W czasie, gdy Polacy zabierają się do mordowania i przyrządzania karpi - u nas temat zgoła inny. Tatuś przyniósł nam ślimaki afrykańskie (Helix aspersa). Wpuściliśmy je do miski, a one z niej wyszły, by pozwiedzać wannę. Tata przyrządził je w przemyślny sposób i zamroził, a niedawno uraczył nas ślimakami na kolację.
Młodzież nie chciała jeść większych dawek, choć spróbowali. Powiedzieli, że niedobre. Wierzę, że były przyrządzone zgodnie ze sztuką: skąpane w pysznym maśle czosnkowym. Muszle poszły na
naszyjnik dla Hani, zaśluzowana wanna do szorowania
, choć wyczytałam, że na bazie ślimakowego śluzu robi się kosmetyki. Może nie trzeba było tak szorować...
|
Segregacja ślimaków. Jak się okazało wszystkie były żywe i żwawe. Jurek pokazuje paluszkiem, Tata w pozycji modlitewnej - na kolanach przy wannie. Dwa osobniki, które ocknęły się najpóźniej dostały wolność. |
Kto wymyślił przyrządzanie ślimaków i to w dość zawiły sposób (przepisu Wam oszczędzę, można znaleźć w sieci)? Pewnie
wygłodniali Francuzi, gdy nic im się nie trafiało do jedzenia. Ale jak to się stało, że właśnie te zwierzęta wylansowane zostały na coś
szczególnie wykwintnego? Tego nie jestem w stanie zgłębić, a może nie jestem w stanie się na nich poznać...
|
Mięczaki upieczone - częstujemy się... |
|
Ze skorupki wylewa się na chleb stopione masło czosnkowe, a potem patyczkiem wydłubuje ślimaczka:) A właściwie tylko jego nogę. |
Zgładzenie i zjedzenie ślimaków trochę kłóci się z moimi wcześniejszymi uwagami na temat miłości do wszystkich stworzeń, konieczności ich ochrony i dawania im prawa do życia. Kiełbasę wszak jadamy, choć nie bywamy przy zabijaniu głównego jej składnika. Młodzież tym razem pytań nie miała, ale wcześniej tłumaczyłam im, że są zwierzęta hodowane specjalnie po to, aby je zjeść. Inne zaś, szczególnie te, których jest mało - są niejadane i trzeba je chronić. Trochę pachnie Orwellem ("Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych"), ale tak jest urządzony świat.
A żeby Szanowni Czytelnicy nie myśleli, że my tak całkiem inaczej niż ogół, zanotuję, że i karpie miały u nas swoje 5 minut (a nawet więcej) .Zdjęcia nie nadają się do publikacji:)
:) No to u Was widzę "na bogato" :)
OdpowiedzUsuńOj, tak:)
UsuńO! W życiu ślimaka nie zjem, podobnie jak kawioru oraz innych pyszności. Chyba nie nadaje się na salony :)
OdpowiedzUsuńN ie było Wam ich szkoda?
Karpi też nie jadam od czasu kiedy to dowiedziałam się jak skończył ten w wannie.
Mi było ślimaków szkoda. Ale byłam odosobniona w tym poglądzie, bo reszta chciała ich spróbować, albo choć dłużej poobserwować, jak biegają po wannie. Świni mi nie szkoda, bo nie widzę, jak ją mordują i szynkę lubię. To się nazywa wyparcie. Nie umiem się zdobyć na wegetarianizm, ale wydaje mi się, że i tak mięso jadamy niezbyt często, w porównaniu ze statystyczną polska rodziną. Na obiad tak ze 2-3 razy w tygodniu.
UsuńO proszę, kiedyś spróbowałam ślimaka i najbardziej smakowało mi masło czosnkowe ;-))))
OdpowiedzUsuńW zasadzie jestem tego samego zdania:)
UsuńWłaśnie natrafiłam na Pani blog, i muszę przyznać że pisze Pani bardzo ciekawie. Ja bym chyba nigdy nie byłabym w stanie wziąść do ust ślimaka... ble. Podziwiam kogokolwiek, kto odważył się spróbować ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kikitomi
Dziękuję za miłe słowa i zapraszam ponownie.
UsuńMordowanie ślimaków jest samo niehumanitarne jak rzeź karpi. I to i to zwierzę i czuje.
OdpowiedzUsuńŚlimak ma jednak system nerwowy o nieco prostszej budowie, niż karp. Ale tak - zgadzam się - każdy żywy organizm chce żyć i czuje, gdy jest zabijany: i dziecko mordowane w czasie wojny i tasiemiec. Zabijania dziecka nie jestem w stanie pojąć, ale w przypadku karpi i ślimaków chodzi właśnie o to, żeby je zabijać humanitarnie, czyli szybko i skutecznie. I tego staram się trzymać. I tego uczę moje dzieci - nie wyobrażam sobie, żeby któreś z nich znęcało się nad jakimkolwiek zwierzęciem, nawet ślimakiem.
Usuń