piątek, 25 listopada 2011

Jajkologia

Sąsiadka naszych Dziadków ma kury i psa. Pies daje się głaskać, a kury dają jajka. Ostatnio często zajmowałyśmy się owymi jajami "od prawdziwej kury".

Poniedziałek
Jak odróżnić jajko ugotowane od surowego? Hania stwierdziła, że surowe "chlupie". Rzeczywiście chlupało i jest to pewien sposób na odróżnienie, jeśli ma się dobry słuch. Można też jajkiem kręcić na stole. Dla dziecka wprawienie jajka w ruch wirowy to zadanie wcale niełatwe, nowy zupełnie ruch ręką. Ćwiczyłyśmy i okazało się to, co się musiało okazać: Jajo ugotowane pięknie wiruje na stole, zaś jajo surowe wiruje dużo wolniej i krócej. Płynna zawartość hamuje ruch wirowy.

Wtorek
Oglądałyśmy książkę "Gniazda naszych ptaków" (J. Gotzman, B. Jabłoński, tablice kolorowe: J. Desselberger, PZWS, W-wa, 1972), a tam oprócz sportretowanych gniazd były rysunki jaj w naturalnych rozmiarach. Hani najbardziej podobało się jednak to:

Taki widok widzą matki piskląt rozmaitych gatunków ptaków, gdy przylatują do gniazda z pokarmem


Poza tym napiekłam drożdżowych paluchów z użyciem jaj oczywiście. Dla mnie pycha, reszta rodziny bez entuzjazmu, tzn. Hania świeże owszem jadła, ale później jednak wolała słodkości. Przepis poniżej:
- wymieszać 5 dkg drożdży z 5 łyżkami kefiru
- dodać 2 łyżeczki cukru i pół łyżeczki soli
- dosypać chytrych ziółek (prowansalskie czy inne, które lubimy)
- wbić 2 żółtka i jedno jajo (pokaz rozdzielania białek od żółtek!)
- dodać ok. 2,5 szklanki mąki oraz 3/4 kostki masła
Wymieszać wszystko ręcznie w misce. Umieścić na godzinę w lodówce. Rozwałkować na stolnicy, wykrajać paseczki i skręcać w świderki. Piec w 200 stopniach na złoto (można maznąć z wierzchu białkiem dla połysku)


Środa
Wizyta Agaty: bicie piany z białek. Dziewczyny trochę pobiły, a gdy ręka ścierpła - dokończyłam bicie i okazało się, że ubita piana trzyma się miski, nawet, gdy się ją obraca dnem do góry. Micha była zatem obracana namiętnie, potem dziewczyny dosypały cukru i wiórków kokosowych i wyszły kokosowe bezy, w smaku dobre, w kształcie rozmaite. Nie zdążyłam zrobić zdjęcia, bo zostały wchłonięte.

Hania z Agatą układają bezy na blasze
Szczęśliwie mój apel: " Pamiętajcie - nie wolno jeść surowych białek!" tylko początkowo został puszczony mimo uszu...

Piątek
Konsumpcja czekoladowego jajka - niespodzianki oraz kontemplacja jego zawartości. Na kolację: jajka w koszulkach. Za późno o tym pomyślałam, ale najlepiej byłoby je ugotować w zlewce ze szkła laboratoryjnego  - wtedy Hania mogłaby sobie pooglądać dokładniej jak jajo się ścina. Tym razem musiała wejść na krzesło.



Sobota i poniedziałek



Bliskie spotkania z jajkami przepiórczymi (te od "prawdziwej" kury skończyły się). W naszym sklepie jaja owe kosztują 6 zł za 18 sztuk (jak duża czekolada), a ileż z nich radości! Oglądałyśmy rozmaite wzorki na skorupkach (nie ma 2 takich samych), które od środka okazały się seledynowe. Żółtko jest spore w stosunku do całej objętości jajka. Zabrakło mi czasu na stworzenie z nich czegoś bardziej wymyślnego do zjedzenia, ale wierzę, że to nie nasze ostatnie spotkanie z tymi jajeczkami, zważywszy na ich liczne zalety opiewane na rozmaitych stronach internetowych. Zajrzałyśmy też do książki, żeby zobaczyć, jak wygląda przepiórka.
Ponieważ Jurek zamierzał zjeść surowe jajo ze skorupką, odebrałyśmy mu je, a Hania pouczona przeze mnie o  konieczności mycia jajek przed spożyciem wymyła je wszystkie dokładnie pod kranem w ciepłej wodzie. Zjedliśmy ugotowane na twardo. Z keczupem.


