Tak, chodzi o te karty ze zwierzątkami, których wydawanie w sklepie już się szczęśliwie skończyło. Piszę "szczęśliwie", bo karty, same w sobie będące dobrym pomysłem - w naszym przedszkolu okazały się źródłem stresów, handlu, zdenerwowania pani przedszkolanki itd.
Można je zużytkować w zaciszu domowym następująco:
- do gry memo - trzeba mieć po 2 egzemplarze takich samych kart i można zaczynać
- do gry w wojnę - pary kart też się przydają po to, aby w trakcie rozgrywki zdarzały się "wojny". Mankament: liczby są stosunkowo niewielkie. Zaleta: dziecko uczy się poprawnie nazywać liczby od 1 do 108. J. pojmuje też już która jest większa, a która mniejsza.
Dygresja: Jurkowi udało się poprawnie odczytywać liczby trzycyfrowe dzięki kartom Invizimals, którymi również graliśmy w wojnę
- do gry w piracką wersję "Bankruta". Gra "Bankrut" (Wyd. Nasza Księgarnia) wciągnęła nas od pierwszej chwili. Wypożyczyliśmy ją z "naszej" biblioteki. Oprócz atrakcyjnej rozrywki - uczy: pertraktacji, myślenia strategicznego, a nawet pewności siebie. Oraz ryzykowania:). Można dzięki niej poćwiczyć skuteczne handlowanie. "Monopol" niech się schowa. Zapisuję to tu zupełnie bezinteresownie.
Zasady gry zamieszczam w następnym poście w tym samym dniu, tak, aby zachować przejrzystość tekstów.
- do segregowania na różne sposoby. Autorzy biedronkowi wymyślili sobie swój własny podział zwierząt (najprzebieglejsze, najszybsze etc.). Nie zapomnieli jednak o oficjalnej systematyce - jest umieszczona w albumie na karty. Dzieci segregowały karty wg tej oficjalnej systematyki i przy okazji wydało się, że kilku wielkich taksonów z bezkręgowców w kolekcji w ogóle nie ma, zaś kręgowce zostały potraktowane nierównocennie, bo ryba jest w ogóle tylko jedna.To jednak nie przeszkadza zabawiać się w segregowanie, nasi to bardzo lubią.
- do nauki nazw zwierząt i ich niektórych zwyczajów, rozpoznawania zwierząt po cechach charakterystycznych. Proponuję tak (u nas faza "Bankruta" wyparła wszystkie inne, więc wniosków własnych brak):
wziąć różne karty - ich ilość dostosować do wieku czy możliwości dziecka. Opisywać wygląd zwierzaka począwszy od cech ogólnych (ma 4 kończyny, ma jedną parę oczu, ma miękkie futerko, jest kręgowcem, ptakiem...) do coraz to
bardziej szczegółowych (ma czarno-białe prążki na ogonie, zielone oczy...). Wybranie kart wymaga pewnego zastanowienia, można wybrać karty, które pokazują zwierzęta spokrewnione, o wielu podobnych cechach, np. krokodyle.
- użyłam też kart do testowania, co młodzież wie (patrz post: Test - przyroda i marki produktów)
A może Drodzy Czytelnicy mają jeszcze jakieś pomysły?
Moja córka zbierała!
OdpowiedzUsuńBrak jej trzech :-(
Albumu nigdzie nie dostaliśmy.
Album trzeba było kupić. Karty też można kupić czy wymienić, np. na OLXie. I tu trafiamy na minus (lub plus, jak kto woli) ED: nie można się wymieniać kartami na każdej przerwie:)
Usuń... lub dostać w prezencie od kumpla, którego rajcują już nowe zabawki.
UsuńWiem, że album trzeba było kupić. Nigdzie go nie było :-(
UsuńTu się mylisz, część kart moja córka ma od koleżanek! Ale faktycznie, nie na przerwie ;-p