niedziela, 27 września 2015

Chomikoterapia

Może być hipo-, może być dogo- czy felinoterapia. A czemu nie chomikoterapia? Dlatego, że mały? Ale żywy, ciepły, wrażliwy, delikatny i kontakt nawiązuje. I swoje potrzeby też ma! Polecam serdecznie masaż chomikiem. U nas w tej roli: Węgielek - dorodny okaz chomika syryjskiego.




Dotknij nosem nosa chomika. Poczujesz łaskotanie wąsików i delikatny podmuch powietrza.

Dotknij policzkiem ciałka chomiczego - futerko jest naprawdę miękkie i miłe.

Pozwól chomikowi pospacerować po sobie - najpierw po kolanach i brzuchu, potem chomik wchodzi na ramię, a gdy siedzisz spokojnie przejdzie Ci po szyi na drugie ramię! Piszczeć nie wolno, nawet, gdy łaskocze!
Poproś kogoś, żeby wpuścił chomika na Twoje plecki - to też badzo miłe.

A teraz można pozwolić spacerować chomikowi po gołym brzuchu - jest przyjemnie, o ile chomik ma możliwość ścierania pazurków i nie są zbyt ostre.

Jak brać chomika do rąk? Jest to sztuka, którą Dziecko, pouczone o delikatnym traktowaniu zwierzęcia, niekoniecznie musi od razu opanować. Wyczytałam, że chomika nie należy brać rękami z góry, bo zwierzak kojarzy to sobie z nadlatujacym z góry ptakiem drapieżnym i może się wystraszyć, a wystraszony - gryzie.

Nasz chomik nie gryzie - raczej skubie badawczo, czasem dość energicznie, jeśli palec wydał mu się ciekawie pachnący, ale nigdy tak, żeby celowo zadać ból. 

Można też spróbować położyć sobie chomika na włosach. Co prawda będzie to kontakt krótki, bo mała to wszak powierzchnia, ale za to intensywny i doznanie ciekawe. Tu też nalezy zachować spokój. Piski niewskazane.

Gdy chomik spaceruje po człowieku lubi zaglądać we wszelkie zakamarki - wejść do kieszeni, schować się w rękaw czy nogawkę, wtulić w zgiętą rękę, przejść pod "mostkiem" z nóg... Nagłe zmiany pozycji to coś, czego dziecko robić w tym czasie nie powinno. I tego się musi nauczyć. Ćwiczymy.

Źródła fachowe podają, że chomik trzymany w niewoli powinien codziennie co najmniej pół godziny - godzinę spędzić ze swoim opiekunem/opiekunami, żeby mieć kontakt z dłońmi i zapachem człowieka. Wtedy i on uczy się dobrych kontaktów z innym, żywym stworzeniem. Taka człowiekoterapia.

.

poniedziałek, 21 września 2015

Jak wsadzić jajko do butelki (a potem wyjąć)?

Doświadczenie to jest spektakularne, ale trzeba się do niego solidnie przygotować, jeśli chcemy uzyskać dobry efekt. Ogólnie rzecz biorąc można tu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, tzn. pokazać Dziatwie, że Natura nie znosi próżni oraz przekazać jej ideę rozszerzalności cieplnej gazów.


Jak wsadzić jajko (ugotowane na twardo) do butelki, do której nie chce się zmieścić?

Propozycje były różne, Jurek usiłował upchnąć jajo na siłę, ale nie weszło.



Wnętrze butli już z jajem w środku
Zapaliłam ręcznik papierowy, a gdy się dobrze rozhajcował wrzuciłam go do butelki i przykryłam jajem, jak pokrywką.

Na początku było widać dużo dymu, rozpoznaliśmy w nim, że papier nadal się pali. A potem zaczął przygasać, aż wreszcie znikł. I wtedy jajo zostało powolutku wessane do środka.

Napomknęłam, że tlen się skończył, bo został zużyty do spalania papieru. A co wypełniło puste miejsce po nim? Jajko!

Zawsze zadaję dzieciom 2 pytania, gdy się zabawiamy z eksperymentowaniem: "Jak myślicie - co się stanie?" oraz "Dlaczego tak się stało (a nie inaczej)?"



