środa, 14 listopada 2018

Gorzka czekolada

O kolekcji opakowań czekoladowych już kiedyś pisałam. Ale to było dawno, w ferworze sprzątania udało nam się je zutylizować, a poza tym teraz jadamy prawie wyłącznie gorzką czekoladę. Najczęściej jest ona zapakowana w tekturowe płaskie pudełeczka. Grzech nie skorzystać.




Jurek ćwiczy swoje talenta manualne wycinając przednią część pudełeczka. Potem delektuje się swoją kolekcją tekturek.
Można ich użyć, jako zakładki do książek.
Można z nich ułożyć trasę dla aut młodszego brata.
Można budować "domki z kart".

Na wszystkich prawie opakowaniach zapisano procentową zawartość kakao. Zwykle te dane są wysokie. Poprosiłam Jurka, żeby ułożył opakowania od takiego, który zawiera najmniej kakao, do takiego, który ma go najwięcej.

Przy okazji starałam się wyjaśnić, czym są procenty. Zwykle tłumaczę to tak, że gdyby podzielić tabliczkę czekolady na 100 równych, małych kawałeczków, to np. 70 z nich (przy czekoladzie z 70% kakao) byłoby zrobionych z czystego kakao, a pozostałe (no, ile?) to byłyby pozostałe składniki czekolady, np. cukier, dodane tłuszcze itd. To takie tłumaczenie dla pierwszaka, na razie wystarczające mam nadzieję.

Weszliśmy nawet kiedyś na stronę internetową producenta, gdzie poczytałam Młodym trochę o tym, jak to jest w fabryce czekolady.

No i jeszcze jedna kwestia: jak nauczyć dzieci jedzenia gorzkiej czekolady? U nas się udało i mogę się tym chwalić z czystym sumieniem.

  • Na początku dzieci mówią, że jest okropna: gorzka, twarda i bez smaku. Ale w domu nie ma innej, wiec trudno, jakoś dam radę z tą kosteczką.
  • Potem mama zapowiada, że kupuje czekoladę dla siebie i będzie ją jadła sama, żeby nikt się nie musiał katować gorzką. I niech nikt mi nie rusza. Szlaban. Zakazany owoc.
  • Chodzimy po sklepie i matka z całego roju słodyczy pozwala dzieciom samodzielnie wybrać tylko gorzką czekoladę. Następnie przechodzimy do półki z suszonymi owocami i orzechami, a potem jeszcze dalej, gdzie słodyczy nie ma. Trudni rodzice nie uginają się nawet w kolejce do kasy, gdzie, jak wiemy, czeka wiele pokus.
  • Z czasem matka trochę zmniejsza szlaban na czekoladę gorzką i łaskawie pozwala zjeść kosteczkę, a młodzież dostaje ją jako bonus załączoną do drugiego śniadania szkolnego.
  • Wiecie jaki pyszny jest banan pieczony nadziany czekoladą?
  • A wiecie, jakie to miłe wymieszać na gorąco: kakao, melasę i trochę masła i zalać tym orzechy włoskie (można jeszcze wetknąć cynamon, surowe żółtko)? Całość nawet nie zdąży zastygnąć w lodówce, bo znika.
  • No i różnych czekolad gorzkich jest sporo i zabawą jest wyszukiwanie takich, których jeszcze nie mamy. Kolekcjonować jest co. 
  • I próbować czy ta 80% jest lepsza od 85%. 
 
Zastanawiam się tylko, Drodzy Producenci Czekolad, dlaczego czekolady 70% i więcej procentowe są zwykle bez orzechów (zwłaszcza włoskich) i rodzynek. Mamy opakowanie po czeskiej gorzkiej z imbirem (mówię Wam, hard core!) i innej zagranicznej z amarantusem ekspandowanym. Chętnie zjadłabym gorzką czekoladę z orzechami włoskimi, które przecież tak pięknie rosną na polskiej ziemi i nie trzeba ich sprowadzać, jak ziemne, żeby wetknąć do tabliczki.

Nie wiem, jaka jest fachowa definicja gorzkiej czekolady, ale dla nas 50% to jeszcze deserowa, a najlepsze zaczynają się od 70%.

Dla przypomnienia - zalety czekolady 70%+ (wg różnych źródeł):
- redukcja poziomu złego cholesterolu (obniżenie ryzyka zawałów i udarów)
- zmniejszenie ryzyka wystąpienia choroby Alzheimera i zmniejszanie demencji (poprawia funkcjonowanie naczyń krwionośnych w mózgu)
- flawonoidy czekoladowe chronią przed szkodliwym wpływem promieni UV (ale nie smarowałam się jeszcze w tym celu tabliczką, choć można sobie zrobić maseczkę na całe ciało z czekolady kosmetycznej)
- poprawa nastroju, zmniejszenie stresu, zwiększenie produkcji endorfin - "hormonów szczęścia"
- czekolada ma właściwości przeciwzakrzepowe
- usprawnia procesy myślowe i uczenie się (lepszy przepływ krwi w mózgi i lepsze przewodnictwo nerwowe ze względu na zawartość jonów magnezu i potasu)
- teobromina z kakao ma właściwości pobudzające (jak kawa czy herbata, ale łagodniej)
- flawonoidy czekoladowe mają właściwości przeciwnowotworowe i opóźniają starzenie
-  podobno błonnik też w niej jest, a więc praca jelit przy jedzeniu gorzkiej czekolady powinna przebiegać zadowalająco. Inne źródła wskazują na działanie zatwardzające czekolady i zalecają jej spożywanie przy zbyt luźnych stolcach. I bądź tu mądry człowieku:)

Czasami szarpnę się jeszcze na kakao RAW - czyli surowe, nie poddane wysokiej temperaturze i podobno dzięki temu bogatsze w wartościowe składniki. Chrupanie surowych ziaren kakao też potrafi mnie wciągnąć, ale moich Dzieci jeszcze nie.

P.S. Niestety czekolady niskoprocentowe Młodzi jedzą w dalszym ciągu chętnie.


3 komentarze:

  1. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zamiast kolekcjonować wolę konsumować:) a tak serio to uwielbiam czekoladę i dziękuję Ci za garść wartościowych informacji! Teraz mam kolejną wymówkę, żeby częściej przyrządzać swoją ukochaną gorącą czekoladę! Bardzo fajne wskazówki można znaleźć na https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/porady/napoje-i-koktajle/goraca-czekolada-jak-ja-zrobic/ Te porady zawsze stosuję, kiedy robię swój ulubiony gorący napój w domu. Są tam też świetne prpozycję na nietypowe połączenia smaków, polecam zajrzeć!

    OdpowiedzUsuń