środa, 30 października 2013

Proste zabawy z wodą

Jurek bardzo lubi wodę i taplanie się w niej. I choć nastała jesień i w basenie już taplać się nie da - taplamy się w domu, zabezpieczając ubranko ceratowym, wielkim śliniakiem oraz zużywając mnóstwo szmatek i ścierek do wycierania cieczy, która się przypadkiem wylała.

W szkole podstawowej na lekcjach przyrody Dzieci uczą się, że:
- ciecze mają powierzchnię swobodną
- łatwo zmienić ich kształt (przyjmują kształt naczynia, w którym się znajdą)
- trudno zmienić ich objętość (są mało ściśliwe)
- w niektórych programach do nauki przyrody ujawnia się również specjalne właściwości wody, np. że jest bezbarwna, bez zapachu i smaku
- albo, że jest świetnym rozpuszczalnikiem wielu substancji (a innych wcale nie rozpuszcza:)
- a na dodatek jej cząsteczki są dwubiegunowe i dzięki temu się świetnie przyciągają

I dzieci dzielnie się uczą, a 2,5-latek nie musi się uczyć i otrzymywać stopnia, tylko świetnie się bawi. Uwaga ogólna: staram się, by Młodzieniec miał do dyspozycji raczej wodę ciepłą, żeby nie zmarzły rączki.

Zestaw 1
- umywalka z korkiem zamykającym odpływ
- mydło
- dowolna ściereczka
- szczoteczka

Z kranu leje się woda, można sobie zatkać odpływ i powpuszczać trochę bardzo ciepłej i zimnej, zobaczyć, jak się mieszają i jaka jest ciepłota mieszaniny. A potem wrzucić mydło, wyprać ściereczkę, uzyskać roztwór mydlany i wyszorować sobie ręce, jak chirurg przed operacją. Oraz wyszorować umywalkę przy okazji. Obserwować, jak tworzy się wir wodny, gdy mydliny spływają do kanalizacji. (Dziecko było "nieobecne" przez prawie godzinę. Nie odpowiadało na pytania i bardzo nie chciało skończyć zabawy.)



Zestaw 2
- papier toaletowy
- muszla klozetowa ze spłuczką wodooszczędną
- szczotka do szorowania tejże
- rękawiczki gumowe (niechętnie!)

Przy każdorazowym korzystaniu z toalety Jurek z lubością obserwuje nasiąkający wodą papier toaletowy. Potem wrzuca go więcej i jeszcze więcej, i zachwyca się jak papier w dalszym ciągu posłusznie nasiąka. Szoruje muszlę szczotką i domaga się Domestosa. A jaka radocha przy spuszczaniu wody! I dlaczego mama upiera się, żeby spuszczać tylko raz, przecież tak fajnie leci i szumi!

Zestaw 3
- miska metalowa z wodą
- bibuła do zabarwienia wody (u nas na czerwono)
- rozmaite przezroczyste pojemniki plastikowe (ze strzykawkami na czele), przydają się różne miarki załączane do leków
- gruszka gumowa

Fajne jest barwienie wody bibułą. Przelewanie do naczyń o różnych kształtach. Użytkowanie strzykawki i gruszki i za ich pomocą przelewanie do naczyń kolorowej wody. Pokazałam też "pipetowanie" rurką od strzykawki. A w ogóle to szkoda, że w domu była akurat tylko bibuła w jednym kolorze...


Zestaw 4
- woreczki foliowe z folii różnego rodzaju
- drobne przedmioty z rozmaitych materiałów
- miska

Powrzucać do woreczków trochę różnych obiektów. U nas: szmaciany grzybek, plastikowe figurki i koraliki, klocki drewniane, suchy makaron itpd. Nalać do woreczków wody, zamknąć je. Woreczki są przyciskane małymi łapami i czasem tworzy się dziurka i fajnie z nich pryska woda. Największą furorę zrobił woreczek strunowy, bo był oporny na mocne przyciskanie.


Zestaw 5
- wanna z wodą
- suszone pachnące rośliny, u nas płatki róży (pomarszczonej, Rosa rugosa, miała być na herbatę) i suszone stokrotki
- sitka kuchenne

Młodzież włazi do wanny i się kąpie, a my im wrzucamy płatki i kwiatki, które ładnie wyglądają i na dodatek ładnie pachną. A żeby nie zatkać odpływu, przed odetkaniem korka trzeba roślinność wyłowić sitkami.

