piątek, 26 kwietnia 2013

Obserwacje przyrodnicze bezsennej mamy

Coś mnie wybiło ze snu, gdy jeszcze było ciemno i załapałam się na początek wiosennego koncertu ptactwa. A mieszkam całkiem niedaleko centrum Wrocławia.  Miło się słuchało. Nawet wydawało mi się na początku,  że słychać słowika. A potem prawie całe okoliczne ptactwo na raz. Od czasu do czasu ponad inne wybijała się sikorka, kos, szpak czy gołąb. 

Zrobił się harmider, co uniemożliwiło dalszy sen. Aż wreszcie wykopałam się z łóżka, otworzyłam okno i włączyłam aparat, żeby zarejestrować ten ptasi jazgot, miły dla ucha skądinąd.


Obraz nie jest wart szczególnej uwagi, bo ma się tu słuchać, a nie oglądać,  ale gwoli wyjaśnienia dodam, że na pierwszym planie widnieją rusztowania, jako że trwa remont naszego bloku.

Potem popatrzyłam, jak ładnie dzieci śpią i jak miło wygląda zaróżowione od snu uszko dwulatka, które szybko stanie się uszkiem 3-, 5-, 17-, 25-latka, więc teraz jeszcze trzeba się nacieszyć tym widokiem. Od razu przypomniał mi się wzruszający post Królowej Matki na ten temat, który polecam uwadze Szanownych Czytelników.



Sen dalej nie nadchodził, choć szarzało, a na dodatek wleciała do pokoju spora pszczoła (a może to był nawet mały szerszeń, nie wiem, bo przez zamglone spojrzenie nie zidentyfikowałam) i dłuższą chwilę zajęło mi wypędzanie gościa.

Potem dało się słyszeć śmieciarkę (mamy dwa kroki do śmietnika), co w połączeniu z ptactwem i rozpoczynającą remont drużyną dało odgłosy tak intensywne, że zdecydowałam się jednak przymknąć okno. I co? Moje Młodsze ma efekt młynarza:
"Mamo, piciu"
"Mamo, ciulać" (tzn. że trzeba przytulić). Przytuliłam i gdy już, już miałam zasnąć:
"Mamo, anana"

I po co ja w ogóle reaguję na te zaczepki?

Wnioski naukowe, dla matek małych dzieci:):
Nie zamykaj nigdy okna o 6 rano!
Sen zaostrza apetyt! Dobrze mieć w pogotowiu banana i wodę.
Jak się nie położysz wcześniej, to nie licz, że rano dane Ci będzie odespać.
Na wypadek bezsenności zawsze miej pod ręką coś do poczytania. Serdecznie polecam tę książkę z wrocławskiej Mediateki:



Niestety tkwiła w pokoju, gdzie śpi Tatuś, na osobności, i któremu przeszkadzać we śnie absolutnie nie wolno, bo on wszak zarabia pieniążki i MUSI się wyspać. A szkoda, bo, gdybym mu zakłóciła na chwilę sen, mogłabym przeczytać:

"Noc była wietrzna i chłodna; z braku drewna nie dało się rozpalić dużego ogniska, dlatego marzliśmy i nie mogliśmy zasnąć. Próbowałem owinąć się burką, ale zimny wiatr za każdym razem znajdował sobie przejście, ziębiąc mi to ramię, to bok czy plecy. Drewno było mokre, trzeszczało i strzelało iskrami na wszystkie strony. Dersu nadpalił swój pled (...)
W nocy obudziłem się i zobaczyłem Dersu siedzącego przy ognisku. Dokładał do ognia, a wiatr rozdmuchiwał płomień na wszystkie strony. Na mojej burce leżał pled Golda - a więc rozgrzałem się dlatego, że mnie przykrył. Strzelcy również byli przykryci jego namiotem (...)
Po krótkim odpoczynku popłynęliśmy dalej. Przy moście kolejowym góry się skończyły. Wyszedłem z łodzi i wspiąłem się na najbliższy pagórek, żeby ostatni raz się rozejrzeć. Przed moimi oczami roztoczyła się wspaniała panorama. Za mną, na wschodzie piętrzyły się góry, na południu widać było łagodne wzgórza porośnięte rzadkim lasem liściastym  a na północy  jak okiem sięgnąć  rozciągała się bezkresna równina, pokryta trawą. Trawa kołysana przez wiatr falowała jak morze. (...)
Setki tysięcy ptaków, dużymi i małymi stadami, ciągnęły na południe. Jedne leciały w kierunku przeciwnym, inne w bok. Całe chmary to wznosiły się w górę  to opadały, wszystkie równocześnie  i te blisko, i te daleko, były wyraźnie widoczne na tle nieba, szczególnie nad horyzontem, który wydawał sie jakby zasnuty pajęczyna. patrzyłem na to wszystko jak zaczarowany."

No proszę - zupełnie podobne klimaty:)

Ale jutro sobota, cha, cha! I mama będzie spała, podczas, gdy Tatuś będzie reagował na dziecięce potrzeby. Bo weekend jest dla Żony!!!



wtorek, 23 kwietnia 2013

Wiosna na talerzu

Zapiekanka z KIEŁKAMI
(wg przepisu na torebce z nasionami na kiełki - była tam lucerna i rzodkiewka)

Ugotować ziemniaki w mundurkach, wystudzić, pokroić na plasterki, wymieszać z solą (czy inną wegetą), olejem, kiełkami. Przełożyć na michę żaroodporną, posypać startym serem (u nas ostry cheddar), zapiec w piekarniku. Zjeść z kiszonym ogórkiem albo popijać sokiem pomidorowym, albo zrobić jakąś surówkę. Pycha!!!



Nasza zeszłoroczna zabawa z kiełkami

Sałatka z CZOSNKIEM NIEDŹWIEDZIM
Łan czosnku niedźwiedziego w lesie (na pierwszym planie kwitnące zawilce)
Liście czosnku niedźwiedziego zebrać w lesie w miejscu, gdzie jest ich dużo (aby nie szkodzić populacji, w końcu jest to roślina pod częściową ochroną), posiekać, wymieszać z jajami ugotowanymi na twardo (i ewentualnie gotowanymi ziemniakami) krojonymi w kosteczkę, skropić sokiem z cytryny, posolić do smaku, podlać olejem lnianym lub innym. Zdjęcia brak - sorry. Mniam!!!

A pod spodem jeszcze dzisiejsza zupa-ziemniaczanka z liśćmi czosnku:


PS. najlepiej jadać jak najmłodsze listki, a zauważyliśmy,  że czosnek już się zbiera do kwitnienia, czyli niebawem będzie zdecydowanie mniej smaczny i trzeba będzie przerzucić się na następny punkt programu:

POKRZYWA na modłę szpinakową

Młode listki pokrzyw - same wierzchołki pędów - zbierać przez foliowy woreczek w czystym zakątku  z dala od szos i śmieci. Dokładnie umyć, włożyć do garnka i podgotować z odrobiną wody. Posiekać drobno, dodać śmietanki, masła, czosnku, soli. Podawać z ziemniakami i jajem sadzonym. Smacznego!!!

Zeszłoroczny post o pokrzywie

DZIKI SZCZYPIOR: a może to CZOSNEK WINNICOWY?
A u Dziadka i Babci w lesie rośnie taka ładna roślina:



Jeszcze nie zdefiniowałam ostatecznie jej nazwy, wszelako jest smaczna i bez wątpienia zawiera witaminki. Dziadkowie zrobili z twarożkiem. Może i w Waszym lesie rośnie?



