sobota, 29 listopada 2014

Eksperymentalny wieczór andrzejkowy

Oczywiście nie musi to być wieczór andrzejkowy, ale każdy inny wieczór jesienno-zimowy, w którym mamy czas, żeby zrobić naprawdę bardzo proste doświadczenia z dziećmi. Doświadczenia, które pokażą im niektóre z zasad obowiązujących w świecie przyrody. Poniżej proponowana przeze mnie lista eksperymentów.

Już te doświadczenia robiłam kiedyś z Hanią i opisywałam tutaj również, dlatego będą linki dla Czytelników spragnionych szczegółów. Jurek do nich dorósł i trzeba te same doświadczenia z nim zrobić, żeby było sprawiedliwie, ale jak się okazuje jest zupełnie inaczej - Młody zadaje inne pytania, inne rzeczy go ciekawią, no i Starsza Siostra, która też chce zrobić to samo, bo mówi, że wcale nie pamięta, jak to już kiedyś ze mną robiła.
Przyznam szczerze, że zrobiliśmy de novo tylko część doświadczeń, które ułożyłam tu w ciąg. Trzeba mieć naprawdę dłuuuugi wieczór w planach, żeby je zrobić jednym rzutem i pozwolić się Młodzieży nacieszyć każdym z doświadczeń, tyle ile chce. Najlepiej zróbcie

DWA WIECZORY ANDRZEJKOWE:)

Większość składników potrzebnych do doświadczeń każdy ma normalnie w domu (my nie zawsze mamy baloniki i długie świeczki)

1. 
Jak zgasić świeczkę?
Warto zadać dzieciom to pytania zaraz po tym, gdy już ją zapalą (-icie). Można zdmuchnąć, albo polać wodą, ale można przykryć słoikiem - nie gaśnie od razu, ale po chwili, gdy już zużyje się cały tlen. 
U nas kiedyś: Wstęp do pożarnictwa.

2.
A teraz wstawcie świeczkę do miseczki (przykleić ją płynnym woskiem, kapiąc kilka kropel na dno miseczki i szybko wstawiając weń świeczkę) i nalejcie do miseczki wody. Przykryjcie słoikiem. Obserwujcie wodę - powinna zostać wessana do wnętrza słoja w miejsce zużytego przez świeczkę tlenu. Najlepiej, gdy woda będzie zabarwiona, np. esencją herbacianą, atramentem, czy kolorową bibułką. 


3. 
Gdy już świeczka się pali można zawiesić nad nią spiralę na nitce wyciętą z papieru i obserwować, jak ogrzane powietrze wprawia spiralę w ruch. 

4. 
Jeśli macie więcej świeczek - możecie poeksperymentować z samym woskiem
Czy wosk rozpuszcza się w wodzie? Czy pływa?
Ileż ciekawych rzeczy można z nim wyprawiać! Szczegóły tutaj.

5. 
Świeczka się pali, a my bawimy się dalej. Sok wyciśnięty z cytryny może być użyty, jako atrament sympatyczny, czyli niewidoczny dla oczu. Sokiem tym malujemy coś na karteczce. Suszymy (najlepiej suszarką do włosów, żeby było szybko) i karteczkę przesuwamy nad płomieniem świecy. Znaki narysowane cytrynowym sokiem ciemnieją pod wpływem ciepła i staną się widoczne. Więcej - tutaj.

6. 
A teraz bardziej dynamicznie: Co się stanie, gdy sok z cytryny połączymy z sodą oczyszczoną? Będziemy mieli duuuuużo piany. Spróbujcie. Najlepiej zrobić roztwór sody i wymieszać z sokiem cytrynowym (albo z roztworem kwasku cytrynowego), a jeszcze fajniej wymieszać na sucho kwas cytrynowy i sodę oczyszczoną, a potem dodać wody. (Warto zauważyć: Dopiero w obecności wody te dwa składniki reagują widocznie ze sobą, a zatem woda jest im do tego niezbędna. Woda jest środowiskiem, w którym zachodzi wiele reakcji, również w naszym organizmie. Dlatego tak ważne jest, żeby pić wystarczająco dużo.)


