Tak naprawdę lilia wodna to nenufar albo grzybień biały (Nymphaea alba L.).
Zrobiłyśmy sobie własną lilię wodną na potrzeby mrocznego popołudnia listopadowego.
Na kartce papieru odrysowałyśmy kółko od kubka na kredki.
Następnie dorysowałyśmy mu płatki i pięknie pomalowałyśmy.
Potem Hania wycięła lilię swoimi nożyczkami z okrągłymi czubkami (można dziecku trochę w tym pomóc, zwłaszcza, gdy ma jeszcze niewielkie umiejętności manualne. Nasze znajome dzieci bardzo jednak lubią ciąć cokolwiek, więc warto dziecku pozwolić na tę czynność, kwestię dokładności odkładając na bok).
Następnie zagięłyśmy płatki liliowe do środka - powstał płaski "pączek", który Hania umieściła na środku głębokiego talerza z wodą. Teraz nastąpił moment ćwiczenia cierpliwości, trudny dla wielu Maluchów. Należy czekać przez chwilę i obserwować, co będzie się działo z naszym kwiatem. A dzieję się to:
Można czas oczekiwania urozmaicić popychaniem lilii palcem - ładnie sobie pływała, co nie przeszkadzało jej rozwijać się systematycznie.
Starszym eksperymentatorom należy się wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje: Otóż papier składa się z malutkich włókienek rozmieszczonych w nim nieregularnie. Owe włókienka pochłaniają wodę i pod jej wpływem pęcznieją, co szczególnie zmienia papier w miejscu zgięcia - dlatego liliowe płatki rozchylają się na boki.
Po takim wstępie Hania nabrała ochoty na inne doświadczenia z wodą, ale o tym innym razem...
miałem takie same doświadczenie ale nie musiałem bawić się w takie kolorowanki ;)
OdpowiedzUsuńFajne
Ale dzieci kolorować lubią. Młodzież nie musi...
Usuń