Powyższe zestawy to tylko szczyt góry lodowej, bo przecież zabaw z wodą w roli głównej (lub jednej z ról głównych) jest mnóstwo. Zainteresowanych zapraszam do naszych postów otagowanych hasłami "woda", "mieszaniny", "eksperymenty".

wtorek, 22 października 2013

Oswajanie dyni

Co można zrobić z dynią? Oczywiście zjeść i to na różne sposoby, o czym była mowa wcześniej. Dziś kolejna transza naszych dyniowych przedsięwzięć, bo Dziadkowie podarowali nam piękny egzemplarz z mięciutką skórką i jakoś  trzeba go było spożytkować.


Rysowanie po dyni
Mama zaczynała rysować, a Jurek zgadywał, co miał przedstawiać obrazek. A potem dorysowywał swoją dodatkową wersję. Na dodatek okazało się, że naruszona w ten sposób skórka dyni wydziela kropelki soku, które można zlizać.



Krojenie
Kroiliśmy w kosteczkę w celu zamrożenia na zimowe dnie. Nie obyło się bez ran ciętych, ale Hania się nie poddała i z plastrem kroiła dalej, bo kroi się łatwo (miękka:)




Strzelanie pestkami
Nieopatrznie strzeliłam raz i się zaczęło. Pestka śliska i lekka wspaniale leci w dal. Jak po tym spektaklu wyglądała podłoga - zmilczę.

Zupa mleczno-dyniowa
Fantastyczna  sprawa na śniadanie. Pożywna i bardzo smaczna. Nie spodziewałam się. Wieczorem rozprażyć dynię podlewając wodą, zmiksować. Rano ugotować lane kluseczki na mleku, połączyć je z dynią. Dodałam miodu i cynamonu. Wyszła nam caaaała waza.


Sok z dyni
Dynia była raczej soczysta, więc sokowirówka wyprodukowała sporo soku z niej. Smak nieszczególny, ale zrobiliśmy sobie zabawę z mieszaniem. Po soku z dyni zadaliśmy sokowirówce sok z jabłek (do osobnego naczynia), marchwi (znowu inna szklaneczka) i buraków (jeszcze inna). Smakowaliśmy wszystkie soki. Ułożyliśmy ranking od najsmaczniejszego do najgorszego (dyniowy, a jakże, na końcu), a potem mieszaliśmy soki ze sobą w różnych zestawieniach i degustowaliśmy je. I sok dyniowy "wypił się":)

Soki w różnych kolorach. Szklanki opisane literą, na którą zaczyna się nazwa tego, z czego zrobiony jest sok.

I  po libacji...
Doświadczenie w ten sposób nabyte podpowiada mi, że gdy się własnoręcznie coś zrobi (a jakże, było wrzucanie do sokowirówki i popychanie owoców i warzyw), a następnie miesza i degustuje - wtedy wypija się najwięcej. Właściwie już to kiedyś przerabialiśmy ("Kiperem być"), ale zapomniałam, jakie to miłe:)

środa, 16 października 2013

Liście

Na wiele ciekawych i pięknych prac z liśćmi i dziećmi natrafiłam już tej jesieni na różnych stronach. Wydaje mi się, że jest to niewyczerpany temat-rzeka. A zatem się przyłączamy. Poniżej kilka zdjęć z naszych zabaw liściowych, głównie konkursowych.

Najpierw sztandarowy temat: Pani Jesień. Praca wykonana przez Hanię na konkurs szkolny. Napisano, że format i materiały dowolne. No to zaproponowałam koło. Bo jest czymś INNYM niż sztandarowa kartka z bloku. Hania podchwyciła temat i wykleiła Panią Jesień na kole. Właściwie mogłabym ją też namówić na trójkąt, ale to może w przyszłym roku. Chciałabym napisać, że przy okazji zapoznałam dziecko z zasadą działania cyrkla, ale nie. Dla uzyskania pożądanego kształtu  Hania użyła talerza na ciasta:)



Potem konkurs portalu Qlturka. Zrobiliśmy "Zwierzyniec roślinny", a głównym motywem była chęć wygrania ciastoliny na jurkowe babranie się w tejże. Przykleiłam na ścianie duże kartki z bloku technicznego. A potem Jurek smarował klejem w sztyfcie i przyklejał namiętnie rozmaite zasuszone liście i płatki. Chaotycznie, szybko, jak to on. A potem dorysowywałam z Hanią skrzydła, oczka, łapki...  i udało nam się zrobić mnóstwo zwierzątek. Muszki z kwiatów hortensji, jeża z liścia klonu, motyla z dawidii chińskiej, biedronkę z piwonii, wiewiórkę z ogonem z liścia dębu. A nawet wężowidło z liści krwawnika.