Nie będę oszukiwać Szanownych Czytelników: z tych zieloności najlepiej moim Dzieciom wchodzi zapiekanka z kiełkami, a i to bez zbytniego entuzjazmu, zaś Jur czosnkiem niedźwiedzim bardzo pluje. Hania go zjada, najlepiej jednak, żeby był ukryty pod wędliną albo serem. Ale cóż, matki się nie wybiera... 

czwartek, 18 kwietnia 2013

O koniach dla sześciolatki - do czytania i oglądania

Poniżej kilka sprawdzonych informacji dla tych Rodziców, którzy mają Latorośl pasjonującą się kopytnymi. Sprawdzonych to nie znaczy, że dobrych. Większość niestety kiepska (subiektywnie rzecz jasna), ale ponieważ tylko mama ma to odczucie - Hania je przetestowała.

W Internecie on-line:

- programy z serii "Zwierzowiec" prowadzone przez p. Sumińską - ciekawe, przystępne (również dla Dziecka). Ulubione u nas odcinki: "Małe dziecko i koń" oraz "Wyższa szkoła jazdy" (o woltyżerce) Polecam!!!

- bajki:
1. "Mia i ja" - ciekawe zestawienie bajki rysunkowej fantasy z filmem fabularnym, bardzo ładne graficznie
2. "Dolina koni"- uwaga! Czasem dialogi trochę nieeleganckie, a główni bohaterowie raczej mało inteligentni, choć w finale każdego odcinka raczej dochodzą do właściwych wniosków
3. "Mój mały kucyk" - te przesłodzone stwory najmniej przypominają konie, ale jak ktoś się uprze...
4. "Merida Waleczna" - zrobiona z rozmachem baja disnejowska. Główna bohaterka ma swojego  ukochanego, wiernego konia. Długie, oglądamy w kawałkach. Pełne poczucia humoru, akcja wartka, obrazki piękne. Polecam!!!
5. "Domisie" - "Konie i koniki" - jak zwykle w domisiowym świecie: piękne piosenki, rozmaitość i dydaktyka na najwyższym poziomie. Polecam!!!

- muzyka z "końskimi" filmikami:
1. West Wirginia
2. Konie na nieboskłonie - wykonanie: Piotr Fronczewski z córką

- przykładowe gry - ubieranki:
"Wyspa gier"
"Koń"
"Świat koni" - do ubrania konie z bajki "Dolina koni"
"FlashoweGry"
a w ogóle jest ich mnóstwo, staram się ograniczać czas grania do kwadransa, bo raczej nie są szczególnie rozwijające

- malowanki do drukowania - za każdym razem trafiamy na coś innego.


Do czytania - książki:
- "Świat w obrazkach. Konie" - książka zaczytana na amen. Czytelne ilustracje, bardzo wszechstronne treści. Polecam!!!

Konie. Świat w obrazkach

- "Conni i kucyki" - seria wydawnicza o dziewczynce (uczennicy) pasjonującej się końmi. Mamę lektura wciąga. Córkę również. Mogą ją czytać (samodzielnie) starsze dziewczynki, ale H. już do nich dojrzała, zwłaszcza, że audiobook się stara:)
- "Lou+Lukrecjusz" - seria wydawnicza, treść j.w. Autorka ta sama. Obie polecam!!!

Lou + Lukrecjusz. Kucyk wybawca - Boehme Julia



Do czytania - czasopisma:
- "W siodle"
- "Mój konik"
- "Jessy"
Te czasopisma są raczej adresowane do gimnazjalistek. Jednak zawsze dołączone są do nich jakieś "kuszące" gadżety z końmi (made in China) i jest w nich plakat, do wieszania na ścianie. Do tego komiks, ale główni bohaterowie często popisują się w nim nie najlepszymi cechami. Gdy czytam - komentuję i cenzuruję (trudne matki tak mają), a ostatnio w ogóle odmówiłam, gdy zobaczyłam treść. Jeśli da się uniknąć - odradzam!!!
- "Stella" - tu prawie same plakaty z końmi w roli głównej
- "Bella Sara" - konie w wersji fantasy, niewiele mające wspólnego z normalnymi końmi, szczęśliwie u nas się nie przyjęły. Przeciwnie do ogłupiającego Scooby Doo...

