wtorek, 27 sierpnia 2013

"Recyklingowe" zabawy na podwórku

Przestaliśmy już uszczęśliwić Dziadków naszą obecnością, ale kasy na dziecięce zachcianki zakupowe wydali sporo. Przedsięwzięliśmy więc trochę zabaw "recyklingowych", aby ukrócić konsumpcjonizm Młodzieży. Poniżej mała retrospekcja...

Kręgle z butelek po mleku. W celu obciążenia butelek należy do nich wlać trochę wody, albo wsypać piasku, żwirku itpd. Zakręcić. Najlepiej, gdy butelki są takie same. Ustawiać w dowolnym szyku. U nas rzucaliśmy w nie piłeczką palantową. Wyznaczyliśmy miejsce startowe, z którego należało wypuścić piłkę w kierunku kręgli. W miarę, jak przybywało nam butelek Hania zmontowała z nich slalom oraz płotki do biegu przez płotki, a potem kombinowany tor przeszkód.



Gra "w kapsle" plastikowymi zakrętkami z butelek po mleku. Wersja najprostsza: pstrykanie palcami i przesuwanie w ten sposób zakrętki wzdłuż wytyczonego fragmentu chodnika. Ten, kogo zakrętka dotrze pierwsza do mety - wygrywa. W bardziej ambitnej wersji rysuje się na asfalcie drogę dla "kapsli" z dużą ilością zawiłych zakrętów, a kto wypadnie z trasy musi wrócić na start. Gdy graczy było dużo, a kolory zakrętek te same - wklejałyśmy do środka różne nalepki.



Łowienie zakrętek w basenie. Wrzuciłam do basenu różne zakrętki, Młodym dałam do ręki babcine sitka. Łowili. Kto złowi więcej - wygrywa. U nas z racji różnicy wieku szanse były nierówne, ale przez pewien czas zabawiali się razem ochoczo.



Łódki z papieru. Papier pochodził z gazetek reklamowych. Łódki można puszczać na wodę w basenie i poruszać nimi za pomocą dmuchania, albo poruszania krawędzią basenu, co daje efekt fali. Gdy okręty wypłyną za daleko pomagamy sobie grabkami, albo łopatką z długim trzonkiem. Następnie papier rozmięka i do recyklingu sie nie nadaje. :(



Wieczko od pudełka po lodach posłużyło nam za przykrywkę na pułapkę na bezkręgowce z ogrodu. Na wypadek deszczu. Jak ona dokładnie ma wyglądać i działać - przeczytacie w Przyrodzie na 6.

I tyle na razie naszych zabaw śmieciami.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Zabawy jarzynowe

Poniżej nasze zajęcia z warzywami. Może kogoś natchną...


1. Spacery po ogrodzie i wyszukiwanie warzyw: "Gdzie rośnie... koper, buraki, seler?!". U nas jest dwójka Młodzieży, wiec był wyścig, kto pierwszy pokaże.

2. Fotografowanie jarzyn. Przy okazji zapoznałam Hanię z funkcją "makro" w aparacie fotograficznym. Jej zdjęcia wyglądają mniej więcej tak (stopy jako nieodzowny fragment obrazka:)


3. Własnoręczne wyrywanie z gleby, zrywanie z krzaków itd. Czasem trzeba sobie pomóc łopatą...

4. Krojenie i ścieranie na tarce zebranych jarzyn (mama wstępnie przygotowała do obróbki i umyła), podjadanie przy okazji.

5. Konsumpcja potrawy wykonanej z zebranych i pokrojonych warzyw. U nas drobno posiekane jarzyny udusiłam odrobinę podlewając (olejem i) wodą oraz soląc. A potem ten farsz włożyłam do gotowego ciasta francuskiego. I wyszedł podwieczorek na słono. Fajny!

6. A gdy zdjęć warzyw narobi się dużo, Dziecko siada przed komputerem i odgaduje nazwy warzyw. I właśnie to zamierzam zrobić z Jurkiem po opublikowaniu tego posta, a obrazki będą poniższe. Szanowni Czytelnicy mogą to zaproponować własnemu Małolatowi, zwłaszcza, gdy znowu z powodu horrendalnej temperatury/deszczu nie da się wyjść z domu.
































