Nastała taka pora roku, w której w czasie spacerów coraz częściej można trafić na nasiona roślin. Aż kusi, żeby posiać i zobaczyć, jak i co wyrośnie, prawda? Nie powstrzymujcie się! Nam wyrósł na balkonie piękny kawałek łąki.
Miał to być spacer zasadniczo ornitologiczny.
Mieliśmy lornetki i patrzyliśmy w niebo i w ogóle w dal.
Ale widoki pod nogami też okazały się ciekawe, bo coś kwitło na kolorowo. Po pewnym czasie skonstatowałam, że to głównie kwiaty roślin motylkowatych (bobowatych), czyli kuzynów grochu i fasolki. Motylkowaty jest też łubin czy akacja (grochodrzew). Rośliny te mają ciekawą i bardzo przydatną zdolność wchodzenia w symbiozę z bakteriami brodawkowatymi, które są w stanie przyswajać azot z atmosfery - dzięki nim zostaje on w glebie w formie przyswajalnej dla innych roślin, które tej sztuki z bakteriami dokonać nie potrafią.
Jak rozpoznać roślinę motylkowatą? Kwiaty mają wygląd rzeczywiście podobny do motyla. No, tak trochę... Są dwubocznie symetryczne, u niektórych gatunków zebrane w rozmaite kwiatostany. Nie wszystkie z tych roślin są pnące, ale wszystkie wytwarzają strączki, a w nich leżą nasionka.
Polowaliśmy na strączki suche, bo mamy wtedy gwarancję, że w nich nasiona dojrzały i pleśń się ich imać nie będzie.
Chcieliśmy też ustalić, co to za gatunki i do tego przydała się bardzo fajna aplikacja na Androida "Flora incognita" - bywa ona zawodna, ale często przydatna. Dzięki niej wiemy, co napotkaliśmy po drodze.
Groszek bulwiasty |
Wyka ptasia |
Nostrzyk żółty |
Koniczyna drobnogłówkowa |
Komonica zwyczajna |
Koniczyna polna |
Koniczyna łąkowa/czerwona |
Zebraliśmy nasiona ze strączków załączonych do kwitnących jeszcze roślin, a potem J. wsypał je do doniczki z podłożem torfowym do kwiatów balkonowych.
Jest tu też trochę nasion traw, które mu się spodobały oraz ostropestu plamistego, który zrobił na nas duże wrażenie swym rozmiarem i kolcami (nie mówiąc o właściwościach prozdrowotnych) |
Zaraz chciały wschodzić. I proszę, zobaczcie, co ładnego wyrosło:
Teraz nasza łąka doniczkowa jest już przesadzona na nieużytek koło babcinego domu. Stopniowo przestaje on być nieużytkiem, bo upychamy tam "nasze" rośliny (np. wierzbową altanę, dynie, rośliny zielarskie, sadzonki drzewek, wzgardzony przez Babcię krzew itpd.). Czasem przybywają tam panowie z kosiarkami wydelegowani przez Urząd Miejski, ale wtedy Babcia wypada czujnie z domu i prosi uprzejmie, żeby panowie ominęli ten kawałeczek, bo syn tu ma cenne drzewko/zioła i sam wykosi na cacy już w najbliższy weekend (i rzeczywiście trochę podkasza, żeby było schludnie). A oni nigdy Babci nie odmawiają. Z resztą przybywają coraz rzadziej, bo jednak co nieco o pożyteczności miejskich łąk i u Babci się mówi i słyszy:)
Świetny pomysł! I jaka partyzantka ogrodnicza;-)
OdpowiedzUsuńJak się nie ma własnego ogródka to partyzantka pozostaje:)
OdpowiedzUsuńAle świetny pomysł i wystarczy tylko mały spacer w pole po nasiona, a tyle uciechy jak rosną kwiatki-niespodzianki w doniczce .Kradniemy pomysł :)
OdpowiedzUsuńŻyczymy miłej zabawy!
OdpowiedzUsuń