poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Pożegnanie

Wiele już czytałam postów pożegnalnych na blogach, które lubiłam. Ale było to najczęściej pożegnanie z Czytelnikami. Chyba ich tu nie ma. Albo są bardzo powściągliwi, bo nie komentują:)

Tak czy siak muszę odłożyć blogowanie, bo nie mam na nie czasu. Rzeczywistość wciąga. 

Nie znaczy to, że nie eksperymentujemy, nie sprawdzamy, jak różne rzeczy działają, nie zwiedzamy i w ogóle osiedliśmy na mieliźnie poznania. Przeciwnie. Dzieje się u nas bardzo wiele: mamy hodowle i uprawy, mieszkamy w ciekawej okolicy i zwiedzamy coraz to nowe wspaniałe miejsca. Chciałabym Wam o nich opowiedzieć, ale gdy już mam trochę czasu zawsze wybieram... nocny sen.

Wszelako żadnych treści na razie nie usuwam i wierzę, że gdy ktoś tu przypadkiem zabłądzi - znajdzie dla siebie i swoich dzieci w różnym wieku coś ciekawego i miłego. Można też do mnie napisać, zawsze będzie mi bardzo miło. No i zaglądam stale do moich ulubionych blogów.

Kochani Wielbiciele Przyrody!

Życzę Wam ciekawych eksperymentów, niezapomnianych przygód na łonie natury, zachwytów nad jej pięknem i złożonością, skutecznego stawania w obronie tłamszonych ptaków, drzew, czystego powietrza i czystych wód. 

Życzę Wam, aby bylejakość szkolnej rzeczywistości nie zabiła w Was chęci poznania świata. Życzę Wam Najlepszych Nauczycieli.

Bądźcie zdrowi.

Bądźcie pożyteczni dla naszej Ziemi. 

Czyńmy się jej poddanymi.

Roztropnie i skutecznie.

 



sobota, 14 maja 2022

Wielkie Ogrodowe Liczenie

Akcja trwa! Liczyliśmy dziś ptaki w ogródku przydomowym, a jutro policzymy na działce. Można też liczyć na przyblokowych skwerach, więc brak ogródka nie przeszkadza. 


Zaopatrzenie obserwatora ptaków:

- formularz (wydruk lub wersja cyfrowa np. w telefonie)

- lornetka, opcjonalnie aparat fotograficzny

- przewodnik do oznaczania ptaków, zwłaszcza jeśli dopiero zaczęliśmy je dostrzegać. U nas ptaki to normalka, więc J. nawet nie wyjął swoich przewodników.

- kapelusz słomkowy z dużym rondem (bo dość mocno raziło słońce)

- coś do picia (inicjatorzy akcji sugerują kawę lub herbatę)

- kot do towarzystwa (to u nas, podejrzewam, że normalnie nie jest pomocny)


A z resztą nie będę więcej gadać, bo późno. Najlepiej zajrzyjcie pod link:

WIELKIE OGRODOWE LICZENIE PTAKÓW

a tam znajdziecie wszystkie wskazówki, formularze, ściągi z ptaków i informacje po co to w ogóle robić, bo akcja ma wielki sens: nie tylko zbliża nas do przyrody, uwrażliwia na nią i kieruje nasze myśli ku refleksjom przyrodniczym (czasem niewesołym), ale ma też znaczenie naukowe. 

Nie zastanawiajcie się. Weźcie udział w akcji. A w nagrodę dostaniecie dyplom, pewnie do samodzielnego druku, ale Wasze Dziecko zapewne się ucieszy. Załącznik możecie dodać z własnej inicjatywy:)

P.S. U nas: kosy, szpaki, jerzyki, sierpówki, grzywacze, wróble...



poniedziałek, 9 maja 2022

Wiosenne pierogi

Odkryłam, że cokolwiek wsadzić do pierogów - moje dzieci zjedzą. Podobnie rzecz ma się z ciastem francuskim, najlepiej tym na maśle, które tak trudno, jako gotowca, znaleźć w sklepach. Króluje to z olejem palmowym, którego nie jadamy z wielu względów. Tymczasem zobaczcie nasze propozycje pierogowe, może Was natchnę?

Wersja 1 - podstawowa

Gotowane ziemniaki rozdrobnić, dodać do nich cebulkę przyrumienioną na maśle, soli i pieprzu ponad miarę (bo ciasto pierogowe przecież niesłone), kurkumy, jako środka przeciwzapalnego, zielonego ile się da. Najsmaczniejsze moim zdaniem są te pierogi z koperkiem i lubczykiem, ale w wersji bardziej słusznej można dodać zblanszowaną pokrzywę. 

