wtorek, 28 grudnia 2010

Co pływa, a co nie pływa?

Postanowiłyśmy sprawdzić co pływa, a co tonie. Można użyć do tego celu dużego garnka z wodą, albo zatkanej umywalki, albo wanny podczas kąpieli (to dla tych dzieci, które nie lubią się kąpać). Najlepsza jest woda ciepła, w trakcie doświadczenia i tak wystygnie.

Ważny jest dobór obiektów, które chcemy wrzucić do wody, aby sprawdzić, czy będą tonąć czy nie. Zbieramy je po całym domu. My miałyśmy: stare karty telefoniczne i monety, klocek drewniany i plastikowy, kostki lodu,  kredkę i mazaka, kluczyk do szafy, kawałek żółtego sera, guziki plastikowe, koralik gliniany, mydło, żołędzia, taśmę klejącą. Można by jeszcze spróbować z woskiem, kredą, owocami czy warzywami, co komu przyjdzie do głowy...


Na początku Hania miała podzielić zebrane przedmioty na takie, które jej zdaniem będą pływać i na takie, które nie będą. Położyła je na osobnych talerzykach.  A potem sprawdzałyśmy.

Za sprawą napięcia powierzchniowego wody karty telefoniczne położone płasko na wodzie okazują się obiektami pływającymi, ale gdy włożyć je do wody prostopadle do jej powierzchni - toną. Tonie również karta położona na wodzie płasko, którą obciąża się kolejno następnymi kartami (zaczęły tonąć, gdy było ich 5). Ciekawe doświadczenie związane z napięciem powierzchniowym opisałam też tutaj.

Oczywiście czasem wystaje ponad wodę większa część przedmiotu, a czasem bardzo mała (zależy to od jego gęstości w porównaniu z gęstością wody). Ciekawy jest w tym doświadczeniu lód. Patrząc na pływającą kostkę lodu, prawie całkowicie zanurzoną w wodzie możemy wyobrazić sobie, że góra lodowa w podobnym stopniu jest zanurzona w oceanie. Nawet jeśli nad wodę wystaje olbrzymia masa lodu - mamy pewność, że pod wodą jest go 5 razy więcej!

Jeśli ktoś się nie boi całkowitego umazania garnka i okolic może tez zaproponować dziecku nalanie odrobiny oleju na powierzchnię wody uprzednio pytając, czy będzie pływał czy utonie.

 
W podsumowaniu dziecko próbuje powiedzieć z pamięci (z zamkniętymi oczami) co pływa, a co tonie. Albo jeszcze lepiej:  wymieniamy obiekty kolejno, a dziecko mówi, czy pływają czy toną.  A potem niech sobie wrzuca i miesza. Ubranie do przebrania, podłoga do starcia.

Więcej innych ciekawych doświadczeń tutaj:

Wczesna Edukacja Antka i Kuby

czwartek, 23 grudnia 2010

Ciałko :)

Niedawno przerobiliśmy wstęp do anatomii człowieka. Hania położyła się na dużym arkuszu papieru (zeszłoroczny kalendarz), a mama odrysowała kontury jej ciała. Potem przykleiłyśmy plakat na ścianie i korzystając z atlasu anatomii człowieka próbowałyśmy narysować, co człowiek ma w środku. Dziecko wiedziało o sercu i kręgosłupie. Potem doszła wątroba, żołądek, jelita (z zawartością), żebra i mózg. Oczywiście nie zapomnieliśmy o kolczykach i pierścionkach na wszystkich palcach oraz odpowiedniej fryzurze. Szczególnie długi wyszedł Hani język. Potem Młoda pokazała wszystkie te części na mamie i na sobie. Mniej więcej prawidłowo. Nie pytajcie dlaczego wątroba jest niebieska. Tatuś sugeruje, że nadmiernie wyeksploatowana...




Teraz zastanawiamy się, jak by tu uzyskać odcisk zgryzu. Najlepszym kandydatem wydaje mi się obecnie guma rozpuszczalna Mamba. Wkrótce spróbujemy.
A na razie Wesołych Świąt!!!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Napięcie mięśniowe - ćwiczenia

Dostaliśmy instrukcje od pani zajmującej się gimnastyką korekcyjną w naszym przedszkolu dotyczące ćwiczeń dla Hani, aby jej rozwijać napięcie mięśniowe. Zapisuję je tu, bo wypełniają nam trochę codziennie ciemne, długie popołudnia. Myślę, że większość wygimnastykowanych czterolatków umie je zrobić. My musimy ćwiczyć. Można popróbować z własnym dzieckiem, ale najlepiej oczywiście zwrócić się o poradę do fachowca. Każdy przyrodnik powinien być wszakże wygimnastykowany i mieć dobrą kondycję do poznawania przyrody.

