poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Kolory łąki na papierze

Jak jeszcze można zachować na dłużej łąkowe klimaty? Jest to metoda destrukcyjna, a zatem dla Młodzieży nie bardzo dydaktyczna ("Nie zrywaj niepotrzebnie roślin! Też chcą żyć. Skwer będzie brzydki. A jakby Tobie urwać ucho?" - takie teksty matek słyszałam).

 

 Ale jeśli idziemy po łące, która ma być wkrótce skoszona pod siano dla krów na zimę? Albo, co gorsza, skoszona, bo nie mieści się w poczuciu estetyki władz miasta? Tak już jakoś jest, że preferują one płaskie zielone poletka (właściwie nie zielone, lecz w naszym klimacie - żółte i wyschnięte, bo wykoszona nisko trawa szybciej usycha), bez śladu stokrotki czy koniczyny.

Wtedy pozwalam na destrukcję.

Należy zabrać:
- kartkę papieru (może być ze sztywną podkładką, ale niekoniecznie), dobre są niezbyt gładkie, do akwareli itpd, ale zwykły papier do ksero jest ok.
- coś do pisania 
- o ile chcemy mieć pewność jaki gatunek rośliny używamy do doświadczenia wskazany jest podręcznik do oznaczania roślin, albo aplikacja w telefonie (bezinteresownie wspominam o Flora Incognita...)

O ile kolor rośliny wyda nam się ciekawy bierzemy ją w rękę, zrywamy, miażdżymy w palcach i rozsmarowujemy po kartce w formie smugi lub plamki. Przy barwnej plamie lub pasku wpisujemy nazwę rośliny. Można wykorzystać płatki kwiatów, liście, owoce, w porywach korzenie.
I już.
Można jeszcze zadbać o estetykę pracy. Uporządkować gatunki wedle podobnych barw umieszczając je w tabelce lub innym ciekawym graficznie zestawie. Ale to juz zostawiam artystom. U nas tak to wygląda:



Spostrzeżenia: Niektóre kolory zmieniają się na skutek zmiażdżenia, niektóre blakną z czasem, inne są zadziwiająco trwałe. Popróbujcie sami. Miłej zabawy!

PS. Nie, nie zapominam, że mieścimy się w blogowej zabawie Bajdocji
 

 

środa, 12 sierpnia 2020

Łąka w doniczce

Nastała taka pora roku, w której w czasie spacerów coraz częściej można trafić na nasiona roślin. Aż kusi, żeby posiać i zobaczyć, jak i co wyrośnie, prawda? Nie powstrzymujcie się! Nam wyrósł na balkonie piękny kawałek łąki.

Miał to być spacer zasadniczo ornitologiczny.
Mieliśmy lornetki i patrzyliśmy w niebo i w ogóle w dal.
Ale widoki pod nogami też okazały się ciekawe, bo coś kwitło na kolorowo. Po pewnym czasie skonstatowałam, że to głównie kwiaty roślin motylkowatych (bobowatych), czyli kuzynów grochu i fasolki. Motylkowaty jest też łubin czy akacja (grochodrzew). Rośliny te mają ciekawą i bardzo przydatną zdolność wchodzenia w symbiozę z bakteriami brodawkowatymi, które są w stanie przyswajać azot z atmosfery - dzięki nim zostaje on w glebie w formie przyswajalnej dla innych roślin, które tej sztuki z bakteriami dokonać nie potrafią.
Jak rozpoznać roślinę motylkowatą? Kwiaty mają wygląd rzeczywiście podobny do motyla. No, tak trochę... Są dwubocznie symetryczne, u niektórych gatunków zebrane w rozmaite kwiatostany. Nie wszystkie z tych roślin są pnące, ale wszystkie wytwarzają strączki, a w nich leżą nasionka.
Polowaliśmy na strączki suche, bo mamy wtedy gwarancję, że w nich nasiona dojrzały i pleśń się ich imać nie będzie.
Chcieliśmy też ustalić, co to za gatunki i do tego przydała się bardzo fajna aplikacja na Androida "Flora incognita" - bywa ona zawodna, ale często  przydatna. Dzięki niej wiemy, co napotkaliśmy po drodze.

Groszek bulwiasty

Wyka ptasia
Wyka ptasia

Nostrzyk żółty
Nostrzyk żółty

Koniczyna drobnogłówkowa

Komonica zwyczajna

Koniczyna polna

Koniczyna łąkowa/czerwona



Zebraliśmy nasiona ze strączków załączonych do kwitnących jeszcze roślin, a potem J. wsypał je do doniczki z podłożem torfowym do kwiatów balkonowych.

Jest tu też trochę nasion traw, które mu się spodobały oraz ostropestu plamistego, który zrobił na nas duże wrażenie swym rozmiarem i kolcami (nie mówiąc o właściwościach prozdrowotnych)

Zaraz chciały wschodzić. I proszę, zobaczcie, co ładnego wyrosło:


Teraz nasza łąka doniczkowa jest już przesadzona na nieużytek koło babcinego domu. Stopniowo przestaje on być nieużytkiem, bo upychamy tam "nasze" rośliny (np. wierzbową altanę, dynie, rośliny zielarskie, sadzonki drzewek, wzgardzony przez Babcię krzew itpd.). Czasem przybywają tam panowie z kosiarkami wydelegowani przez Urząd Miejski, ale wtedy Babcia wypada czujnie z domu i prosi uprzejmie, żeby panowie ominęli ten kawałeczek, bo syn tu ma cenne drzewko/zioła i sam wykosi na cacy już w najbliższy weekend (i rzeczywiście trochę podkasza, żeby było schludnie). A oni nigdy Babci nie odmawiają. Z resztą przybywają coraz rzadziej, bo jednak co nieco o pożyteczności miejskich łąk i u Babci się mówi i słyszy:)


poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Cienie roślin, czyli do czego przydaje się kalka w lesie

Człowiek wrażliwy na piękno przyrody chciałby je jakoś utrwalić. Zielniki już mamy. A żeby je mieć trzeba było pracowicie rośliny suszyć i wklejać. Mamy jeszcze inną propozycję - szybszą i łatwiejszą, dla leniwych. Muszą mieć tylko kalkę maszynową...



Najpierw zbieramy rośliny, które nas zainteresują. Gdy już mamy zbiór na stole sięgamy po papier i kalkę, i układamy warstwy (poczynając od tej na spodzie):
- kartka
- kalka
- liść
- kartka

Grzbietem paznokcia, miejsce w miejsce, przesuwamy i dociskamy wszystkie warstwy. Nie wymyśliłam nic lepszego niż paznokieć, bo się sprawdzał, ale może miałabym chęć wypróbować zaokrągloną krawędź szklanej butelki (tę przy dnie), a może wałek?
Efekt wygląda tak:



Pułapki:
- gdy ułożymy rzecz nierówno i kalka się zagnie obrazek będzie brzydszy


- gdy podczas prasowania paznokciem jakaś warstwa się przesunie - obrazek też będzie przesunięty i rozmazany



- gdy wetkniemy odruchowo liść pod kalkę powstanie w efekcie tylko zarys rośliny, ale faktury liścia nie będzie widać, za to mogą zostać na obrazku jej szczątki



Można z tych obrazków zrobić sobie nawet książeczkę wakacyjną "Shadows of plants".



A tu pomysł alternatywny: przekalkowujemy ślady żerowania owadów i w ogóle wszelkie anomalie (cóż, nie wszystko się da...)