Jedna z kartek naszego "Zwierzyńca..." (były 3)

Stąd już niedaleko do konkursu "Wiadomości Wędkarskich". Zrobiliśmy rybki z liści. Do rozmaitych liści wystarczyło dorysować płetwy i ogony, a czasem zęby. No i mamy akwarium.

Najpierw powstało tło: Jurek wyszukiwał same niebieskie kredki, a jedną wynalazł zółtą...


Teraz czekamy na ogłoszenie wyników, bo bardzo lubimy wygrywać:)

Poza wszystkimi konkursami zrobiliśmy sobie jeszcze jedną wyklejankę liściową. Na podłużnym pasie papieru nakleiłam połówki liści, przycięte wzdłuż. A drugie połowy umieściłam w kopercie. Hania z Jurkiem mieli za zadanie dokleić prawidłowe, symetryczne połowy liści.




I drugie zadanie: tu liście są przycięte w poprzek. I trzeba je właśnie przykleić tak, aby brakujące kawałki pochodziły z zupełnie innego liścia. Czyli stworzyć nowe kształty liści, nie występujące w naturze. Można też coś dorysować.



Nasze zapasy liściowe jeszcze się nie skończyły, są to zbiory wieloletnie. Wierzcie lub nie, ale w tym roku zasuszyliśmy zaledwie kilka sztuk, tak wielkie pokłady suszu spoczywają w naszym mieszkaniu z lat poprzednich:). Odkopałam nawet zbiór z czasów, gdy byłam młodą narzeczoną i mężatką - zbierałam wtedy hobbystycznie liście z różnych drzew i krzewów - zbiór miał pokazywać różnorodność kształtów liści z roślin tego samego gatunku. A przyszły Tatuś mi pomagał i zrywał co ciekawsze egzemplarze:)
Kart zielnikowych było mnóstwo, potem używałam ich w szkole...



Inne nasze zabawy z suszonymi roślinami:
Liście jesienne
Liście jesienne - ciąg dalszy
Liście jesienne w naszym mieszkaniu
Hobby mamy

środa, 9 października 2013

Moje dzieci nie lubią dyni

Nie jest to do końca prawdą. Jurek mówi, że nie lubi, bo Hania tak mówi. A gdy ona dowie się, że w potrawie jest dynia programowo nie chce jeść. Więc się z tym faktem nie afiszuję. A ponadto wymyśliłam dyniowe potrawy, które zjedliśmy my rodzice - ze smakiem, a dzieci - z różnym zaangażowaniem, ale jednak zjadły:) Mieliśmy trochę malutkich dyń...


A to hanina dynia z masy solnej:)

Racuchy
Ciasto powstało na maślance, z mąką, sodą oczyszczoną (opcjonalnie można sypnąć prochu do pieczenia czy dodać drożdże) i 2 jajkami. A do tego dynia starta na tarce z dużymi oczkami. Odsączyć na ręczniku papierowym. Podać z konfiturą (u nas pigwowa). Mniam!
Hania: "Czy tam była dynia? Niemożliwe!"

Tort ryżowo - dyniowy
Ryż ugotować i rozsmarować równą warstwą w płaskim, a obszernym garnku. Na to dyniowa warstwa przygotowana z cienko poszatkowanej dyni, marchwi, oliwy z oliwek, curry i soli (udusić na patelni podlewając lekko wodą, o ile to możliwe mieszac jak najmniej, bo dynia łatwo się rozpadnie i przekształci z apetycznych plasterków w maź. Mi się udało nie mieszać wcale, bo w tym czasie karmiłam Najmłodszego i cudem uniknęłam przypalenia). Całość umieścić w cieple na jakiś czas (np. w piekarniku lub pod grubym kocem). Ryż się zestali, a sosik z dyniowej warstwy weń wniknie:) Kroić trójkątne kawałki, jak kawały tortu.
PS. Myślę, że można się pokusić o kilka warstw tortu, ale ja nie miałam czasu. Sadzę, że niezłym pomysłem byłoby dodanie do dyni cebulki czy czosnku. 
Hania: "Bleeeee!" (no cóż, nie brzmi to zachęcająco dla tych, którzy chcieliby wypróbować ten przepis, ale tak właśnie było)