Jak wyjąć jajko (ugotowane na twardo) z butelki, z której nie chce wypaść po dobroci?

Propozycje były rożne. Hania próbowała zadziałać widelcem, ale się nie udało.



Tu przybył na ratunek Ojciec rodu. Wsadził butelkę pod kran z gorącą, bieżącą wodę, trzymając ją do góry dnem. I jajo wyślizgnęło  się samo, bez namawiania:)



Przyznam się, że nie uzyskaliśmy od Dzieci odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało. Owo jajo, pochodziło od szczęśliwej kury i zostało ugotowane wraz z innymi, które czekały na stole ukryte pod majonezem, szczypiorem i czerwoną papryką pokrojoną w kosteczkę. A byliśmy już bardzo głodni.



Konwersacja zamarła w sposób naturalny (buzie były zajęte jedzeniem), a potem była już zmiana tematu, gdyż znowu zamieszkał z nami chomik, tym razem syryjski, ale o tym innym razem:)

Jak to zrobić, żeby doświadczenie udało się na pewno?

Należy dobrze dopasować średnicę butelki i jajka. Najlepsza jest butelka w eksperymencie przeprowadzonym w Bajdocji - taka ładna, w zasadzie wazonik. Plusem jej jest brak ostrzejszych krawędzi przy wlocie do wnętrza.

To była nasza kolejna próba - poprzednio nie udało nam się upchnąć jaja do dużej szklanej butelki po soku Kubuś. Wlot ma mianowicie za małą średnicę. O ile weźmiecie jajo rozmiaru L, albo M, a z rozmiarem S nie próbowaliśmy, bo ich wtedy nie było w sklepie.

Ta butelka była po soku, ale nie wiem jakim, bo naklejki dawno nie ma, od lat Babcia i Dziadek wlewają do niej soki malinowe na zimę. Średnica owej butli wynosi 45 mm. Jajo nasze było bez pieczątki, średnicy nie zmierzyłam, tylko dopasowałam "na oko". A zatem dalej niewiele wiecie, bo nie podeszłam do sprawy wystarczająco naukowo. Ogólnie rzecz biorąc: średnica jaja powinna być tylko niewiele większa od średnicy wlotu butelki. Niewiele czyli 2-3 mm.

Aha! Dobrze sprawdza się zapalony ręcznik papierowy - tylko pozwólcie mu się porządnie rozpalić poza butelką, a dopiero potem go do niej włóżcie.

poniedziałek, 14 września 2015

Strzelające jajka-niespodzianki

Tytuł jest mylący, bo właściwie nie jajka czekoladowe nam strzelały, ale plastikowe pudełeczka z ich wnętrza. Tytuł musi być chwytliwy:) Tak naprawdę przybył do nas Kuzyn i zaprezentował nam nową odsłonę duetu: soda oczyszczona + ocet. Szczegóły - poniżej.

Należy wziąć:
- plastikowe pudełeczka z wnętrza jajek czekoladowych
- sodę oczyszczoną, a jeszcze lepiej proszek do pieczenia
- ocet

Pudełeczka plastikowe muszą być tego rodzaju, że góra w żaden sposób nie może być połączona z dołem. Jeśli jest inaczej - trzeba przeciąć nożykiem łączącą je część.

Tutaj - jeszcze zanim wpadliśmy na to, że trzeba górę pudełka oddzielić od dołu

Do pudełeczka wsypać sody lub proszku, zalać octem i bardzo szybko zamknąć pudełeczko. Po czym energicznym ruchem odrzucamy je od siebie, gdyż w jego wnętrzu zachodzi burzliwa reakcja. Jeśli jest wystarczająco burzliwa i proporcje składników dobraliśmy odpowiednio - pudełeczko "wystrzeli", tzn. nie wytrzyma ciśnienia wewnętrznego i gwałtownie, z hałasem się otworzy wyrzucając swoją zawartość na zewnątrz.