Więcej o różnych pianach - tutaj.

7. 
Za pomocą mieszaniny cytrynowo-sodowej można nawet nadmuchać balonik, jeśli się je zmiesza w plastikowej butelce i odpowiednio szybko po wlaniu cytrynowego soku nałożymy balonik na szyjkę butelki. Intensywnie wydzielający się dwutlenek węgla nadmucha nam balonik.



8.
Gdy butelkę PET przetrzymywaną wcześniej w zamrażalniku wyposażymy w balonik na szyjce, a potem umieścimy ją w dzbanku z gorącą wodą - możemy znowu podziwiać efekt nadmuchanego balonika. 



9.
Gdy już baloniki nadmuchane (wzmocnić efekt nadmuchania oczywiście) można je potrzeć o rękaw swetra, zwłaszcza wełnianego. A potem zbliżyć go do włosów, albo małych skrawków papieru. Na pewno wiecie co się stanie. Obrazki i opowiadanie o tym - tutaj. 

10. 
A gdy już mamy pojemniki z wodą można do niej dosypać sporo mąki ziemniaczanej i zrobić sobie ciecz nienewtonowską (wyjaśnienie tutaj), co Dzieciarnia bardzo lubi, uwierzcie!


Przy okazji tej zabawy podłoga w kuchni osiąga taki stan, że musicie ją zetrzeć porządnie na mokro, choćby Wam się wcześniej bardzo nie chciało. Taki to jest właśnie bardzo dobry sposób na sprzątanie:)
 A gdybyście chcieli jeszcze:


Jeśli zaś przypadkiem zdobędziecie jakoś boraks - zróbcie sobie gluta - to każdego wprawia w dobry nastrój, czego Wam życzę na każdy wieczór, nie tylko andrzejkowy!!!

Post w ramach projektu:
Nowy projekt

środa, 19 listopada 2014

Paleontologia gliniana

Glinę kupiłam w pobliskim supersamie. Ma swoje zalety:
- łatwo się spiera
- jest wielokrotnego użytku
- można w niej odcisnąć mnóstwo obiektów nie niszcząc ich przy okazji
- można po niej malować

Ma też wady:
- łatwo się rozprowadza po ubraniach i podłodze, tak, że wszelkie zabezpieczenia ukazują się nieskuteczne
-  przyciąga jak magnes i Młodzież zaczyna się zabawiać nią mimochodem i spontanicznie bez porozumienia ze starszymi, a co za tym idzie brudząc bardzo

Zabawy z gliną są okazją do rozmowy paleontologicznej. Dawno, dawno temu powstawały wszelako odciski skóry dinozaurów, liści opadających na gliniastą ziemię, spadających na dno morskie muszli, piór ptasich.
Skamieniałości powstawały nawet z, przepraszam, kupy (skamieniałe odchody to tzw. koprolity)
czy ze śladów stóp (dinozaurów, a nawet przodków człowieka - ślady te niezbicie świadczą o ich dwunożności).
Obiekty te odciskały się w podłożu, a ono wdzięcznie zachowywało ich kształty. Dziś można wiele z nich się do wiedzieć o stworach, które już przecież nie istnieją.

Zrobiliśmy z gliny sztuczne kamyki (Jurek nabierał wprawy w toczeniu kulek), a w każdym z nich odcisnęliśmy po jednym obiekcie.



Odciskaliśmy też w dużym placku glinianym.


Mam taki pomysł, żeby gliną wyłożyć parapet za oknem, na który przylatują ptaki. Zanęcić chlebem. I niech zostawią odciski łapek. Tylko gliny już trochę mało, bo jest intensywnie użytkowana i jakoś znika:)...

Wydobyłam też skamieniałości, które mamy w domu.  Jak się okazało Młodzież nie do końca zdawała sobie sprawę, że to właśnie skamieniałości.

