Wiosna za pasem, trzeba by wspomóc organizm witaminami i solami mineralnymi, bo w pamięci mam jeszcze zeszłoroczną grypę, której ulegliśmy wszyscy, jak jeden mąż.
Na parapecie tkwią cebule - oczekujemy na szczypior.
Ze strony "Na Ogrodowej" zaczerpnęłam pomysł na hodowlę młodych listków "baby leafs". Posiane w pudełkach po sklepowych kruchych ciastkach stoją obok cebul. Co prawda nie będzie ich dużo i zawsze mamy opór, żeby w 3 minuty pożreć listki, które się hodowało z namaszczeniem przez pewien czas, ale jednak zrobimy to i mam nadzieję, że nas dowitaminizują na przednówku. Nie zapomnieliśmy tez o rzeżusze.
Można też zbierać dziko rosnące młode listki wielu gatunków, np:
- mniszek lekarski
- bluszczyk kurdybanek
- podagrycznik
- czosnek niedźwiedzi (tego już nam się udało w tym sezonie zakosztować)
- stokrotki
- krwawnik
Kwas buraczany już się zrobił. Można nastawiać nowy. Poprzednim razem udało mi się nakłonić Jurka do wypicia całej szklanki, bo testował przez jaką rurkę lepiej się pije - wąską czy grubszą i dosypywał sobie soli (licznymi szczyptami) oraz mieszał łyżeczką i degustował czy dobre. Ostatnią porcję wypili bez zająknienia do Babcinych Pierogów, choć nie w tej ilości, w jakiej bym chciała...
Z książki zaczerpnęłam pomysł na "paszteciki" z różnych kasz. Przetestowałam następujące składy (zmodyfikowane przepisy oryginalne, bo robiłam z tego, co akurat miałam pod ręką):
1. Pęczak, kasza jaglana, masło orzechowe, obtoczone w otrębach owsianych
2. Ryż, kasza jaglana, słonecznik, masło orzechowe - obtoczone w resztce otrębów i tartej bułce
3. Ryż, gotowana marchew, zmielone siemię lniane i niemowlęcy kleik kukurydziany dla zagęszczenia, obtoczone w wiórkach kokosowych
Z tych zestawów należy lepić paluszki, obtaczać w posypce i piec w gorącym piekarniku (ca. 180 st.) przez 20 minut. Autorka podaje, że do takich "pasztecików" robi się domowy keczup, ale ja jeszcze nie dałam rady go zrobić. Wchodzą dobrze z zupą ogonową z torebki (ale tylko Winiary lubimy), z Pastellą Śródziemnomorską Lisnera, albo bez żadnego sosu, choć jest on na pewno wskazany, bo z racji swojego składu są mało zdecydowane w smaku.
A na Dzień Kobiet mam dla Szanownych Czytelników dobry cytat:
"... znalazłem pouczający fragment dziennika Samuela Hearne`a z 1770 roku. Wodzowie indiańscy tłumaczyli mu, że niepowodzenia wypraw białych są powodowane brakiem w nich kobiet, które - jak wiadomo! - mogą uciągnąć dwa razy większy ciężar niż mężczyźni, potrafią lepiej rozbić namiot czy przypilnować ognia w nocy, a utrzymać je można najmniejszym nakładem kosztów, bo gotując dla wszystkich uczestników, od czasu do czasu... oblizują palce."
Cytat z .
A jest tam całe mnóstwo i innych smakowitych cytatów...
My też mamy sałatę na parapecie, po raz pierwszy. Już ją trochę widać. Oprócz tego są też zioła. Dzięki za podsunięcie pomysłu z cebulą :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCiekawam jakie zioła. U nas tylko szałwia na razie.
UsuńTekst o Indianach boski. Z pasztecików na pewno pożyczę sobie trzeci przepis (dwa pierwsze odpadają ze względu na alergizujące składniki). A ze zdrowej żywności najczęściej uprawiamy kiełki. Dzieci niezmiennie się fascynują ich wzrostem a wszystko widać jak na dłoni.
OdpowiedzUsuńMyślę, że alergizujące lepiszcze czyli masło orzechowe można by zastąpić czymś niealergizującym, ale nie mam pomysłu czym, żeby to jeszcze smakowało jadalnie. Generalnie wydaje mi się, że sama idea takich pasztecików jest ciekawa, a ze składnikami można sobie eksperymentować, przy założeniu, że mają to być różne miękkie ziarna/kasze zlepione czymś i obtoczone w czymś.
UsuńRzeczywiście kiełki teraz górą. Kupiłam niedawno kiełki, które zwały się "na patelnię" i rzeczywiście były smaczne z tej patelni:)
W trzecim przepisie jako lepiszcze robi marchew, więc chyba w kierunku warzywnym podążę.
UsuńWłaściwie ryż można ugotować na lepko i on właśnie lepi.
UsuńNasze hodowle tegoroczne wynikają z tego, ze już z dziećmi (albo przynajmniej z jednym z nich) hodowałam kiełki, rzeżuchy, fasole, dynie, buraki i inne roślinki na parapecie. I już o tym pisałam w latach ubiegłych. Więc nawet jeśli znowu hodujemy to samo - nie opisuję już tego na blogu, jeno to, co hodujemy jako pierwsze.
OdpowiedzUsuńAdaś posiał rzeżuchę wczoraj, posadził kapustę z głąba mu rośnie i czosnek :)
OdpowiedzUsuńJak się hoduje kapustę z głąba? Poproszę o opis!
UsuńU nas na parapecie króluje rzeżucha.
OdpowiedzUsuńW szerokie naczynia z woda można włozyć np głąb od kapusty, sałatę - i to też wyrośnie. Więc nie wyrzucać tylko można wykorzystac. I to w 3-4 tygodnie jest nowa sałata :)
OdpowiedzUsuń