Potrzebne pomoce:
- ping-pong/ zakrętki do mazaków
- duża książka (nie zbyt ciężka)/ wieczko od pudełka na buty lub taca
- kije, linijki lub sznureczki (ok. pół metra)
- piłka ręczna
- woreczek wypełniony grochem lub ryżem
- taśma, którą naklejamy na podłodze. Można tez wykorzystać kolorowy brzeg dywanu, albo szeroką wstążkę
- duży pokój, daleko od łatwo tłukących się rzeczy

1. Rzucamy do dziecka piłkę, powinno ją złapać obydwiema rękami (nie odbijać, nie rzucać jedną ręką). Dla naszego użytku wzbogaciłyśmy to ćwiczenie o szybkie wymienianie zwierzątek za każdym razem, gdy rzuca się piłkę do drugiej osoby.
2. Dziecko rzuca ping-ponga w dół i łapie go po odbiciu się piłeczki od podłogi. Ćwiczy z coraz mocniejszym rzucaniem - wtedy ping-pong po odbiciu leci jeszcze wyżej. Chodzi o to, aby dziecko umiało złapać piłeczkę po odbiciu. Nie uda się to, gdy rzuci ją pod kątem - wtedy piłeczka nie wraca do rzucającego.
3. Woreczek z grochem przekładamy obiema rękami wokół talii
4. Woreczek z grochem przekładamy na zmianę pod prawą i lewą nogą.
5. Dziecko bierze do ręki dużą książkę, tak jak kelner tacę. Na niej kładziemy ping-ponga. Należy z nią chodzić po pokoju dbając o to, aby ping-pong nie spadł na ziemię. Jest to wersja bardzo trudna. Zmodyfikowaliśmy ją dając Hani wieko od pudełka, z rantem, a na środku stawiając zakrętkę po mazaku - dziecko ma przenieść tę konstrukcje z jednego końca pokoju w drugi tak, aby zakrętka się nie przewróciła. Im węższa zakrętka, tym sztuczka trudniejsza.

 
6. Położyć na podłodze 3 lub 4 podłużne przeszkody (np. linijki, kije itpd.) - dziecko przeskakuje je obiema nóżkami, w wersji trudniejszej - na jednej nodze. Wykorzystujemy do skoków koło hula-hop.

Ćwiczenia zapobiegające stawianiu stóp do środka:
1. Nakleić na podłodze  lub położyć taśmę czy wstążkę. Dziecko idzie po niej stawiając kroki tip-topy, stopa za stopą.

 
2. Podobne ćwiczenie, ale stopy trzeba stawiać nie na taśmie, ale po jej obu stronach, na krzyż. Dbamy o to aby czubki palców ustawiały się w kierunku na zewnątrz.

Za każde udane ćwiczenie chwalimy, chwalimy, chwalimy. Tatuś częstuje słodkimi żelkami...

piątek, 17 grudnia 2010

Ślady, tropy i odciski

Gdy śnieg przykryje świat pojawia się okazja do śledzenia tropów, tak, jak to czynili np. Indianie. W dużym mieście udało nam się pójść na spacerze śladami kota i psa sąsiadów. Ustaliłyśmy, jak wyglądają ślady wrony czy gawrona oraz drobnego ptaszka typu sikory, wróbla.
Zauważyłyśmy też ślady skrzydeł i ogonów:



Zainteresowanie Hani budził też śnieg w kolorze żółtym. Była zawiedziona faktem, że to tylko pies pozostawił ten ewidentny ślad swojej obecności. Dla innych psów oczywiście niebywale cenny...
Oglądałyśmy też własne ślady oraz ślady sąsiadów wychodzących rano z klatki schodowej. Niestety jest ich dużo i mieszają się po kilku metrach.

Po obserwacjach w terenie przyszedł czas na daktyloskopię. Kilka razy już powtarzała nam się rozmowa na temat złodziei i odcisków palców. Wreszcie zrobiłyśmy swoje odciski. Najlepiej do tego celu nadają się mazaki (niestety długo trzeba je potem zmywać), albo farby akwarelowe lub plakatowe - z bardzo niewielkim dodatkiem wody. Można potem te odciski porównywać ze sobą przez lupę i zobaczyć, że rzeczywiście nie ma dwóch takich samych.

Osobny rozdział stanowią pieczątki z ziemniaka, ale ich wykonaniem powinien się zająć jednak dorosły. Może użyć foremek do ciastek. Dziecko zabawia się jedynie w malowanie i pieczętowanie (uwaga na ściany!)

 


Widziałyśmy też w sklepie zestaw dla rodziców do wykonania gipsowego odlewu stópki nowo narodzonego dziecka oraz zestawy, z których można odkopać np. kość dinozaura. Zwykłe jabłko, w czasie konsumpcji, ujawnia jak równo ustawione są zęby jedzącego.