Ta wersja - beztwarogowa! - jest tradycyjną potrawą pierogową w naszej rodzinie według przepisu Prababci. 

Do popicia - chłodnik na kefirze i burakach, z ogórkiem świeżym i rzodkiewką, staram się nie myśleć o tym, ile azotanów w nie włożono, żeby już były duże, podczas, gdy na mojej grządce rzodkiewki są takie:


Wersja 2 - posypana młodymi listkami

Nadzienie do pierogów składa się z kaszy gryczanej z wczorajszego obiadu (nieprażona, bezworeczkowa), do której dodałam cebulkę, marchewkę i pietruszkę - korzeń - starte na grubej tarce i przyrumienione na masełku. Zielone poszło na wierzch, wyrwane z przydomowego ogródeczka. 

Wnętrze pieroga:)

Wersja 3

Trendy Lunch - gotowiec sklepowy z pęczaku, bulguru i soczewicy, niestety woreczkowy, do tego 3 gotowane ziemniaki, jako lepiszcze, cebulka - zeszklona na maśle, wędzona papryka w proszku, jako podkręcacz smaku, dużo kopru.

Tak wygląda farsz na obrazku (już resztka):

 


A tu obliczenia pierogowe. Wyszło 63.

Pytanie do dzieci:

- Chcecie pierogi?

Odp: Taaaak!!!

- No to chodźcie lepić.

Cisza.

Ale jednak lepili, a jak się lepi na cztery pary rąk, choć niewprawnych - to się te pierogi robią szybko. Jednego dnia robię farsz, a drugiego lepimy i to też pomaga. Nie wydaje się to wtedy takie pracochłonne, jakim jest w rzeczywistości. No i lepią coraz lepiej i szybciej. Jak otworzymy manufakturę - dam tu znać:)

PS. Doklejam jeszcze jedną wersję:

Farsz: kasza gryczana niepalona ugotowana, cebulka zeszklona na dużej ilości masła, bardzo drobno posiekana pokrzywa (uprzednio sparzona wrzątkiem), albo duuuuużo innej zieleniny. Jeśli się ma grzyby albo paprykę można dodać drobno krając. Przyprawy: sól, pieprz, kurkuma, papryka wędzona, sos sojowy, majeranek, kminek. Uwaga!  Farsz trochę sypki, ale przy odrobinie wprawy wchodzi do pierogów bez problemu.


środa, 4 maja 2022

Żyć jak chomik z kotem

Okazało się, że chomik jest mojemu dziecku niezbędny do szczęścia. Nastąpiły deklaracje zużytkowania własnych funduszy (czyt. darowizn dziadków, cioć, wujków itp) na klateczkę i wyściółkę oraz żarcie. Ponieważ w związku z tym sprawa psa przycichła, a kot nie zgłosił sprzeciwu - decyzja zapadła. Zamieszkaliśmy razem. 


Już po pierwszej nocy ojciec rodu przebudował karuzelkę osadzając ja na bazie z twardego dysku, dzięki czemu kręci się ona cichutko. Jedzonko rośnie za oknem. Wyściółka klatki skoszona za drugim oknem przez dziadka - suszy się i pachnie. Chomik dostał imię Toffi(k) ze względu na kolorystykę, ale ciśnie mi się stale na usta przydomek "Petarda" ewentualnie "Błyskawica", bo tak szybkiego chomika jeszcze nie mieliśmy. 

Lekceważy karuzelę i z całych sił gryzie stalowe pręty klatki okazując nam, jak bardzo chce wyjść z więzienia. I nasze miękkie serca ulegają tej perswazji. Chomika się ciągle wypuszcza, żeby sobie pobiegał po domu. No, ale w domu biega też kot.

Ich wspólne początki były spokojne, właściwie obserwacyjne, tak, że nabraliśmy otuchy, że "jakoś to będzie". Potem doszło do kontaktu fizycznego - chomik przebiegł po ciele kota rozciągniętego wzdłuż schodów, w wyniku czego kot zerwał się, jak oparzony, i uciekł trzy schody dalej. Gdy sytuacja przypadkowo powtórzyła się - jasnym stało się dla nas, że chomik kota lekceważy/nie dostrzega, a kot sobie kontaktu cielesnego nie życzy. 

