Listopad jest ciepły i sprzyjający spacerom, a park mamy w okolicy duży i dość zdziczały, co dodaje mu uroku. O ile macie podobne realia nie zaniedbujcie rodzinnych spacerów, bo są okazją nie tylko do zacieśniania więzi rodzinnych, ale również do ciekawych obserwacji przyrodniczych.
Dla nas najciekawsze są wiewiórki. Są oswojone i rozpuszczone, bo pewnie wszyscy je tu karmią. My mieliśmy orzechy włoskie, świeżo łuskane w dużej dawce. I ta dawka okazała się słuszna, bo dzieci zjadły prawie tyle samo orzechów, co oddały zwierzętom, ale orzechy są zdrowe, wiec się cieszę.
Wiewiórki u nas są na tyle swobodne, że biorą orzeszka z ręki. Kiedyś jedna wiewiórka wspięła się po moich spodniach do tabliczki z orzechami, którą miałam w dłoni i cierpliwie poczekała zwisając mi z ubrania, aż wydłubię z czekolady orzecha laskowego.
Niektóre orzechy są zjadane na miejscu, a inne zanoszone w siną dal w celu schowania. Inne są ukrywane w pobliżu, pod stertą liści:)
Już wiemy, że w tych realiach gawrony, kawki i wrony siwe przeczesujące, liść po liściu, cały park mają spore szanse na znalezienie orzecha. Z resztą gawrony są tu piękne, z tęczowym połyskiem na piórach i dość duże. Może to te syberyjskie? Są dość płochliwe i pozwalają się wyprzedzić wronom siwym w wyścigu po orzeszki. Czy wiedzieliście, że gawron może jednorazowo napchać sobie do gardła kilka orzechów, które wypluwa w ustronnym miejscu, żeby je zjeść w spokoju.
Warto też zwrócić uwagę na krótkie piórka wokół dzioba gawrona, taką cechę charakterystyczną, której u wrony czy kruka nie ma.
Mieliśmy też okazję zobaczyć wronę w akcji, gdy dobierała się do orzecha: po prostu spuściła go z większej wysokości, aby pękł, a gdy już to się stało, świetnie poradziła sobie dziobem. Warto dodać, że przez Polskę przebiega granica występowania wrony siwej i czarnej (czarnowrona), które mogą się również ze sobą krzyżować. Możliwe zatem, że widujemy również wrony czarne, ale nieuważne oko łatwo myli je z gawronami (wszelako pamiętamy o piórkach przy dziobie gawrona i nieco innej, smuklejszej sylwetce wrony)
Na szarym końcu wśród amatorów orzechów są kawki - u nas nieliczne i obawiające się większych konkurentów.
Wieczorami widujemy liczne stada gawronów lecących wspólnie na noclegowisko z głośnym krakaniem. Podobno stada tych ptaków mogą być wymieszane z kawkami (a może i wronami?). Musimy jeszcze sprawdzić, czy są w miarę punktualne, patrząc na zegar w momencie przelotu stada.
Za to na parapecie mamy, jak co roku, Rocky TV, czyli telewizję dla kota. Sikory dostają codziennie garść słonecznika, a kot z za szyby ogląda je na naszym parapecie. W tym roku jest sporo bogatek i para sikor modrych - przepięknych, delikatnych, ruchliwych ptaszków, którym Jurek robi z zapamiętaniem zdjęcia i filmiki swoim aparatem, trochę tylko przepychając się z kotem przy "ekranie telewizora", czyli kuchennym oknie.
Sroki zaglądają do nas szybko i krótko, jedynie, gdy na parapecie pojawiają się skrawki skóry z kurczaka, którą nasz kocur gardzi.
Gołębie przybywają coraz to tłumniej, a sikory się ich boją. Wolimy sikory, ale przecież nie wywiesimy tabliczki: "Gołębie zapraszamy w drugiej kolejności"
Wróbli mało i rzadko nas odwiedzają. Na razie nawet nie wiemy, czy mamy u nas i mazurki.
Widziałam już na patrolu mewę śmieszkę, w szacie zimowej (główka samca jest biała, a nie czarna, jak latem).
Jesienią i zimą gdy nie ma liści na drzewach, a wiele ptaków poszukuje intensywnie czegoś do jedzenia, łatwiej je obserwować, czego Wam serdecznie, Drodzy Czytelnicy, życzę.