A tego Jurek jeszcze nie rozpozna - zobaczę, jak Hania...

Pamiętam, że gdy uczyłam jeszcze przyrody w szkole, pokazałam Uczniom slajdy z obrazkami warzyw. Właściwie chodziło o jarzyny rzadko uprawiane, żeby im trochę poszerzyć temat. Ale pokazałam wszystkie obrazki, jak leci, również te "łatwe". Był tam między innymi seler, z tym, że z korzeniami i nacią, taki, jak na zdjęciu powyżej, tylko bardziej czysty. No i miejskie dzieciaki nie wiedziały co to jest. Była to piąta klasa. Po prostu widują na co dzień selera w sklepie obranego z liści i korzeni. I to jeszcze są zapewne te wielkie selery, lekko pozieleniałe i wyczyszczone na amen. Pocieszam się, że gdyby powąchali to może by rozpoznali, a z samym obrazkiem  mieli trudniej, ale i tak byłam przygnębiona faktem, że mają z tym problem. A ja im chciałam jarmuż pokazywać...

A zatem:
7. Rozpoznawanie warzyw organoleptyczne. Najpierw z zamkniętymi oczami - dotykiem, węchem, a potem, po pokrojeniu i umyciu jeszcze raz bezwzrokowo - zmysłem smaku.

To samo można oczywiście zrobić w wersji owocowej. Mam dylemat z tym, gdzie zaliczyć dynię. Właściwie zjadamy jej owoc, a więc do owoców... A rabarbar, któremu konsumujemy ogonek liściowy? Sprawa jest grząska...

niedziela, 11 sierpnia 2013

Sposoby na twarożek

Można nie lubić twarożku. Ale my lubimy, bo mamy na niego sprawdzone sposoby. Może je już znacie Drodzy Czytelnicy, a może dopiszecie nam w komentarzach inne sprawdzone na niego przepisy.

Ser zgliwiały
Biały serek zapomniany na tylnej półce lodówki, taki pożółkły i nieapetyczny - rozkruszyć na miseczkę, wyjąć z lodówy i ustawić w ustronnym miejscu, aby zgliwiał do cna. Zapach nieciekawy. Wygląd podobnie. Ale to wszystko efekty złudne. Serek taki umieszczamy na patelni z łyżką masła i poddajemy obróbce termicznej. Zaczyna się ciągnąć i rozpuszczać, aż zrobi się z niego jednolita w konsystencji masa, którą zasilamy jajem, solą i mielonym kminkiem oraz zieleniną. Gorącym smarujemy kanapki (gruba warstwa mile widziana). Podajemy ze świeżym ogórkiem czy pomidorem. Bardzo dobre!



Pasta antycholesterolowa:
Biały serek chudy, olej lniany tłoczony na zimno, ziarna słonecznika lub dyni ewent. sezamu, sól, otręby owsiane, jogurt naturalny chudy lub 0% - zmiksować
Wersja na słodko: dodać rodzynki i miód, można położyć na pieczywie (u nas lubiana jest wersja: na małe kęski - takie prosto do buzi, dobre przy oglądaniu "Bolka i Lolka") lub nadziewać nim naleśniki.



Śniadanie Dziadka Leszka - gdy byłam uczennicą szkoły podstawowej i wstawałam rano do szkoły na stole czekał na mnie biały serek pokrojony w plastry i polany miodem. Teraz jeszcze posypujemy go dowolnymi ziarnami czy orzeszkami i dodajemy owoce, jakie akurat się nawiną. Z chlebem, macą... Mniam!


Ciastka twarogowe na słono
pół kostki sera białego
pół kostki masła
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko
2 łyżki otrębów
1 łyżeczka wegety
1 czubata szklanka mąki



Wymieszać ręcznie w dużej misce. Toczyć kulki i spłaszczać na okrągłe placuszki (gdy się ma więcej czasu - wykrawać ładne kształty foremkami). Piec ok. 25 minut w 180 stopniach.
Jest to przepis eksperymentalny, stworzyłam go zainspirowana rozmaitymi przepisami internetowymi na ciastka z twarogiem, ale chciałam, żeby moje były na słono. A może by tak wcisnąć w każde ciastko połówkę orzecha włoskiego? A może by dodać czosnek? Albo zioła prowansalskie? Opcji może być wiele...