No i wycinanie pierniczków na świąteczną choinkę. Jednak ten ślad naszej działalności można łatwo zlikwidować zjadając pierniczki (nasze nie dotrwały do Świąt - wczoraj padły ostatnie dwa).

A na deser odcinek "Budzika pt.: "Detektywi". Pokazano tam prawdziwe policyjne metody daktyloskopijne z objaśnieniem dla przedszkolaków.

Dopisuję, żebym nie zapomniała i żeby mi nie umknęło: Ślady zwierząt. Kto odwiedza Twój ogród? - bardzo dobra ściągawka dla tych, którzy natrafili na ślady na śniegu/błocie i chcą wiedzieć, jakie zwierzę je zostawiło. 

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Awokado

Kupiliśmy sobie awokado. Cel był podwójny: zjeść i wyhodować.

Dlaczego zjeść?
Wg rozmaitych źródeł internetowych awokado jest bardzo zdrowe - zawiera witaminy A, B1, B2, C, PP, K, H, kwas pantotenowy oraz wapń, potas i fosfor, sporo zdrowych tłuszczów tzw. nienasyconych. Zjedliśmy po rozgnieceniu widelcem i dodaniu soli oraz soku cytrynowego (sok zapobiega brunatnieniu miąższu). Zrezygnowaliśmy z czosnku, bo Hania nie lubi, ale za to posypaliśmy rzecz całą papryką czerwoną pokrojoną w kosteczkę. Pychota!



Dlaczego wyhodować?
A dlaczego nie? To takie przyjemne i ciekawe patrzeć, jak rośnie nowa roślinka, a na zdjęciach wydaje się bardzo ładna (bardzo ładne drzewo, dodajmy). Tak niewiele potrzeba pestce - woda i 3 wykałaczki, które Hania skrupulatnie wydzieliła. Teraz czekamy. Czy pestki zechcą wykiełkować?


A następnym razem zrobię sobie odżywczą maseczkę na twarz. Z awokado oczywiście.

czwartek, 9 grudnia 2010

Zabawy z magnesami

Jak działa magnes 4-latek już wie, bo przyczepia na lodówce różne obrazki za pomocą magnesów dołączanych do jogurtów czy innych zakupów dziecinnych.

Dziś propozycje kilku zabaw z magnesami:

1. Znajdź w domu i przynieś w wyznaczone miejsce różne rzeczy zrobione z metalu. (podpowiedziałam, że metalowe ma się błyszczeć i podałam kilka przykładów. Wśród zebranych rzeczy było lustro, poza tym ok. Pomogłam trochę szukać, bo Hania szybko się zniechęciła...)

2. Dotykając przedmiotów magnesem sprawdź, które z nich magnes przyciąga, a które nie. Można popróbować do których przedmiotów w domu magnes jeszcze się przyczepia i przy okazji wskazać te, do których magnesu zbliżać nie wolno, bo to zakłóca działanie urządzenia.


 
3. Łańcuch ze spinaczy:
Trzeba zgromadzić spinacze biurowe. Jeden z nich przyczepić do magnesu, kolejny spinacz przyczepia się do pierwszego, następny do drugiego itd.nam się udało zrobić łańcuch z trzech spinaczy. Gdyby było więcej dzieci do tej konkurencji i mocniejsze magnesy - można zrobić konkurs, komu uda się zrobić dłuższy łańcuch.


4. Wrzuć spinacz do szklanki, nalej do niej wody do pełna. Jak wyjąć z niej spinacz nie zamaczając palców? Użyj magnesu.

 
5. Spróbuj czy magnes przyciąga przez warstwę chusteczki higienicznej, przez apaszkę, tekturę, a przez wszystkie te warstwy naraz?

6. Jeśli mamy do dyspozycji dużo magnesów wyjętych z drzwi starej lodówki (wyciąć scyzorykiem, magnes ciągnie się po całym obwodzie drzwi) można z kawałków magnesu ułożyć obrazek na lodówce.





Wczesna Edukacja Antka i Kuby

sobota, 4 grudnia 2010

Siła podmuchu

Krótkie filmiki pokażą, jak bawiłyśmy się ostatnio:





Jak widać, aby sprawić sobie "pingpongową fontannę" wystarczy suszarka do włosów (im mocniejszy jej podmuch, tym lepiej), piłeczka pingpongowa i tekturowa rurka z papieru toaletowego, o takiej średnicy, aby ping-pong swobodnie przez nią przechodził.

Dla zainteresowanych: doświadczenie to jest ilustracją prawa Bernoulliego: ciśnienie (cieczy lub gazu) spada, kiedy zwiększa się prędkość przepływu. W środku strumienia powietrze płynie szybciej (niższe ciśnienie) niż na krawędziach (wyższe ciśnienie). Wyższe ciśnienie zawsze odepchnie piłeczkę.