A tu nie zdążyliśmy i "wybuch" nastąpił w ręku
Radochę mieliśmy wielką. Poszło 8 jaj-niespodzianek (nie zostały oczywiście pożarte na raz, ale tu spuśćmy zasłonę milczenia na nasz detoks cukrowy). W zasadzie najlepsze z tego wszystkiego było kombinowanie, co by tu zrobić, żeby wystrzeliło. W ten sposób doszliśmy do wniosku, że przy tej zabawie lepszy jest jednak proszek do pieczenia, gdyż zawiera w sobie odrobinę neutralnego wypełniacza i reakcja zachodzi trochę wolniej - na tyle, że zdążymy zamknąć plastik, zanim reakcja rozkręci się na dobre.

Jest to reakcja kwasu z zasadą. Zrozumienie pojęcia kwasu jest łatwe: kwas, bo kwaśny. Wyjaśnienie pojęcia zasady... eee, zostawiłam sobie na potem. Na razie nie używamy pojęcia "zasada". Bawimy się. Ale gdybyście chcieli podejść do sprawy bardziej naukowo zajrzyjcie do Dziecięcej Fizyki

 
Tu pudełeczko zamknięte już z wystrzałową zawartością, tuż przed wyrzuceniem na trawnik w dół.


czwartek, 10 września 2015

Nieodparty urok kałuży

Kałuże u nas znowu na czasie. Pewnie dlatego, że były taką rzadkością tego lata. Jeśli zaliczacie się do szczęśliwców z kałużami w sąsiedztwie - nie zapominajcie o nich!

Kałuża zawiera wodę, która paruje. Zaznaczaliśmy zasięgi kałuż (kredą) na spacerze jednego dnia, a następnego sprawdzaliśmy, jak zmniejsza się powierzchnia kałuży. Jest to okazja do rozmowy o parowaniu, schnięciu prania, pozyskiwaniu soli morskiej itd.

Zasięg kałuży pierwszego dnia...

... a tu zasięg następnego dnia

 Jeśli już macie kolorową kredę ze sobą i płytką kałużę na asfalcie - można pobawić się w rysowanie po kałuży. Gdy woda odparuje - rysunek zostanie. Nie zostanie, jeśli woda zostanie przemieszana, np. przez przejeżdżający samochód. Zawsze możemy jednak uzyskać kolorową kałużę, a potem kolorowy ślad po niej.



Jeśli będziecie mieli szczęście może uda Wam się zaobserwować, w jaki sposób gołębie piją wodę. Ciągną ją, jak przez słomkę. Robią to inaczej niż pozostałe ptaki, które odchylają głowę do tyłu tak, aby spłynęła w dół gardła. Kąpiele ptasie też są piękne, a przy tym bardzo inspirujące dla Młodzieży:)





PS. Zdjęcia wykonane zostały zanim odkryliśmy pasję chodzenia boso.

Inne zabawy przyrodnicze we wcześniejszym poście "Nad kałużą"

czwartek, 3 września 2015

Boso przez świat

Chodzenie boso podobno może pomóc w hartowaniu organizmu. Jest to naturalny masaż stóp, a przez nie - całego cielska. Jest to doznanie pobudzające zmysły. Nie szkodzi, że lato już ma się ku końcowi - jeszcze jest czas, żeby pochodzić na bosaka, gdy nadarzy się taka okazja. Może w parku? Może w ogrodzie? Może na samotnym (lub grupowym) spacerze bladym świtem? We własnych czterech kątach też można. U nas bywało tak:

Nad morzem:



W kałużach:





Na trampolinie:















W basenie:















Po rosie o poranku:


Tu mi nogi uciekły - godzina 8 rano.















Do częstego chodzenia na bosaka trzeba się przyzwyczaić. Stopy wydelikacone chodzeniem w butach i skarpetkach niechętnie się rozbierają. Działa to jednak również w drugą stronę: obserwuję, że dwuletni Jacek przyzwyczajony w czasie wakacji do biegania na boso - zdejmuje sobie w domu skarpetki sam i do butów też ich sobie nie życzy, choć gdy wychodzimy rankiem z domu - jest dość chłodno.


A kiedyś zbudowaliśmy ścieżki sensoryczne dla bosych stóp - pod dachem i na zewnątrz - zajrzyjcie!