No, jakoś zdzierży. Robi to dla świętego spokoju...

Zostali przy wzajemnej dyskretnej obserwacji. 

 


Aż do dnia w którym instynkt łowiecki kazał Rokiemu jednak skoczyć w kierunku chomika z łapką uzbrojoną w pazur. Ale, jak już wiemy, mamy chomika-petardę i kot nie zdążył. 

Wiemy teraz jednak, że maluch nie jest w pełni bezpieczny. Wypuszczamy go najchętniej, gdy kot wychodzi na wieczorny obchód ogródka. Ale są wieczory, że nie wychodzi. Wtedy chodzą po domu równocześnie. Cała młodzież pozostaje w pewnym napięciu. Pilnują zwierząt, laptop i tablet leżą odłogiem, chomik włazi wszędzie i co rusz znika z pola widzenia, a potem objawia się w zupełnie nieoczekiwanym miejscu. Najbardziej ciekawi go eksploracja, jedzenie mniej, do toreb policzkowych prawie nic nie zbiera. Atmosfera emocjonująca narasta. Emocjonalna huśtawka też. "Mamo, wlazł za meble kuchenne, jak go wywabić?", "Zobaczcie idzie w górę kredensu! Sunie plecami po ścianie!" "Aaaa, uciekł mi z rąk? Jak on to zrobił?", "Nie ma go, był tu przed chwilą! Gdzie jest chomik? Kto widział chomika?"

Aż chciało by się do kota zawołać: "Szukaj!"

Wychodzimy też razem do naszego mini-ogródka. Kot spaceruje swoimi drogami, ale jesteśmy obok, wiec się nie boi, a chomik jest przeszczęśliwy. Kopie i myszkuje, a my go gonimy, żeby nie zwiał do sąsiadów. 


Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak robiliśmy dla naszych poprzednich chomików place zabaw, pułapki, testy żywnościowe i inne ciekawe atrakcje zajrzyjcie do wszystkich wpisów otagowanych hasłem "Chomik". Troszkę się tego nazbierało...

P.S. Wiecie skąd mamy naszego kota? Od Pani Bernadety, która ratuje bezpańskie znajdy na wrocławskim osiedlu i znajduje im dobre ręce. Niedawno padła ofiarą napadu we własnym mieszkaniu. Koty również bardzo ucierpiały. Więcej szczegółów u Psa w swetrze. Możecie pomóc?

środa, 20 kwietnia 2022

nieWszystko o straszeniu

Wszędzie się już chwalę, no to i tutaj zanotuję, że moja książeczka o duchach już jest i można ją kupować, a wygląda tak:

Okładka książki/ebooka nieWszystko o straszeniu. Przewodnik dla młodych tropicieli duchów w Polsce 

Z tematyką bloga ma ona wbrew pozorom wiele wspólnego. Nasze polskie duchy upodobały sobie bowiem miejsca piękne i arcyciekawe - idealne na wyprawę z dziećmi, zwłaszcza w porze wiosennej (ale tak naprawdę - w każdej). 

I jeszcze jedna ważka kwestia: walczmy o to, żeby nasza Młodzież nazbierała jak najwięcej dobrych i miłych wspomnień. Takich, do których będzie wracać w swojej dorosłości i czerpać z nich nadzieję. Bo dorosłość to Oni mogą mieć o wiele trudniejszą niż my teraz...   

Jeśli macie ochotę - możecie zajrzeć na moją nową stronę z książkami, którą nazwałam roboczo MAŁE I DUŻE KSIĄŻKOWE PODRÓŻE. Obiecująco mam nadzieję:) A adres: 

https://www.czytamwdrodze.pl/

Nie myślcie, że nie mam świadomości licznych jej mankamentów. Mam. Musicie jakoś zdzierżyć. A najlepiej rzućcie ekran i zobaczcie co nowego zakwitło za oknem.



piątek, 15 kwietnia 2022

Wiosenne siewy na ugorze

Wiosna przyszła. Przyniosła nam nadzieję i infekcje oraz nieopanowaną chęć kupowania nasion i sadzonek. Tak wygląda nasz areał:


Jak widać gruncik jest mały. Tu gdzie płasko była trawa, która została przekopana, a darń usunięta. Wsypałam tu również trochę sklepowego kompostu. Wszystkie dzieci chciały siać i pewnego pięknego popołudnia posialiśmy:

- pietruszkę naciową

- koper,

- buraki,

- nagietki,

- szczypior,

- słoneczniki,

- kminek,

- rzodkiewkę (z dwóch torebek, w tym jedna na taśmie, zakupioną przypadkiem)

Na zboczu planujemy łąkę wielogatunkową o przesłaniu praktycznym z nasadzeniami stokrotek (jadalne), bluszczyku kurdybanka (bo ładny i jadalny), pokrzywy (świetne na wiosenne soki), rumianku (herbatka!), fiołków (bo ładne i jadalne), mniszka lekarskiego (bomba witaminowa na wiosnę) oraz roślin przydatnym owadom.