Gdy już Mały Badacz nacieszy się zabawą z ping-pongiem można próbować dmuchać na inne "pomoce dydaktyczne", np. piórko, suchy liść, kartkę papieru (pod różnymi kątami), chusteczkę higieniczną (płaską i zwiniętą), paski bibuły czy tkaniny. Można też dmuchać na piórko własnym oddechem i zabawiać się we współzawodnictwo: kto dmuchnie wyżej lub dalej (po płaskiej powierzchni stołu).

Uważajcie tylko na gorącą suszarkę!!!

Obejrzyjcie film "Krótki kurs dmuchania", gdzie można zobaczyć inne zabawy związane z dmuchaniem. I chociaż Maluch nie potrzebuje dokładnej opowieści, dlaczego coś się dzieje, warto wysłuchać bardzo ciekawego i przystępnego wyjaśnienia w filmie.

Przedszkolak za to chętnie oglądnie odcinek Domisiów "Dobry i zły wiatr". 

piątek, 3 grudnia 2010

Jak rosną drożdże?


 Drożdżówki nie wszyscy lubią, a warto je robić i jeść, gdyż dobrze wykonana drożdżówka, bez zakalca i sklepowych ulepszaczy jest  zdrowa i pożywna (źródło witamin z grupy B). Drożdże zaś są grzybami, które bardzo chętnie współpracują z człowiekiem.

Wykonanie ciasta drożdżowego to nie tylko świetna zabawa, ale też okazja do obserwacji, jak rosną drożdże piekarnicze. 


Rozczyn przygotowujemy w dużej misce. Umieszczamy w niej:
1/3 10-dekowej kostki drożdży, 
2 łyżki cukru, 
pół szklanki ciepłego mleka (nie zbyt ciepłego, bo wysoka temperatura zabije nam drożdże!),
3 czubate łyżki mąki

Gotowy rozczyn
Dziecko wszystko wsypuje samo i miesza razem za pomocą dużej drewnianej łyżki, przykrywa lnianą ściereczką i stawia w ciepłym miejscu.  Zapominamy o cieście na 20-30 minut. W tym czasie dorosły rozpuszcza na małym gazie 1/3 kostki masła. Nie powinno się przyrumienić!

Rozczyn po wyrośnięciu
Rozczyn powinien dwukrotnie zwiększyć swoją objętość, a kiedy zamieszamy w nim łyżką (pozwoliłam Hani  zamieszać paluchem), powinny być widoczne uwięzione w nim pęcherze dwutlenku węgla powstałe w wyniku fermentacji alkoholowej przeprowadzanej przez rosnące i rozmnażające się drożdże.

Do wyrośniętego rozczynu dolewamy roztopione i wystudzone masło, wbijamy 2 jajka (wcześniej dziecko rozbełtało je widelcem w kubku), szczyptę soli, skórkę otartą z cytryny lub cukier waniliowy. Teraz dosypujemy mąkę. Jeśli damy jej zbyt mało - ciasto będzie zbyt rzadkie i trudno będzie nam je formować, ale większym złem jest dodanie zbyt dużej ilości mąki, bo ciasto nie wyrośnie tak pięknie i będzie twardsze.  Po wyrobieniu ciasto nie powinno przyklejać się do dłoni. Dziecko też chce wyrabiać ciasto, upaprać ręce, próbować i nie obejdzie się bez obsmarowania wszystkiego wokół. Dorosły w tym momencie ćwiczy swoją cierpliwość. Życzę powodzenia :)

Co zrobimy z ciastem zależy od naszej inwencji. Poszukajcie w Internecie. Przygotowanie i wsadzanie farszu do ciasta czy dodawanie różnych składników to osobny, wesoły rozdział zabawy. W najprostszej wersji  proponujemy wrzucić do ciasta dużo rodzynek (próbując, czy aby są wystarczająco słodkie) i  przełożyć do wysmarowanej tłuszczem formy. Smarujemy je z wierzchu rozbełtanym jajkiem, żeby ładnie błyszczało. Najlepiej teraz znowu poczekać, aż wyrośnie, ale jeśli bardzo nam spieszno do próbowania - wkładamy je od razu do zimnego piekarnika. Wraz z rosnącą temperaturą ciasto wyrasta. W naszym piekarniku drożdżówka potrzebuje 30-40 minut w temperaturze 175 stopni Celsjusza.

 
Ciasto jesienne - ze śliwkami-węgierkami i kruszonką
Jeść można dopiero, gdy ciasto wystygnie. To bolesne, ale można je przecież wystawić na zimny balkon!  

Smacznego!!!