Gdy spacerujecie po lesie zawsze się trafią jakieś brzozy. Wyłączając porę wczesnowiosenną przez cały okres wegetacyjny spadają z nich pojedyncze listki, najczęściej żółknące. Żółkną każdy inaczej i w sobie tylko znany, jedyny i niepowtarzalny sposób, tak, że każdy brzozowy listek miewa inny wzorek. A wszystkie są ładne. Pozbierajmy je, a potem można wykorzystać je w sztuce.
Jestem zwolenniczką zbiorów-porównań, dlatego bliskie mi jest ułożenie liści brzozowych w szeregach i to gęstych, które dają pogląd na ich różnorodność:
Można spróbować z różnymi rodzajami tła:
Gdy się ma jednak w sobie więcej twórczej weny można pójść w kompozycje z większym polotem:
A potem dochodzi się do wniosku, że zawężanie się do brzozowych listków jest niefajne, bo przecież w lesie są szyszki, porosty, mchy, różne patyki, nasiona, kora, zgubione przez ptaki pióra, kamyki czy piasek, a na łące trawy różnych wersji. Wszystko to można wykorzystać do produkcji lampionów słoikowych.
A gdy się je robi na łonie natury, przy wtórze ptactwa, z wiatrem we włosach i zapachem żywicy w powietrzu, w miłym gronie i przy ognisku - wtedy człowiek czuje, że jest na idealnych wakacjach, czego Wam, Drodzy Czytelnicy z całego serca życzę:)
Posta zgłaszam do projektu POD KOLOR
Linki do innych uczestników projektu TUTAJ
Śliczne, cudowne, zachwycające! :-)
OdpowiedzUsuńA tak mi się skojarzyło:
znacie książkę "Pieniek otwiera muzeum"?
https://bajdocja.blogspot.com/2018/01/dwa-chomiki-pieniek-i-ja.html
Nie znamy, ale zaraz zajrzymy do Was, żeby zobaczyć, co o niej piszecie.
Usuń