Czwartek
- kogel-mogel (nie)słusznie* zapomniany w dobie rozmaitych słodyczy i ptasiej grypy) dla Hani oraz lane ciasto na żółtku dla Jurka
*patrz: komentarze

Hania najbardziej lubi żółtą wersję przegryzaną waflem, mama - z dodatkiem kakao
 - przy okazji: obserwacja surowego jaja. Najlepiej wybić je na ciemny talerz.  Są wtedy lepiej widoczne skrętki białkowe (halazy). Sprawiają one, że zarodek kurczęcia zawsze znajduje się na górnej stronie jaja, tak, aby być najbliżej ciała wysiadującej kury. Jajko dzięki temu może się turlać dowolnie po gnieździe, a rozwijający się pisklak i tak będzie zawsze na górze.

Gdy rozbijemy jajo można też ocenić jego świeżość: w tych najświeższych żółtko i białko są wypukłe i zwarte, w tych starszych rozlewają się płasko.
Można też wrzucić surowe jajo do wody: świeże powinno spaść na dno, zaś "jajo stare ponad trzymiesięczne, przyjmuje pozycję pionową, a część wystająca z wody równa się jego komorze powietrznej" (fotografia i cytat pochodzą z książki "Chemia praktyczna dla wszystkich", Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa1970).

Temat jaj nie został bynajmniej wyczerpany... I znowu zostały nam białka. Trzeba będzie coś wymyślić...

poniedziałek, 14 listopada 2011

Kartografia - wstęp

 E-tata natchnął mnie do pracy z mapą. Przyrodnik musi umieć się z nią obchodzić.

Jak posługiwać się mapą? Ćwiczymy to w szkole podstawowej i gimnazjum, a i wielu licealistów ma z tym kłopot.
Zaczęłyśmy dość dawno - od prostych labiryntów, w których trzeba znaleźć drogę np. od misia do ula.
Potem nadszedł czas na gry planszowe z kostką i pionkami, które miały za zadanie pokonać trasę od startu do mety. Ciekawe są też gry, w których trzeba samodzielnie zaplanować i ułożyć drogę, np.


Szczególnie lubiłam też grę "Dzieci z Carcassonne", którą pożyczyli nam zaprzyjaźnienie Rodzice dwójki maluchów (recenzja gry w portalu "Qulturka").

Bawiłyśmy się też "w wycieczkę" (za oknem było paskudnie). Narysowałam na kartce linię, która miała być naszą drogą, a potem zaznaczyłam miejsca, które odwiedzimy w wyobraźni. Hani spodobał się ten pomysł i potem sama rysowała mapy, takie, jak te:


To była mapa wycieczki za miasto: po drodze las, hotel, stawy z rybami...

Ta mapa pokazuje drogę konia ze stajni na pastwisko. Po drodze widoczne są rozmaite atrakcje, które koń napotka. Bawiłyśmy się w szkołę i Hanka zażądała oceny, stąd ta "szóstka" w rogu mapki.
Bardzo przydatny wydał mi się plan ogrodu zoologicznego, na którym narysowane są zwierzaki (i wszelkie plany, na których narysowano obiekty, które chcemy zobaczyć). Można by posłużyć się nim następująco:
- dziecko zaznacza miejsca, które koniecznie chce odwiedzić
- następnie rysuje (samodzielnie lub ze wsparciem dorosłego) trasę, którą należy przejść, aby dotrzeć do wszystkich tych obiektów
- a potem idziemy tą trasą rozpoznając po drodze obiekty zaznaczone na mapie


Taki był nasz plan - poszliśmy trochę inną trasą...

Widziałam plan Wrocławia, na którym zaznaczono wrocławskie krasnale  - można według niego przejść po Rynku i okolicach.
Mamy też mapkę, na której narysowano trasę tramwaju "Baba Jaga". Niestety jeszcze nie testowaliśmy.
Bardzo ładne plany miasta można dostać w Informacji Turystycznej na Rynku.

Na mapie samochodowej pokazałam Hani drogę, którą trzeba pokonać, gdy jedziemy odwiedzać Dziadków (jednych i drugich). Na razie posługujemy się terminami: w lewo, w prawo, ale zastanawiam się, czy by przypadkiem nie zacząć ujawniać, że są kierunki świata...

wtorek, 8 listopada 2011

Na jagody w listopadzie - ciąg dalszy

Na kolejnym listopadowym spacerze udało nam się zobaczyć jeszcze inne owoce, niż te, które odnotowałam poprzednio:
- kalina koralowa - śliczna, choć niejadalna