Farsz do pierogów - z kaszy gryczanej i twarogu
Kaszę ugotować na sypko, dołożyć do niej twarogu półtłustego (proporcje mniej więcej 1:1), cebulkę zeszkloną na oleju (w końcówce szklenia dodać łyżkę masła dla lepszego smaku i aromatu), 2-3 ugotowane ziemniaczki, sól, pieprz, posiekaną zieleninę. Całość przekręcić przez maszynkę i nadziewać farszem pierogi. Moje ulubione!

Jest to przepis Babci Marty,  która uszczęśliwiła nas już nie raz hurtową ilością tych pierogów (zna poza tym kilka innych bardzo ciekawych przepisów na farsze pierogowe...). Zdjęcia jak zwykle nie zdążyłam zrobić.


Krakersy z twarogiem i plasterkiem ogórka
Smaczna przekąska, zwłaszcza jeśli mamy za słone krakersy nie nadające się do zjedzenia bez dodatków.



Ogórki z miodem inaczej
Znalazłam przepis na ogórki z miodem. Ciekawy, ale ze względu na pieprz jeszcze nie dla mojej Młodzieży. U nas tak: wymieszać twarożek z miodkiem i jogurtem naturalnym (jogurt po to, aby uzyskać smarowną konsystencję, czasami nie jest konieczny). Ogórek świeży pokroić w grubsze plasterki i robić markizy lub "kanapeczki", można też podłużne kawałki maczać w masie miodowo-serowej, jak w dipie. Zjeść z chlebkiem/bułką na 2. śniadanie. Niestety ten kresowy (?) przysmak nie zniósł u nas konkurencji z niebieskimi lodami o smaku gumy balonowej.


niedziela, 4 sierpnia 2013

Wierzbowy szałas, strój i wystrój:)

Dziadek zarządził ścięcie wierzb, które dawały za dużo cienia. Jak można było tego nie wykorzystać? Powstał szałas oraz rozmaite dodatki.

Wierzbowe gałęzie oparliśmy o poziomo rosnący konar brzoskwini.



Wnętrze Hania ozdobiła suszącym się pęczkiem mięty i czarnymi porzeczkami nawleczonymi na trawę. Wejście zabezpieczyła zasłoną z pasm kory zawiązanych na kiju.



Jest też wieszak z rozgałęzionego patyka (dlaczego po okorowaniu, dnia następnego stał się różowy? - oto jest zagadka). W ogóle odkorowywanie wierzby jest miłą czynnością, patyki po tym śliskie w dotyku, włókna kory zmuszają do myślenia: co można z nich upleść?

Dla wytrwałych (ale w tym przypadku nie dla nas) znalazłam jeszcze w sieci informacje: jak wykonać instrument muzyczny z wierzbowej kory oraz naczynia z kory wierzbowej.
Przeciwgorączkowego oddziaływania kory na organizm też na szczęście jeszcze nie musimy testować.

Do szałasu wierzbowego potrzebny jest odpowiedni, ekologiczny strój:
- wierzbowy wianek (z liśćmi wyszedł ładniejszy, niż w linku, zdjęcia zrobić zapomniałam)
- trawiasto-kwiatowa ozdoba fryzury (maskuje niedociągnięcia w wykonaniu fryzury:). Hania dała się na nią namówić tylko raz, a ja tak lubię ją w upiętych włosach!



- spódniczka z trzciny (nawlec przycięte trzciny na nitkę-dratwę z igłą, jako przerywnik między trzcinami użyłam kawałków rabarbaru), wyszła raczej ciężka i szybko się rozpadła (bo użyłam zbyt cienkiej nici), ale modelka była zadowolona




Jest też ozdoba na stół.



A do kopert z pozdrowieniami z wakacji dla haninych koleżanek włożyłyśmy suszone kwiaty i trawy. Może Mamy nas nie przeklną, gdy to wszystko wyleci z koperty na dywan:)