Grządka już ma wzięcie. Coś ją rozkopało, wydłubując rzodkiewkę na taśmie (oraz inne nasiona, nie wiadomo, co z nich zostało), koty na niej leżą wieczorową porą przyduszając wschodzące kiełki, kosy znajdują dżdżownice - jednym słowem - życie się toczy, mimo, że gleba kamienista, gdy podeschnie - zbija się w beton, areał mikry i nie wiadomo, co z niego będzie. 

Ale wiosna przynosi nadzieję, prawda? Wierząc zatem, że będzie lepiej, że zapanuje pokój, że z dzieci zejdą okropne gorączki i kaszle serdecznie życzę Wszystkim Tu Zaglądającym

Wesołych Świąt!!!




wtorek, 15 marca 2022

Noc Sów 2022

Noc Sów przed nami. Zaklinamy dobrą, wiosenną pogodę. Zamierzamy przejść o zmierzchu na niewielkiej trasie nasłuchując, czy COŚ się nie odezwie. Macie ochotę na oderwanie się od rzeczywistości? Nie przegapcie nocnego spaceru w marcu.

Zapisaliśmy się oficjalnie na Rodzinną Noc Sów na stronie: 

http://jestemnaptak.pl/aktualnosc/noc-sow-2022

Dzięki temu mamy mnóstwo informacji o tym, jakie sowy możemy usłyszeć, co robią, gdzie śpią, jak wyglądają, ile ważą:)

Przed nocną wyprawą wybraliśmy się w teren za dnia - chodzi o to, aby dobrze znać trasę, zwłaszcza, że będziemy ze sobą wiedli ludzi, którzy tu jeszcze nigdy nie byli.

Wiemy też, czego nie robić na spacerze w poszukiwaniu ptaków. Latarki można zabrać, oczywiście, ale chodzi o to, żeby ich nie nadużywać. A jeszcze lepiej: używać tylko wtedy, gdy to absolutnie konieczne. Wzrok przyzwyczaja się do ciemności i można sobie w znanym terenie iść bez latarki, która płoszyłaby ptaki. 

Niewskazany jest też telefon z głosami sów. Obcy głos na terytorium sowy może ją raczej zniechęcić. Z głosami zapoznajemy się przed wymarszem, a potem można użyć tylko aplikacji rozpoznającej głosy. 

Większa grupa płoszy ptaki, ale w większej grupie raźniej. Z humorem wspominamy nasze wyjście zeszłoroczne (dwie kobiety z szóstką dzieci zróżnicowanych wiekowo i płciowo) na dzikie ogródki działkowe. Sów nie było, za to pijany w sztok osobnik postraszył nas możliwością zarażenia wszami w tej okolicy, a potem poczęstował nas wiadomością o zwłokach odkrytych w tym miejscu poprzedniego lata. "Tu nawet policja boi się zapuszczać" - opowiadał ze smakiem. Wkrótce przybyła policja, rzeczywiście nie opuszczająca auta. Sami widzicie, że nie dało się nic usłyszeć z ptactwa...

Przydatne linki dla zainteresowanych sowami:

Stowarzyszenie Ochrony Sów z atlasem do rozpoznawania, również po głosach.

Lasy Państwowe o sowach leśnych.

Sowy Polski - pdf z dużą dawka szczegółowej wiedzy.

Mamy też przydatną książkę, której recenzję z innymi ciekawymi linkami możecie przeczytać na moim blogu we wpisie "Dla tych, którzy marzą żeby zobaczyć sowę..."

PS. Zdjęcia dokleję po powrocie:)

 

Wyruszyliśmy o zmierzchu. Było słychać sporo  ptaków układających się do snu.