Jeśli ktoś z Drogich Czytelników mieszka we Wrocławiu lub okolicach to serdecznie polecam Ogród Botaniczny do podziwiania skamieniałości zarówno na świeżym powietrzu (np. leżący wielki pień drzewa), jak i pod dachem ("Panorama Natury" - jeszcze tam jednak nie dotarliśmy - zawsze jest mnóstwo ciekawszych rzeczy na zewnątrz).

Trafił nam się też "gotowiec" sklepowy - kamienie zakamuflowane w glinianej (?) płytce. Za pomocą dłutka, młoteczka i pędzelka trzeba było je wyłuskać z twardego podłoża. Nie do końca było to po linii paleontologicznej, bo wydłubywaliśmy kamienie szlachetne, ale Młodzież mogła nabrać wyobrażenia, jak wykopaliska wyglądają. Z resztą widziałam w sklepie również podobnie przygotowane do odkrycia autentyczne skamieniałości (mamy nadzieję, że obdarowany nimi Kuzyn już je wydobył) oraz szkielety dinozaurów. Cena ok. 15 zł, czyli niedrogo, a radochy (i sprzątania) mnóstwo.



Właściwie  można sobie taki pojemnik ze skarbami zakamuflowanymi w glinie zmontować samodzielnie. Jeśli się ma skarby i glinę:)

Post w ramach projektu:
Nowy projekt

środa, 12 listopada 2014

Post dla "Tominowa"

Święto Niepodległości obchodziłam sprzątając. Cóż, tak wyszło. Powiesiłam nawet pościel na balkonie w celu wywietrzenia jej. A pościel Jurek ma szczególnie ładną, bo z Kubusiem Puchatkiem, wygraną w jednym z miłych konkursów w Tominowie.

Autorka tego bloga podpowiedziała nam również bezpłatne zamówienie sobie mapy Polski ze strony kancelarii premiera RP (w dalszym ciągu można ją sobie pobrać albo i obejrzeć on-line). Zamówiliśmy, dotarła i z ciekawością obejrzeliśmy, bo ładna i ciekawa.
Do mapy dołączono również kartę z wybranymi gatunkami typowymi dla polskiej fauny. Nie ma tam co prawda bobra, ale za to jest traszka, której zapewne wielu nie rozpozna. Brakuje  do niej zatem jakiegoś objaśnienia i karta wydaje mi się rzeczą niedokończoną. Szczęśliwie moje Dzieci mają mamę po studiach przyrodniczych, więc nazwałam im wszystkie gatunki, a potem Młodzi chcieli malować po karcie. No i przypomniałam sobie, że można to zrobić wielokrotnie upychając ją do foliowej koszulki i malując po tejże mazakami (odradzam jasne barwy, bo słabo widać).
  

Na pierwszy ogień zaproponowali odwieczne: "Zaznacz 5 zwierzątek, które najbardziej ci się podobają", ale potem zaznaczali: wszystkie ptaki, owady, bezkręgowce, ssaki, zwierzęta żyjące w wodzie, morskie itd. W sumie malowanie mazakami po tej jednej kartce w koszulkach foliowych (użyliśmy trzech) zajęło nam długie chwile, bo Młodzież się zastanawiała, uzasadniała itd. Okazało się, że ta niepozorna kartka zajęła ich bardziej niż cała duża mapa.

A teraz podziękowanie od nas:) Wiemy, że w Tominowie nie lubią kaszy gryczanej. Wklejam jednak przepis na sałatkę z kaszy gryczanej, która może okaże się przełomowa dla tych, którzy tej kaszy nie lubią, a wiedzą, że jest bardzo zdrowa i warta do włączenia do menu. Przepis dostaliśmy na tegorocznym Festiwalu Nauki. Mam nadzieję, że się przyda - rzecz jest naprawdę smaczna. I zobaczcie - poprawia pamięć!