Pomarańczowa zupa
Do garnka wrzuciłam pokrojone w kostkę: dynię, marchew, żółtą paprykę i cebulę. Po ugotowaniu do miękkości zmiksowałam. Do tego drobne grzanki na maśle czosnkowym, lubczyk i kilka kropli oliwy z oliwek. Zjedli:)



Dynia nadziewana...
... mięsem mielonym. To chyba niezbyt oryginalne, bo nadziewa się nim i kabaczki, i cukinie, i patisony, i papryki na dodatek. U nas dynia w naczyniu żaroodpornym i piekarniku nastawionym  na 150 stopni. Dużo czasu tam spędziła (grubo ponad godzinę, ale bliższych danych brak). Do mięska wrzuciłam baaardzo dużo zieleniny, która normalnie nie zostałaby zjedzona w tak wielkiej ilości.
Hania: "Mamo, już nie mogę. Mogę zjeść tylko mięso?"




Ciasto francuskie z dynią i jabłkiem
Kupić gotowe ciasto francuskie i nadziać je drobno poszatkowaną dynią i jabłkiem wymieszanymi w proporcji 1:1. Dosypałam do nich cukier, cynamon, rodzynki. Piec 20-25 min. w 200 stopniach. Znika w krótkim czasie. 
Hania (z wyrzutem): "Jak mogliście mi tyle zjeść?" Ostatnio zaczynam podejrzewać, że cokolwiek włożę do ciasta francuskiego to zostanie zjedzone:)

Gdy już mamy przed sobą coś takiego nacinamy ciasto po obu stronach "w jodełkę" i zaplatamy pasma ciasta jak warkocz. Nie zdążyłam sfotografować upieczonego.


Ciastka drożdżowe z dynią
(zgapione z ciasteczek Angeliki w książce "Całuski pani Darling" Małgorzaty Musierowicz, zmodyfikowane dla potrzeb dyniowych)
Potrzebne są: 6 dkg drożdży + 2 łyżki ciepłej wody i garść cukru: wymieszać w sporej misce
Do tego dorzucić i mieszać ręcznie: kostkę masła pokrojoną drobno nożem, 1 jajo, szczyptę soli, 2 czubate łyżki cukru,  ok. 3 szklanki mąki, ok. 2 szklanki dyni startej na tarce z grubymi oczkami, rodzynki.
Lepić kulki wielkości ping-ponga, lekko spłaszczać. Włożyć do zimnego piekarnika i nastawić na 175 stopni. Czasu potrzebnego na pieczenie nie zarejestrowałam zbyt dokładnie, chyba ok. pół godziny do 40 minut, do zrumienienia w każdym razie.
Na tym etapie Hania zapytała kiedy wreszcie przestanę robić wszystko z dynią, ale pożerała je ochoczo (a nawet robiła własnoręcznie), bo są rzeczywiście bardzo smaczne, zwłaszcza tuż po upieczeniu i wystudzeniu.



Pęczak z duszonymi warzywami
W rondlu dusić pod przykryciem warzywa: marchew, seler, pietruszkę, paprykę, cebulę i dynię (w dowolnych proporcjach), podlewać wodą. Z powyższego zestawu dynia najszybciej ulega wpływowi wysokiej temperatury i w momencie, gdy warzywa korzeniowe staja się nareszcie miękkie - ona jest już właściwie przekształcona w pastę (szczególnie gdy dużo mieszamy).
Pęczak ugotować w nadmiarze wody, odcedzić. I zaraz potem połączyć z uduszonymi warzywami. Wymieszać. Łyżką do lodów robić gałki i układać ładnie na talerzach. Zjedliśmy to danie w załączeniu do lubianych parówek. Aha! Przyprawy wg uznania - u nas sól, oliwa z oliwek, lubczyk.




No i dynie się skończyły! Chomik też je lubi:)