... gdy śniegu już nie ma, choć zimno, huśtawki też są mokre i żadnych dzieci na spacerze nie spotykamy? Sytuacja wydaje się trudna i nudnawa, ale trzeba sobie radzić.
- karmimy ptaki
- wiosną poszukujemy patyków, którymi świetnie można dłubać w błocie
- zbieramy zieleninę dla chomika (mniszek i świeża trawa rosną tam, gdzie pod ziemią przebiega jakaś ciepła rura)
- zaczepiamy i głaszczemy psy sąsiadów oraz podwórkowe koty
- robimy "płotową orkiestrę" - trzeba znaleźć solidny kijaszek i iść wzdłuż płotu przeciągając nim po szczebelkach. Najlepiej to wychodzi na ulicy z domkami jednorodzinnymi, bo każdy płot (a zmieniają się często) wydaje inny dźwięk. Kiedyś ktoś nas pogoni.
- włazimy do wszystkich kałuż, sprawdzając, jaką mają głębokość i jak woda się rozpryskuje po tupnięciu (gdy trafi się suchy chodnik można zrobić ślady wychodząc z kałuży)
- dzieci wchodzą na pochyły sumak i udają, że to huśtawka, względnie koń
- zbieramy amunicję (co się trafi: kamyczki, szyszki, patyki) i trenujemy rzucanie do celu
- bierzemy ze sobą dyżurną szmatkę, której używamy do wytarcia mokrej huśtawki, po czym z huśtawki też korzystamy (Jurek lubi głównie wycieranie)
- codziennie staram się wybrać nieco inną trasę
- bawimy się piłką (kopanie, rzucanie, aportowanie:)
- rysujemy kredą po asfalcie, płotach, drzewach... oraz palcem po karoserii zakurzonych samochodów (rękawiczki do prania, ech...)
- czasem dzieci wchodzą między gęsto rosnące krzaki i udają, że przedzierają się przez dżunglę
- zabieramy ze sobą wiatraczek i podziwiamy, jak pięknie się kręci na wietrze (szczerze mówiąc była to czynność jednorazowa, bo nie wytrzymał spotkania z kałużą)
Ale najfajniejsze wydają mi się zabawy detektywistyczne. Idea jest następująca:
W domu przygotować kartkę - planszę z rysunkami/zdjęciami obiektów, które chcemy znaleźć na spacerze.
Z Tominowa wzięliśmy pomysł na poszukiwanie kolorów (choć stosowałyśmy wersję prostszą: "Kto pierwszy dotknie koloru... niebieskiego?!"). W blogu "Wczesna Edukacja Antka i Kuby" znaleźliśmy gotową kartę z markami samochodów (choć zaliczyłyśmy sporo aut - nie udało się znaleźć wszystkich).
Kartkę z wzorami zabieramy ze sobą. W czasie spaceru należy znaleźć wszystkie obiekty z kartki. Obiekt znaleziony oznaczamy krzyżykiem lub pierwszą literą imienia osoby, która obiekt znalazła. Najlepiej, gdy bawią się co najmniej 2 osoby (ale jeszcze lepiej, gdy jest ich więcej), bo wtedy jest współzawodnictwo i można wyłonić zwycięzcę: najbardziej spostrzegawczego i z najszybszym refleksem. Każdy musi mieć wtedy swoją kartkę!
A gdy już wszystko co miało być znalezione się znajdzie - z kieszeni wyciągam nagrodę, np. cukiereczka z witaminami:) Albo w domu pijemy sobie herbatkę i jemy ciasto. Trzeba się jakoś nagrodzić za trudy poszukiwań...
I jeszcze jedna zabawa spacerowa. Wymaga przejścia wcześniej obraną trasą i sfotografowania charakterystycznych obiektów - najlepiej takich, które dziecko zna. Na spacerze z Jurkiem przygotowałam taką trasę:
Dla pewności zapisałam ręcznie przy zdjęciach cyferki od 1 do 12. Hani się spodobało. Bardzo ładnie znalazła właściwą trasę - przy okazji ćwiczyła czytanie i objaśniłam jej, co oznaczają znaki drogowe.
Najlepiej, żeby na końcu trasy znajdowało się coś ciekawego czy miłego, np. huśtawki. U nas: "Biedronka" z gumą do żucia.
Świetne pomysły! :) Właśnie pomału zaczyna mi ich brakować na spacerach, gdy na placach zabaw inny dzieci brak... Za to kapsli również pod dostatkiem niestety... :) Myślę, że moja 3-latka z chęcią pobawi się w ich poszukiwanie :) Zabawy detektywistyczne rewelacja i też na pewno wykorzystamy! :) Pozostałe zabawy stosujemy bardzo podobnie lub tak samo jak Wy :)) Pozdrawiam, znakomity blog! :)
OdpowiedzUsuńAsia
W kapsle nawet ja się wciągnęłam, a dziecko pochwaliło się w szkole, że ma kolekcję kapsli. Pani wychowawczyni powoli już sobie tworzy w wyobraźni obraz naszej patologicznej rodziny, w której kolekcja kapsli króluje:)
Usuń