Ten ambitny tytuł tylko tak ładnie wygląda. Realia są prozaiczne i wymagające sprzątania. Zaczęło się niewinnie od pracy z gotowcem, który ma nam umożliwić wyhodowanie niebieskich kryształów.
Po skończonej produkcji kryształów (których nawiasem mówiąc nie widać, a instrukcja mówi, że owszem, powinny już rosnąć) Jurkowi było za mało mieszania. "Mamo, daj mi coś jeszcze! Będę robił eksperymenty!"
Wystąpiłam z tradycyjnym zestawem: kwasek cytrynowy+soda oczyszczona. Mieszał na sucho, dolewał wody, pieniło się, występując z brzegów itd.
Potem dziecko zapragnęło kolorów.
Zwykle na tym etapie pozwalam na kolorowe roztwory z bibułki. Ale bibuły brakło, a poza tym barwi ona dłonie i blat stołu na jakiś czas, a blat mamy nowy...
Zaproponowałam kisiel barwy różowej.
Potem doszła kurkuma (żółty!).
Następnie kawa zbożowa instant i kakao (odcienie brązów).
Mleko krowie surowe (resztka), jako dawca bieli.
Ścinki surowego buraka czerwonego dały nam kolor różowy (byłam w trakcie przygotowywania warzywa do wyciśnięcia soku i Młodzi świsnęli mi obierki).
Nieopatrznie zapomniałam o czerwonej papryce w proszku, ale przecież też by mogła być.
Na końcu dostali mąkę ziemniaczaną i płynnie przeszli do rozrywek z cieczą nienewtonowską, co jest zwykle bardzo wciągające.
Naczynia:
- różnych rozmiarów przezroczyste pojemniki plastikowe, a potem, gdy ich brakło - szklane (w tym nasza jedyna krystalizatorka)
- plastikowa pipeta
- bagietka (też plastik)
- łyżeczki do herbaty
- talerzyki białe, porcelanowe
- strzykawka
Niezbędne dodatki:
- co najmniej 3 ścierki sporych gabarytów
- jakaś inna czynność w kuchni, która zajmie matkę i nie pozwoli jej na ciężkie westchnienia na widok umazanej podłogi, ubranek i (tak, niestety) ściany.
Czynności konieczne:
Ostrzec odpowiednio wcześnie przed definitywnym końcem zabawy, żeby się przyzwyczaili do myśli, że już ostatnie dzwony, żeby jeszcze coś wymieszać.
Nakazać Dziatwie dokładne posprzątanie wszystkiego, łącznie ze ścianą (tu bardzo się sprawdzają wilgotne chusteczki dla niemowląt lub wilgotny papier toaletowy). Poprawić to, co rozmazali, albo dręczyć tak długo, aż sprzątną dokładnie (zależnie od Waszych metod wychowawczych).
Wreszcie zmusić do przebrania się i przebrać tych, co sami jeszcze nie potrafią, albo tylko mówią, że nie potrafią, bo im tak wygodnie.
Podać wreszcie ten sok wyciśnięty z buraków i jabłek.
PS. Oczywiście nie podejrzewam, że kurkuma jest rzeczywiście ekologiczna. Takiego znaczka żadne z opakowań nie miało. Pozostaje mieć nadzieję, że jadalne kolorki nie są zbyt mocno wysycone randapem.