Przed nami jeszcze sporo do przetestowania:) Ale nadchodzi nareszcie sezon intensywniejszych spotkań z prawdziwymi, żywymi końmi.



piątek, 12 kwietnia 2013

Włosownik rodzinny

Zrobiliśmy zbiór włosów wybranych członków rodziny (tych, którzy byli pod ręką i dali sobie kosmyk włosów odciąć). Na dodatek narysowaliśmy przy włoskach, jaki ich właściciele mają kolor oczu. Zeszycik wygląda tak:



Rodzina dość chętnie współpracowała. Niektórzy nawet sami sobie zechcieli pobrać próbkę włosów, pewnie w obawie, że Hania ciachnie ponad miarę. Najbardziej prawidłowo jest pobrać włosy z części głowy nad karkiem, ale zaniechaliśmy,  bo nie zawsze się dało. No i panie dziś tak często zmieniają ubarwienie fryzur:)

Rozmawiałyśmy też o rasach (a powinno się używać słowa "odmiana") i ich cechach charakterystycznych, rasizmie, kolorze skóry. Oglądaliśmy w Internecie, jak wyglądają Mulaci, Metysi  kreole, nordycy...

Będziemy mieli wkładkę do tradycyjnego albumu rodzinnego ze zdjęciami i drzewami genealogicznymi.

Kuzyn wpisał się sam!
A jak już się poćwiczyło na włosach - można swobodnie ścinać siewki rzodkiewek, które niedawno zasialiśmy (wylądowały w twarożku):




sobota, 6 kwietnia 2013

Wiosenne siane

Wiosna w tym roku spóźniona to i my się spóźniliśmy z sianiem parapetowym. Rzeżuchę sialiśmy dawno i szybko została pożarta,  ale miałam chęć na jeszcze i z pomocą Dziatwy zapełniliśmy rozmaitymi nasionami duży, szklany talerz.

Czynności wykonawcze:
1. Kupić nasiona, które szybko kiełkują, np. takie, jak na obrazku poniżej:



Świetnie nadałaby się też sałata i to nawet ta z czerwonymi listkami, ze względu na walory estetyczne. Inne szybko wschodzące nasiona: rukola, roszponka, rzeżucha. Fasola, dynia i słonecznik też, ale je sadzimy inaczej niż poniżej opisano: w głębszej ziemi i ok. 3 ziarenek do dołka.

2. Wysypać glebę na talerz.
3. Podlać ją, aby była wilgotna i gotowa na przyjęcie nasion.
4. Podzielić ziemię w talerzu na 4-6 równych części (linijką).
5. Wysypywać na dłoń różne nasionka, oglądać, a potem zapełniać kolejne "kawałki tortu".

Z boku talerza przykleiliśmy karteczki z nazwami wysianych roślin (odcięte z torebek po nasionach).
6. Przysypać kolejną warstwą ziemi, uklepać, ponownie podlać.
7. Ustawić w pobliżu okna (u nas na drukarce, bo duża i płaska, w sam raz pod talerz).
8. Nie zapomnieć o podlewaniu i czekać na pierwsze kiełki. Zwrócić uwagę, które najszybciej kiełkują. Cieszyć się różnicami kolorów i kształtów listków.
9. Zjeść!!! Wszystkie powyższe listki będą jadalne (również młode liście rzodkiewki). Tylko kiedy one wyrosną?! (rzodkiewka już wykiełkowała!)

P.S. Mam nadzieję, że niedługo już przyjdzie czas na PRAWDZIWE sianie w ogródku Dziadka i Babci, z grabieniem, robieniem rządków itd. Na razie w czasie Świąt oglądaliśmy w nim takie widoki:





Szli "ramię w ramię"i gawędzili...