Część trasy była oświetlona:


 

Nad trzcinowisko nadleciały kaczki krzyżówki, chyba szukały miejsca na nocleg:

W wycieczce wzięło udział ostatecznie 9 osób, które przeszły w Trzebnicy (woj. dolnośląskie) trasą od Winnej (Kociej) Góry do Rotundy 5 Stołów. Wycieczka była zdyscyplinowana, mimo obecności młodzieży wczesnoszkolnej i w kilku miejscach zatrzymaliśmy się na dłuższe postoje nasłuchując w ciszy. Mieliśmy ze sobą infografikę o sowach Polski, książkę "Noc sów" pana Karczewskiego (przeczytana pilnie przez niektórych przed wyjściem) oraz aplikację Birdnet w telefonie służącą do rozpoznawania ptaków po głosach. Optymistycznie liczyliśmy na puszczyka czy uszatki. Niestety nie zaobserwowaliśmy, ani nie usłyszeliśmy żadnej sowy. Inne obserwowane ptaki: kosy, sikory bogatki i modraszki, sierpówki. Wycieczkę mimo to uważamy za udaną: dzięki pięknej pogodzie obejrzeliśmy Trzebnicę z góry, zapoznaliśmy się z tablicami na ścieżce edukacyjnej dotyczącej odkrycia obozowiska człowieka wyprostowanego (Homo erectus) w tej okolicy oraz z rysem historycznym związanym z działalnością charytatywną św. Jadwigi Śląskiej w Rotundzie 5 Stołów, znaleźliśmy skrzynkę w ramach Geocatchingu. W przyszłym roku zamierzamy odbyć Noc Sów w innej okolicy - w Lesie Bukowym. Może tam coś nam zahuka? Pozdrawiamy wszystkich wielbicieli ptaków!


Niestety - żadnej sowiej sylwetki!

Później zrobiło się za ciemno na zdjęcia i większość trasy przeszliśmy w ciemności już nie fotografując, tylko pilnie nasłuchując. Nadbiegł do nas duży, czarny pies (Canis familiaris). Sów ani na lekarstwo. 

Przynajmniej znaleźliśmy skrzynkę...




środa, 9 marca 2022

Pamiętniki Fenka - w Polsce i na Ukrainie

Ukazały się kolejne, czwarte już, "Pamiętniki Fenka" mojego skromnego autorstwa. Życzę wszystkim, którym się trafi lektura, wielu przyjemności i miłych niespodzianek, tak, jak to jest pomyślane w tej książeczce.


Niezawodny Wydawca dołożył hojną ręką pomysłową grę planszową i nalepki, bardzo starannie dobrane do gry i całej zawartości książeczki. Grałam z synami i cieszyłam się, że z każdą chwilą bardziej kojarzą, gdzie na mapie Polski jest Zielona Góra i gdzie Hel. I to zupełnie mimowolnie, przypadkowo, nieświadomie i zabawowo. Tak właśnie powinna wyglądać nauka.


Dla tych, którzy o Fenku czytają pierwszy raz opowiem krótko o co chodzi w treści książek. Głównym bohaterem jest lisek pustynny Fenek w wersji uczłowieczonej. Nie chodzi do szkoły, tylko cieszy się nauczaniem domowym, zdalnym bardziej lub mniej, a dzięki temu może podróżować z rodzicami kamperem i poznawać Polskę. Zwiedza intensywnie, wszędzie zagląda (nawet tam, gdzie nie powinien) przeżywając przy tym rozmaite przygody i niespodziewane wydarzenia. Staram się bardzo, żeby przygody Fenka były niekonwencjonalne i bardzo ciekawe, nieprzewidywalne i pełne humoru. Nie idzie mi z tym znowu tak źle, bo mam Rodziców, którzy wozili mnie zawsze na wakacje (i nie tylko) w rozmaite ciekawe miejsca, poświęcali czas na tłumaczenie mi, co widzę i dlaczego, a to wszystko dlatego, że wiele wiedzieli i wieloma rzeczami się interesowali. 

Gdy współczesnym Rodzicom zabraknie na to czasu - niech po prostu wyszukają wśród kolejnych tomów fenkowych przygód miejscowość, którą chcą z dziećmi zwiedzić, a to, co najwspanialsze - będą mieli podane na tacy. Nie wszystkich przygód fenkowych Wam życzę, bo w drodze trafiają się mu również niełatwe chwile. Na szczęście ze wszystkich tarapatów podróżująca rodzina wychodzi cało i może wyruszać w dalszą drogę. 