- maliny (wyobraźcie sobie!)  - zdjęcie wyszło nieostre - musicie uwierzyć mi na słowo
- poziomki (u Dziadka i Babci wszystko jest możliwe - nawet poziomki w listopadzie)
- głóg - zasadniczo jadalny, ale ten już bardzo nieapetyczny



- berberys (jadalny, ale ten raczej ozdobny, wściekle kwaśny)



 Co można zrobić z tymi obrazkami? (na czerwono - to co zrobiłyśmy:)
- wydrukować w formacie A4 i zrobić puzzle o różnym stopniu rozdrobnienia, a zatem i trudności
- wydrukować podwójnie w niewielkim formacie i użyć, jako kart do gry memo
- wydrukować małe i duże obrazki i dopasowywać małe do dużych
- wydrukować i powiesić na ścianie (jeśli dziecko lubi) w celach dekoracyjnych albo zrobić z dzieckiem albumik, ale o tym następnym razem
- oglądać razem zdjęcia i przypominać sobie nawzajem, co było smaczne, a co nie (jeśli w ogóle było jadalne) i jak się nazywało
- pójść na spacer tą samą trasą i sprawdzić, jak się zmieniają napotkane wcześniej rośliny
- w czasie spaceru nauczyć dziecko korzystania z atlasu roślin, wyszukiwania napotkanych gatunków w atlasie, rozpoznawania ich na podstawie typowych cech


P.S. Gawron tym razem dał się lepiej podejść. Teraz poluję na srokę :)

niedziela, 6 listopada 2011

Na jagody w listopadzie

Tegoroczny początek listopada rozpieszcza nas piękną pogodą. W okresie jesienno-zimowym, gdy pojawi się za oknem słońce należy rzucić wszystkie pilne czynności typu sprzątanie, robienie obiadu, odrabianie lekcji czy siedzenie przed komputerem i wyjść z domu, pozwolić Słońcu poświecić na twarz. Co prawda nie jest to ten kąt padania promieni słonecznych, który wytworzy w skórze witaminę D (lekarz kazał nam zastępczo pijać tran), jednak wpływa bardzo dobrze na samopoczucie.

Na co zwróciłyśmy uwagę na naszych listopadowych spacerach:

- na dzikiej róży owoce są już zmrożone przez przymrozki - miękkie, a po zerwaniu z krzaka można z nich wycisnąć, jak krem z tubki, czerwony miąższ, słodko-kwaśny, smaczny i bogaty w witaminę C. Warto spróbować prosto z krzaka, my bardzo lubimy


- na krzewach śnieguliczki nadal wiszą owoce - białe kuleczki, które dźwięcznie trzaskają pod stopami po nadepnięciu. Do jedzenia się nie nadają, są trujące, mogą podrażnić skórę



- czarne owoce ligustru są lepiej widoczne, gdy opadły liście. Dla ludzi są również trujące, choć wyczytałam, że ptaki jednak je podjadają.



- owoce jarząbów są też jadalne dopiero po przemrożeniu. Spróbowałyśmy: szwedzki jest lepszy od pospolitego (czyli od jarzębiny)

Jarząb szwedzki

Jarząb pospolity (jarzębina)
- ognik szkarłatny będzie niedługo jedyną kolorową plamą w szarości listopada. Coś mi mówiło, żeby jednak nie próbować...


- cis jest również rośliną trującą - prawie w całości, gdyż czerwona osnówka nasienia jest pozbawiona trującej taksacyny. Przydaje się ptakom zimową porą.

- jeśli Szanowni Czytelnicy mają w okolicy śliwę tarninę - też już powinna być zmrożona i łatwiejsza w degustacji niż przed przymrozkami. Dziecko jednak niech popróbuje jej ostrożnie. My, mieszczuchy jeszcze na tarninę tej jesieni nie trafiłyśmy.

Z innych obserwacji:
Zleciały już do nas syberyjskie gawrony. Są płochliwe i podejrzliwe, nie pozwalają sobie zrobić zdjęcia z przyzwoitej odległości. Zupełnie inaczej niż nasze gołębie, które gdyby tylko mogły wpakowałyby się nam do kieszeni.

Gawron
Nadchodzi okazja, aby poobserwować spore gatunki z rzędu wróblowych: gawrona, wronę siwą (czasem również wronę czarną), srokę, kawkę. Zauważyłam, że są nader często mylone. Możliwe, że spotkacie też kruka (na obrzeżach dużego miasta, w centrum raczej nie). Wszystkie te ptaki, będą dobrze widoczne na tle śniegu i pożółkłych traw. Warto przejrzeć z dzieckiem atlas ptaków. My mamy taki - bardzo dobry, chociaż ciężki:

PTAKI EUROPY i obszaru śródziemnomorskiego - Lars Jonsson