środa, 3 kwietnia 2013

Surówki na przednówku

Wiadomo, że czas wielkanocny to przemiła wyżerka. Dziś kilka naszych prostych podpowiedzi na dni poświąteczne, na odkwaszenie organizmów po zjedzeniu dużej ilości mięs i słodkości, i dostarczenie organizmom prawdziwych witamin i soli mineralnych, nie wzbogaconych azotanami.

Surówka Taty: wszystkie jarzyny, jakie były pod ręką, rozdrobnione i wymieszane - i ta miała największe wzięcie!

Nie da się ukryć, że używamy do ich produkcji roślin,  które wyrosły jeszcze w poprzednim sezonie, ale za to bez przyspieszaczy. Ważne jest oczywiście to, w jaki sposób były przechowywane i w jakim stanie dotrwały do wiosny. Pocieszająca jest niska cena surowca. Dla mieszkańców bloku w dużym mieście najtrudniejsze jest zdobycie warzyw, które są jak najmniej zadane chemikaliami (czy ktoś z Szanownych Czytelników wie, czym prócz wody myje się czystą marchew w supermarketach? Do tej pory w naiwności swojej myślałam, że tylko woda wchodzi w grę...)

Do wykonania niezbędne są narzędzia: ostry nóż, dobra tarka, ewentualnie szatkownica oraz wytrwałość w tarciu:)

Olej dodawany do surówek jest ważnym składnikiem, nie tylko ze względu na to, że jest źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych i innych cennych składników (zależnie od rodzaju oleju). W nim rozpuszcza się też witamina A z marchewki, która w przeciwnym wypadku bardzo łatwo rozkłada się pod wpływem światła. Z tego również względu warto surówkę do momentu spożycia przykryć talerzykiem, aby ograniczyć dostęp światła.

Sok z cytryny zawiera witaminę C. Ma ona właściwości przeciwutleniające, a zatem zapobiega rozkładaniu się wielu witamin i sprzyja estetyce potrawy - np. zapobiega ciemnieniu startego jabłka. Sama witamina C jest też bardzo nietrwała.

Z powyższych względów surówki należy spożyć zaraz po przygotowaniu.

My jedliśmy ostatnio takie:

1.
- kapusta biała poszatkowana,
- marchew starta na drobnych oczkach,
- ogórek kiszony starty na dużych oczkach,
- sok z cytryny,
- olej,
- sól




2.
Starte na drobnych oczkach:
- marchew
- seler
- pietruszka
Olej, cytryna, sól albo majonez i jogurt naturalny, sól.





3.
- czarna rzodkiew starta na drobnych oczkach
- śmietanka
- sól
- ewentualnie twaróg
Niezbyt ciekawy zapach tej rzodkwi jest złem koniecznym, trzeba się z nim pogodzić.

4.
- por (pokroić w krążki, sparzyć wrzątkiem przez kilka minut)
- marchew starta na drobnych oczkach
- kwaśne jabłko starte na grubych oczkach, ewentualnie ogórek kiszony
- olej, sok z cytryny, sól

5.
- burak starty na drobnych oczkach
- jabłko starte na grubych oczkach
- ogórek kiszony starty na grubych oczkach
- opcjonalnie marchew, cebulka
- olej, sok z cytryny, sól





Do wszystkich surówek przednówkowych świetnie nadaje się też wyhodowana na parapecie rzeżucha oraz nieostre  w smaku (bo takich Dzieci nie lubią) kiełki. Czasem dosypujemy też drobnych ziaren (słonecznika, sezamu, siemienia lnianego).

Rola Dzieci w "surówkowaniu": u nas wyłącznie konsumpcyjna, jeszcze nie posługują się nożami i tarkami na tyle sprawnie, żebym mogła im powierzyć produkcję bez stresu z mojej strony. Oby tylko jadły, bo nie wszystkie i nie zawsze chcą...

Acha - i jeszcze ciekawy artykuł o nowalijkach: "Nowalijki - jeść czy unikać?".