Miejsca, które odwiedzamy w 4. części

 
 Zdradzę Wam, że Fenek naprawdę bardzo wiele podróży przedsięweźmie po Polsce, a potem wyruszy na zwiedzanie Europy. Niestety nie zastanie już Ukrainy tak pięknej, spokojnej, pogodnej, jak opisałam ją w książeczce. Trzeba by było odczarować tę przerażającą rzeczywistość, która jest obecnie udziałem tego kraju i jego mieszkańców.

Pamiętniki Fenka. Kamperem przez Ukrainę - Anna Jurczyńska - ebook + audiobook

I teraz najważniejsze. Jeśli chcecie za darmo poczytać lub posłuchać "Pamiętników Fenka" - przygody ukraińskiej możecie wejść na Legimi i pobrać ją w kilka sekund. Za każde pobranie Legimi przekazuje 10 zł na rzecz Ukrainy (PAH). Proste i dobre rozwiązanie typu "wiele w jednym". 

 https://www.legimi.pl/czytamydlaukrainy/

Z Fenkiem odwiedzicie Lwów, Użhorod, Kołomyję, Krzemieniec, Kamieniec Podolski, Kijów, Zaporoże, Odessę, a nawet Bakczysaraj. Poszukacie polskich śladów w bogatej i burzliwej historii tej ziemi. Dowiecie się i o lwowskiej szkole matematycznej, i o kozackiej sławie, i o górskich szlakach Czarnohory. Razem z Fenkiem spłyniecie Dniestrem i zjecie melony w Zaleszczykach. Ech! Cudne są te miejsca! Oby jak najszybciej można je było zobaczyć bez obawy o życie.

wtorek, 25 stycznia 2022

Nasze zimowe (i nie tylko), słodkie i bardzo zdrowe smarowidła śniadaniowo-podwieczorkowe

Chleb z masłem i z miodem plus kakao (bez słodzenia) są u nas stale na topie. Ale mamy w zanadrzu jeszcze inne przyjemności dla podniebienia, którymi się delektujemy. Poniżej ściąga, może Czytelnicy skorzystają, bo wszystko to jest BARDZO smaczne.

1. Krem kokosowy: Świeżo odpakowane wiórki kokosowe bez konserwantów wrzucić do młynka i wytrwale miksować. Powstaje gładka masa, smarowna i biała. Gdy wiórki są bardzo suche, można dodać troszkę oleju kokosowego, oliwy czy innego tłuszczu płynnego. 

2. Masa piernikowa: siemię lniane (ziarenka, nie mielony len odtłuszczony!), wiórki kokosowe, przyprawa piernikowa domowa lub gotowiec, miód. Międlimy do gładkości.

3. Masa orzechowo-daktylowa: orzechy włoskie+daktyl świeży miksujemy na gładko.

4. Smarowidło sezamowo-czekoladowe: Tahini z biedrony+kakao+miód

5. Smarowidło makowe: Tahini+mak mielony, który został po świętach+miód

6. Krem czekoladowy: banan+kakao

7. Rodzynkowy hit: siemię lniane, rodzynki, olej

We wszystkich tych zestawieniach pasuje też słonecznik, pestki dyni i rodzynki, najlepiej po uprzednim namoczeniu ok. 10 min we wrzątku. Podejrzewam, że śliwki suszone/wędzone czy morele suszone też znalazłyby tu zastosowanie, ale nigdy nie dotrwały u nas do momentu przygotowania smarowidła. Do wyregulowania konsystencji pasty używam oliwy. Skromnymi porcyjkami, żeby nie przesadzić. Namoczenie orzechów czy pestek przez noc sprawia, że stają się lżej strawne, a ich składniki lepiej przyswajalne. Oleje też można stosować rozmaite, najlepiej tłoczone na zimno.

Wstawka dietetyczna: mnóstwo tu zdrowych tłuszczów sprzyjających pracy mózgu i przeciwdziałających rozmaitym chorobom, błonnika, kalorii, składników mineralnych i witamin. Nie ma cukru dodanego, konserwantów (o ile nie zafundujecie ich sobie z suszonymi owocami), barwników, aromatów, ulepszaczy itd. Właściwie najlepiej by było pożerać to bez pieczywa. W rozsądnych ilościach. Smacznego - nie żałujcie sobie, bo to i na nastrój powinno wpłynąć korzystnie.

Zdjęć brak, bo nie zdążam.