnie do śmieci zmieszanych, a 1 metr dalej stoi śmietnik na makulaturę. Zaś w szkole moich dzieci uczniowie segregują odpady, a sprzątaczka i tak zbiera je wszystkie razem (i dzieci to widzą, jak wychodzą po lekcji na korytarz, zaraz po lekcji o recyklingu:). Namawiam je na grzeczne zwrócenie uwagi owej pani. Niech działają samodzielnie na rzecz środowiska.
:( Niestety pudełka po pizzy prawidłowo trafiają do zmieszanych. Do makulatury nie można wrzucać papieru, który miał kontakt z tłuszczem, bo nie tylko sam się nie nadaje do przerobienia, ale całą partię mogą cofnąć z taśmy.
OdpowiedzUsuńTaaak...? Nie wiedziałam. Ale one są jakoś mało tłuste - wieczka, w każdym razie wcale. Może mam w bloku mieszkańca o wysokiej świadomości ekologicznej. To krzepi:)
UsuńAniu, super!. Ja dopiero raczkuję...
OdpowiedzUsuńI przy okazji polecam "chemiczną" książkę Mai Thi Nguyen-Kim "Śmierć przy myciu zębów" ;)
obiecujący tytuł:)
Usuń