Węgiel drzewny znany jest ludziom od tysiącleci. Jasne, że jest świetny do grilla, ale ponieważ nie czas teraz na towarzyskie wykorzystanie węgla - używamy go twórczo, a najpierw sobie go zrobiliśmy.
W starej puszce Tata nawiercił otworki, tak, aby powietrze miało do jej wnętrza swobodny dostęp.
Do puszki weszły patyczki na opał, po czym zrobiliśmy w jej wnętrzu małe ognisko. Gdy się już zdrowo rozhajcowało do puszki powędrowały suche, równe patyczki, które miały stać się węglem do rysowania.
Teraz puszka została umieszczona w większym od niej glinianym garnku (takim do kiszenia ogórków małosolnych), a następnie odcięliśmy dostęp tlenu glinianą pokrywą.
Całość pozostawiliśmy do następnego dnia. I mamy:
Stopień zwęglenia patyczków jest różny, ale można spośród nich wybierać takie, które dają radę rysować dobrze. Znalazły się u nas też resztki węgielków grillowych (do rysowania po twardym chodniczku ogrodowym), a jak byście chcieli tworzyć dzieła profesjonalnymi węglami, to zamówcie wysyłkowo takie coś:
Oczekując na przesyłkę można pooglądać w internetach, jak inni szkicują, a potem próbować samodzielnie. U nas wielkim wzięciem cieszyły się abstrakcje.
Tutaj pierwszy pomysł - tata i synowie malują wspólnie obrazek - każdy ze swojej strony, ale tak, żeby je połączyć w całość:
A tu już cała galeria - kotu też się podobała:
Ze względu na czerń węgielną posta tego zgłaszam do międzyblogowego projektu Bajdocji, który zwie się "Pod kolor".
A TUTAJ linki do pozostałych uczestników projektu.
Ach, cudne :-)
OdpowiedzUsuńU nas taki węgiel rysunkowy leży od dłuższego czasu i czeka na użycie. Wciąż czeka... Może przyszła już nań pora? ;-)
Z całą pewnością!
OdpowiedzUsuń