Nasze zagraniczne spotkania rodzinne były cudowne. Mieliśmy również okazję zobaczyć belgijską szkolę dla małych dzieci. Poniżej kilka migawek z rzeczy, które spodobają się z pewnością każdemu rodzicowi, nie tylko mamie-przyrodniczce.
Wielki garaż rowerowy, w którym uczniowie, rodzice, nauczyciele mogą zostawiać swoje pojazdy (kłódki i łańcuchy nieobecne).
Garaż rowerowy pusty, bo była sobota |
Namacalny dowód tego, że opłaca się segregować śmieci: z plastiku po recyklingu można zrobić ławkę na szkolne podwórko.
Gdy pada deszcz (a jest to nader częste) nie trzeba rezygnować z wychodzenia na świeże powietrze. Wystarczy daszek nad placem zabaw (widoczny w głębi po lewej stronie).
Dzięki wielkim oknom światła w sali na pewno nie zabraknie. Nie ma natomiast nośników roztoczy i kurzu: żadnych firan czy zasłon.
Plecak ucznia 7-latka jest nader lekki: wystarczy kilka cienkich książeczek i teczka na pojedyncze kartki. Reszta zostaje w szkole. Rodzice nie biegają za pomocami szkolnymi, podręcznikami, farbkami czy papierem kolorowym: wszystko to czeka w szkole i nie rujnuje kieszeni. I jakaż ulga dla kręgosłupa w fazie intensywnego wzrostu!
To się nazywa promocja zdrowia! Marzę o tych widokach w polskiej szkole czy przedszkolu!
I ciekawostka kulinarna: na drugie śniadanie belgijska Mama może zrobić Dziecku kanapkę z masą... piernikową! Chrupiąca, aromatyczna, bardzo smaczna, mi smakuje bardziej niż nutella i masło orzechowe razem wzięte, choć Hania twierdzi, że trochę za słodka. Na wszelki wypadek nie czytałam składu :).
Ciekawy wpis. I te wielkie okna...cudo!Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń