poniedziałek, 19 października 2020

Fenek w podróży

Bardzo ucieszyła mnie niedawna przesyłka. Przybyła pocztą już druga książeczka o przygodach Fenka - ciekawskiego urwisa odwiedzającego najpiękniejsze miejsca w Polsce. Jestem jej autorką, wspieraną przez Wydawcę z wizją. Dlatego tak się dumnie chwalę. Przypomnijcie sobie wszystkie Wasze rodzinne Dzieci i pomyślcie: "To jest to!" przy kupowaniu prezentów.


W książce opowiadam o otaczającym świecie tak, jak opowiadam o nim swoim własnym dzieciom - wyszukując ciekawostki, pokazując to najwartościowsze, wskazując te miejsca i obiekty na które warto zwrócić szczególną uwagę. Przy tym trzeba zadbać, by nie było nudno, ani za długo, za to z humorem i entuzjazmem. Gdy rodzic tak właśnie podchodzi do zwiedzania zabytków, wędrówek po lesie, spacerów po rynku czy na wzgórze - dzieci go naśladują. Telefon spada z piedestału i staje się tym czym jest - narzędziem pomagającym w orientacji w terenie czy dokumentowaniu przeżyć, a nie podstawowym, niezbędnym do życia i pieszczonym stale w dłoniach obiektem (Widuję to czasami pod szkołą moich dzieci i zastanawiam się, jak czułby się taki Młody Człowiek, gdyby go nagle pozbawić tego przedmiotu. Podejrzewam, że kiepsko i to jest bardzo smutne). 

Ale ad rem.

W książce traficie na rozdziały opowiadające o przygodach Fenka w następujących miejscach:

 

Czy to Wasza miejscowość? A może już tam byliście? Macie może jeszcze jakieś plany feryjno-wakacjne MIMO wirusa? Jeśli tak, Dziecko może do Fenka napisać (naprawdę!) i podzielić się z nim swoimi przemyśleniami i pomysłami.

Fenek uczy się w domu. A właściwie w podróży. Stąd mamy w książce nie tylko ciekawe miejsca i przygody, ale również małą porcyjkę praktycznych zadań w każdym rozdziale, np. obliczenia pieniężne, proste eksperymenty chemiczne, samodzielne gotowanie zupy...  Nie będę zdradzać wszystkiego, bo nie byłoby niespodzianki:)


Rozmiar czcionki i odległości między wersami dostosowano do potrzeb Czytelnika, który szlifuje umiejętność czytania. To ważna i praktyczna decyzja Wydawcy. A jeśli Dziecko jeszcze nie potrafi dobrze czytać, albo niechętnie czyta w ogóle - możecie mu zaproponować przygody Fenka do słuchania - w końcu tak naprawdę nagrywa on swoje opowieści w telefonie taty.

Jeśli macie dziecko młodsze - przedszkolaka lub żłobkowicza, możecie zajrzeć do innych, wcześniejszych książeczek o Fenku, dostosowanych do potrzeb właśnie tych grup wiekowych, objaśniających nasz zawiły świat krok po kroku. Towarzyszy im bogata obudowa na stronie internetowej Fenka. Są malowanki, zgadywanki i inne zagadki. No i jeszcze piosenki i kołysanki... Piękne pluszaki... świat Fenka jest naprawdę bardzo bogaty. 

A może potrzebujecie spotkać Fenka w wersji angielskojezycznej? Proszę bardzo! Poznań, Kraków, a nawet Sucha Beskidzka po angielsku staną przed Wami otworem:)

Chcecie przeczytać o tym, jak to było z pierwszym tomem fenkowych przygód? Zajrzyjcie TUTAJ!




wtorek, 13 października 2020

Ciepłe życie foki

Foka wyleguje się na plaży w styczniu, pływa na krze i w zimnym morzu. Jak to się dzieje, że nie marznie? Ma tłuszczową warstwę ochronną. Można ją sobie zaimitować w warunkach domowych i sprawdzić na sobie focze doznania.

Jest to doświadczenie, które zrobiliśmy we wrześniu zmotywowani Ogólnopolskim Konkursem nauk Przyrodniczych "Świetlik". Wszystkich spragnionych szczegółowej instrukcji odsyłam zatem na stronę konkursową, do eksperymentów dla klas drugich

 Zdjęcia zaginęły, więc polegam na wyobraźni Czytelników.

Do doświadczenia przygotowaliśmy naczynie z wodą wychłodzoną w zamrażarce. Ponadto wykonaliśmy sztuczną warstwę tłuszczową: na folię spożywczą trzeba nałożyć warstwę masła, przykryć drugą warstwą folii i zawinąć jej brzegi tak, aby masło nie wydostawało się z opakowania. Takim "sadłem" opatulamy dłoń, którą dodatkowo przyoblekamy w cienką rękawiczkę foliową. Drugą rękę umieszczamy wyłącznie w rękawiczce foliowej. Teraz wtykamy obie dłonie do garnka z zimną wodą (grzbiet dłoni do wody, nie mocząc palców). He, he! Fajne to moczenie. W otłuszczonej dłoni zimnych odczuć brak. Tylko czubki palców czują jak zimna jest woda. 

Teraz można lepiej zrozumieć, dlaczego na foce oblodzony brzeg nie robi wrażenia. Czy takie odczucia mają też zawodnicy sumo, albo w ogóle ludzie z grubszą warstwą tłuszczyku na ciele, nawet gdy jest on niechciany? Jest im ogólnie cieplej niż szczuplakom? Doświadczenie wskazywałoby, że owszem. Może ktoś tu się wypowie? Wszelako również wśród osób bardzo szczupłych są zwolennicy morsowania. Czy ludzie z dodatkową warstwą tłuszczu są zatem odporniejsi na marznięcie? Czy to idzie w parze z odpornością na choroby wirusowe? Odbyliśmy rozmowę na ten temat i wniosek byłby taki (u nas), że moglibyśmy się trochę podtuczyć na zimę. Przyjmuję przepisy na dania tuczące! Surówkę sobie dodamy we własnym zakresie:)

Wrocławskie Morsy pewnie by mogły wiele powiedzieć na ten temat. Może warto się przemóc?

piątek, 9 października 2020

Siejemy drzewa!

Młodzież doszła do wniosku, że nadszedł najlepszy czas na pozyskanie nasion drzew i założenie własnej hodowli w doniczkach. Cóż - spróbujmy sobie wysiać dąb albo kasztanowiec! Dlaczego nie? Mamy już dobre doświadczenia z hodowlą drzew egzotycznych...

Oto nasze awokado (smaczliwka wdzięczna):

Awokado widoczne z lewej strony (z prawa-kurkuma, która nie jest drzewem, ale już przerosła awokado:)
 

Roślina ta pochodzi z Meksyku. Podobno jest to drzewo dorastające do 24 m wysokości. Ciekawe, czy jest szansa na to, że zakwitnie nam w doniczce?

Tamarynd(owiec) indyjski wbrew nazwie podobno pochodzi z Afryki wschodniej (za Wikipedią) - logiki w nazwie tu nie ma, ale sprawdza się przynajmniej informacja, że drzewo to jest wiecznie zielone - już zeszłej zimy zaobserwowaliśmy, że drzewka nie zrzucają liści na zimę. Za to wieczorową porą liście zwijają się i zwieszają w dół, jakby chciały zasnąć. Takie ruchy roślin to nyktynastie=ruchy senne. Tamarynd osiąga 20 m wysokości, ale na razie mieści się na naszym parapecie:)


Do skrzynek z ziemią włożyliśmy kasztany i żołędzie oraz jeszcze inne nasiona znalezione na spacerze (głóg, dereń, rajska jabłoń...). 

 

Tu kasztany, jeszcze w trakcie "siania". Już widzimy tę dżunglę w skrzynce oczami wyobraźni:)

Postawiliśmy je na balkonie i tam mają w założeniu pozostać do wiosny. Wyczytałam, że nasiona kasztanowców najlepiej wkładać do ziemi, gdy są jeszcze świeże, nie wolno zostawiać ich do przesuszenia w domu na zimę, bo wiosną nie zmobilizują się do wykiełkowania. Można je też przechować w chłodnym miejscu w zwilżanym regularnie piasku. Mamy jeszcze pestki ze szczególnie smacznych czereśni, ale one z kolei potrzebują być przemrożone przez co najmniej kilka dni - dlatego przed wysiewem należy je umieścić w zamrażarce

Zobaczcie, jakie przykładowe ciekawostki drzewiaste znaleźliśmy we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym:

Parczelina trójlistkowa z Ameryki Północnej ma takie nasionka. Ładne prawda? I na dodatek przystosowane do rozsiewania z wiatrem (wiatrosiewność=anemochoria)

A to azjatycki mydleniec wiechowaty. Nasiona mieszczą się w efektownych torebkach.


wtorek, 6 października 2020

Na sen

Młodzież doszła do wniosku, że zmontuje sobie własnego pomysłu wieczorny napój sprzyjający zasypianiu. Lektura i matczyne sugestie pozwoliły Młodym skomponować następujący zestaw ziół zaczerpniętych z zasobów dziadka:


- liść melisy

- liść mięty pieprzowej

- szyszka chmielu

- koszyczek rumianku

- płatki róży pomarszczonej

- kwiat lipy

 

 

 

 

Proporcje dowolne, choć miały być równe.

Zioła wymieszano ręcznie w miseczce i upchnięto "na wcisk" do słoiczka ze stosowną etykietą. Wieczorową porą parzymy pod przykryciem przez 10-15 minut, albo do czasu, gdy temperatura pozwala na spokojne wypicie, najlepiej przy lekturze "Dzieci z Bullerbyn". 

Czy działa? Hm, hm. Z czym tu porównać, skoro i tak się zasypiało dobrze? Wszelako literatura fachowa obiecuje, że rośliny powyższe (z wyjątkiem różanych płatków, które dodajemy dla ładniejszego koloru suszu i aromatu) mają działanie wyciszające i rozluźniające. Wypróbujcie na sobie Drodzy Czytelnicy:)