piątek, 6 sierpnia 2021

Szarak za miedzą – książka dla rodziców, rolników, anglistów, etnografów, polityków...

Czytanie książki zaczynam zwykle od pierwszego rozdziału pomijając wstępy i przedmowy (wracam do nich później). Chcę sprawdzić, czy książka dobrze mi się będzie czytała, czy styl mi odpowiada, czy mnie zaciekawi. 

 

Wzięłam „Szaraka...” do ręki. Czytam. Zaraz, zaraz… Skądś znam ten styl, gdzieś już coś takiego spotkałam. Krótki rzut oka na nazwisko autora (Za późno! Powinnam od tego zacząć!) i już wiem, skąd znam tę narrację. Tak było w „Prywatnym życiu łąki”, której autorem jest John Lewis-Stempel.

Teraz już wiem, co mam przed sobą: intelektualną, wnikliwą analizę tego, co dzieje się na polu uprawnym. Analizę wypływającą nie tylko z dociekliwości Autora, ale też z jego wspomnień z dzieciństwa, które spędził na wsi, z miłości do przyrody i ojczyzny, a raczej z miłości do ojczystej przyrody (czy zdawaliście sobie sprawę z tego, że ci, którzy ginęli za ojczyznę - ginęli głównie za łąki, pola, krajobraz, ziemię, a nie za ojczyźniane fabryki, bo to nie je wspominali i nie o nich myśleli, gdy szli na wojnę). Jest to pamiętnik człowieka, który zdecydował się na uprawę pola dawnymi metodami, bez oprysków herbicydami, z poszanowaniem istot, które na polu mieszkają. Ba! Nasz rolnik poszedł dalej – dokarmiał ptaki, aby je przywabić na pole, ucieszył się z zajęcy, które dostał „w prezencie”, dosiał chwastów. Chciał, aby przed oczami odrodził mu się żywy obraz świata, którego już nie ma. Na sąsiadujących z jego polem areałach gospodaruje się teraz zupełnie inaczej. Wszystko jest podporządkowane konieczności uzyskania jak najwyższych plonów. Dlatego eksterminacja wszystkiego, co nie jest pszenicą jest dla współczesnego, brytyjskiego rolnika oczywistością.

Najpierw naszła mnie refleksja: „Dla kogo jest ta książka?” Nie jest to wbrew pozorom lektura lekka i przyjemna. Trzeba chcieć zagłębić się w rozważania autora i śledzić je uważnie, uruchomić pokłady wrażliwości i cierpliwości. W nagrodę dostajemy obraz pola uprawnego pełnego przepychu, uroku, bogactwa, harmonii i ulotnego piękna, kruchego i skomplikowanego. A przez wszystkie rozdziały przebija gorzka refleksja, że oto ludzkości udaje się skutecznie miażdżyć naturę, że z roku na rok ma się ona gorzej. Pocieszam się tylko, że NA RAZIE polska przyroda nie jest jeszcze tak zmaltretowana, jak brytyjska, choć w świetle najnowszych „proekologicznych” decyzji naszych polityków to „NA RAZIE” wydaje się już niedługo skończyć.

Aha! Wszyscy zgłębiający tajniki języka angielskiego będą tu mieli ucztę. W tekście aż roi się od ciekawych słówek i zwrotów, niektórych już prawie zapomnianych, niektórych używanych bez świadomości z czego pochodzą i co pierwotnie oznaczały. Nawet, jeśli kogoś słowotwórstwo i językoznawstwo nie kręci, łatwo się wciągnie w detektywistyczne dociekania.

Wielbiciele poezji i literatury pięknej też tu się nie zawiodą. Cytatów jest w książce moc. I to cytatów w udanym tłumaczeniu, z poetów i pisarzy brytyjskich, których nie zawsze wrzuca się do przegródki: „piewca przyrody”.

Do tego mamy średniowieczne przesądy, zwyczaje mieszkańców wsi związane z pracą na roli, ich tradycje, kulturę duchową i materialną… Ciekawostek w tej materii również nie brak w książce.

 


Czy my, Polacy, też mamy swojego J. Lewisa-Stempela? Czy musimy go zazdrościć Brytyjczykom? Nie! Pamiętacie „Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego? On też potrafi spojrzeć na naturę z wrażliwością artysty.  Pamiętacie „Noc sów” i „Jej wysokość gęś” Jacka Karczewskiego? Adama Wajraka nie trzeba nikomu przedstawiać. Moja córka uwielbiała „Zwierzowiec” - program dla dzieci Pani Doroty Sumińskiej, którą teraz słuchamy w radiu i regularnie czytujemy w „Weranda Country”. Zaglądamy tam też do tekstów Andrzeja Kruszewicza, z resztą znamy jego książki. Lubimy też Panią Justynę Kierat i jej twórczość, youtuberów, o których pisałam w poprzednim poście...

Głosowałbym na nich, gdyby mieli chęć zająć się polityką. Rozumieliby, że zdecydowane i przemyślane działania na rzecz przyrody to teraz najważniejsza kwestia, nasze „być albo nie być”.

Nie jestem zwolenniczką nowego przedmiotu w szkole, tzw. „Edukacji dla klimatu” .To jeszcze jedna lekcja obciążająca uczniów, którzy i tak już ledwo dyszą od ilości godzin, które im władowano. Edukacja dla klimatu to część lekcji biologii, geografii, chemii, wos, historii, matematyki, religii...

Nauczyciele wszystkich przedmiotów powinni przeczytać „Szaraka za miedzą”, znaleźć na niego czas w wakacje. A jeśliby nie przeczytali, to niech przeczytają rodzice i bogatsi o wnioski z tej lektury wpajają swoim dzieciom, co trzeba. Howgh.


Premiera książki: 28. lipca, a więc już można kupować i czytać

Bardzo dobre tłumaczenie: Hanna Jankowska

Staranna korekta: Magdalena Owczarzak, Katarzyna Dragan

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Autor na Twitterze: jlevisstempel

I jeszcze bonus, na który trafiłam dzięki książce – zegar kwiatowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz