niedziela, 28 lipca 2013

Narodziny

"W izbie porodowej poznałam kobietę, która rodziła po raz dwudziesty piąty. Wszystkie jej dzieci żyły, a ona sama wyglądała wcale dobrze."
Franceska Michalska
"Cała radość życia. Na Wołyniu, w Kazachstanie, w Polsce."
Noir sur Blanc, Warszawa, 2007

No to zostało mi jeszcze 22 razy:)
Hani i Jurkowi urodził się brat - Jacek. Podczas, gdy on oswaja się z życiem na zewnątrz, starsze rodzeństwo zażywa wypoczynku na łonie ogrodu Dziadka i Babci. Powstał labirynt dla chomika w piaskownicy, jest basen, hamak, pyszne owoce i warzywa, namiot i moc komarów, a także skwar lejący się z nieba. Ale wtedy pomagają nam Jim Jam, Polsat Viasat Nature i ciekawe filmy w internecie.






czwartek, 18 lipca 2013

Ścieżki dla bosych stóp

Podobno chodzenie na boso jest zdrowe. Ważne jest oczywiście po czym się stąpa. Na wszelki wypadek warto sobie samemu zrobić chodnik do spacerowania bez obuwia.

Wersja domowa - na deszcz i wieczór:
1. Przygotować ścieżkę z materiałów różnych faktur (obiekty łatwo przesuwające się można przytwierdzić taśmą klejącą)
2.  Przyprowadzić osobę testowaną na początek ścieżki z zawiązanymi oczami
3. Zdjąć osobie testowanej skarpetki, prowadzić ją na boso przez ścieżkę trzymając za rękę
4. Osoba idąca po ścieżce powinna próbować powiedzieć po czym stąpa
5. Po przejściu ścieżki obowiązuje nagroda: kostka czekolady:)



W powyższym zestawie były: 
- dywanik z łazienki
- poduszka ubrana w polarek
- woreczek foliowy szeleszczący
- dywanik z baranim futerkiem (bardzo miły dla stóp, zwłaszcza po reklamówce)
- gazeta
- chodnik (ten, co na spodzie)
- kafelki podłogowe
A potem był zakręt do wnętrza pokoju, a tam niespodzianka:
- miska z ciepłą wodą (to był moment największych wrzasków osób, które prowadzaliśmy po ścieżce, zwłaszcza osoby ostatniej, Dziadka, który trafił już na wodę zimną, bo mu wystygła)
- ręcznik frote na finał:)

Co jeszcze mogło by znaleźć się na ścieżce:
- bibuła krepina
- gazeta podarta, bardziej szorstka, albo pognieciona w kulki)
- firanka
- wycieraczka gumowa/pleciona sprzed drzwi
- deseczka
- oraz całe mnóstwo rzeczy, które wykonawcom przyszłyby do głowy

I jeszcze jedna ścieżka domowa, tym razem ćwicząca zmysł równowagi: Projekt: Człowiek

Wersja podwórkowo-ogrodowa:



Tu postępowanie z osobą testowaną jest podobne, ale zgadywanie po czym się idzie jest trudniejsze (bo skąd ma się wiedzieć, czy stąpamy po liściach chrzanu czy rabarbaru?)


Surowce na ścieżkę:
- szyszki, kora, igliwie sosnowe,
- trawa, siano, rozmaite liście,
- piasek, żwirek, otoczaki
- mech, porosty
- patyczki różnych grubości, wiórki drewniane
- orzechy w płaskiej przykrywce po pudełku z butów (u nas w górnej części zdjęcia)

Dużo aktywnej zabawy jest przy układaniu ścieżki. Ale Hania trochę zastrajkowała przy tej czynności, bo też chciała mieć element niespodzianki i zgadywanie, po czym idzie. Idea jednak była taka, że Dziecko też ma wymyślać i mieć zagospodarowany czas, więc zebrałyśmy razem wszystkie części ścieżki, a ja je ułożyłam w kolejności Hani nieznanej.

Potem Hania wymyśliła jeszcze ścieżkę zdrowia dla Tatusia, z przewrotami, pompkami, podskokami i slalomem między drzewami. Najpierw ją sama przetestowała dwukrotnie, a potem Tata posłusznie pobiegł na ścieżkę za nią.

Można jeszcze sobie powymyślać rozmaite tory przeszkód, zgromadziwszy uprzednio potrzebne akcesoria. Co może być przeszkodą?
- spacer po rozciągniętej skakance, jak po równoważni
- skoki w worku  (nada się stara, ciemna poszewka na dużą poduszkę)
- przewlekanie ciała przez szarfę
- noszenie na głowie książki/ woreczka z ryżem itpd.
- noszenie na łyżce ziemniaka
- czołganie się pod przeszkodą
- rzut do celu (np. papierową kulką lub piłeczką)
- przewracanie kręgli (można użyć plastikowych butelek po napojach)
- chodzenie tip-topami czy skakanie żabką.................................

Miłych zabaw wakacyjnych!!!
(oczywiście na trawie, na boso:)



poniedziałek, 15 lipca 2013

Wyprawy chomika i z chomikiem

Mamy dla chomika pudełko po kawie przeznaczone na wycieczki - w wieczku wycięte otworki, do środka sypiemy troszkę wiórków i wrzucamy marchew na pociechę. Perełka jednak jej nie podjada. Myślę, że wycieczki są dla niej bardzo emocjonujące i ciągle się zastanawiam, czy stres nie za duży, jak na nią...

Na trawce na placu zabaw:
Hania obawiała się bardzo, że Perełka da nura w wysoką trawę i już jej nie znajdziemy, dlatego tu chomik nie zabawił zbyt długo. Pewnie by mu się najbardziej podobało, znając jego płochliwą naturę, ale cóż - Właścicielka pilnie Perełki strzegła.



Na piasku: byłoby ciekawie sobie pokopać, ale w sąsiedztwie piaskownicy była z kolei bardzo duża, małoletnia (i nie tylko!) widownia. Bezpieczniej było się ukryć w pudełku.



Pudło sensoryczne zrobił dla chomika Jurek wrzucając do dużej plastikowej skrzynki z chomikiem wybór  zabawek. Tu mieliśmy po raz pierwszy okazję zobaczyć, jak chomik pozbywa się zawartości swoich toreb policzkowych. Widocznie uznał pudełko za dobre do tego celu miejsce.



Perełka pod okiem Jurka miała też szansę na przejażdżkę samochodem. Różowo - fioletowym!



Czasem chomikowi udaje się nielegalnie zbiec z tapczanu lub biurka i delektować się samotną wycieczką podłogową, najchętniej pod tapczanem. Tam małe łapki Wielbicieli nie sięgają. A potem za regał (to już w ogóle całkowity chomiczy luz). 

Dopiero z perspektywy chomiczej zobaczyłam, jak bardzo nasza podłoga wymaga odkurzacza:)
 A gdy Perełka zgłodnieje daje się złapać do tatusiowej pułapki i można spacery zaczynać od nowa.


No i ostatnia, najdłuższa chomikowa podróż samochodem - 2 godziny drogi na wakacje do Dziadka i Babci. Przespana. A tutaj czeka na chomika na pewno moc wrażeń:)

czwartek, 11 lipca 2013

Wycieczki 1-dniowe we Wrocławiu i okolicach - ciąg dalszy

Park w Brochowie

- jest najstarszym wrocławskim parkiem założonym w średniowieczu przez augustianów
- sporo w nim wody: stawek, kanały z kaczkami, które dają się karmić i urokliwe drewniane mostki w liczbie mnogiej
- plac zabaw oczywiście:)
świetny labirynt grabowy, w którym można się z przyjemnością zgubić i znaleźć (uwaga na pokrzywy i komary)
- a gdy pada deszcz - stare lipy, pod którymi można iść, jak w tunelu nie będąc
specjalnie podlanym wodą

Zamek Topacz

- ciekawie i ładnie odnowione zabudowania gospodarcze, przerobione na hotel i
restaurację. Sam zamek był jeszcze w trakcie naszego pobytu w remoncie i nie można było go oglądnąć z bliska.
- urokliwa fontanna i mały placyk zabaw w jej sąsiedztwie
- staw z ptactwem do karmienia, z plażą i pomostem, gdzie można się poopalać (popływać?), a na dodatek zapewne skorzystać z jednostek pływających (widzieliśmy kajak, ale wywiadu w końcu nie zrobiłam)
- Muzeum Motoryzacji w wielkiej stodole, z błyszczącymi pojazdami różnych typów i gabarytów

Stajnia Batanka

Trafiliśmy tam ze strony questingowej i chcieliśmy szukać skarbu. Ale okazało się, że trasa już nieaktualna, bo właściciele mocno teren przebudowali. Skarbem okazała się pieczątka, którą przybito Młodzieży na przedramieniu i na papierze na dodatek. Dzieci przejechały się też na kucu Bobku (10 min. - 10 zł). Trafiliśmy przypadkiem na czyszczenie i przycinanie końskich kopyt, co było b. ciekawe. Jeśli jednak macie chęć na jazdę z instruktorem - lepiej wcześniej zatelefonować i się umówić.

Partynice

Tor wyścigowy na Partynicach jest miejscem ciekawym nie tylko dla miłośników koni. Warto
regularnie zaglądać na strony toru, gdyż odbywają się tam różnorodne imprezy plenerowe. Były już imprezy psie, rozmaite prezentacje walorów turystycznych Dolnego Śląska, festyn przy okazji Dni Karpia Milickiego i całe mnóstwo innych. My jednak przede wszystkim zaglądamy do koni...

Hubertus na Partynicach: kowboje, psy, kuce, powozy i wieeeelkie ognicho!



Wyspa Opatowicka

Kawał wielkiej łąki i bezkresne niebo
Jeśli ktoś jest spragniony wrażeń ekstremalnych może spróbować wrażeń w parku linowym, gdzie liny, różnorodne wysokości, drabinki, mostki sznurowe itpd. Nam jednak nie było dane, bo ilekroć tam bywamy interes okazuje się zamknięty. Za to sama wyspa jest miłym miejscem do spacerów - trochę lasu (choć nie mojego ulubionego iglastego,  raczej łęgowy, mieszany, trzeba się nawet trochę przedzierać), duża pachnąca ziołami łąka (świetna do treningu przewrotów, sztuk walki i biegania z psem), śluza, przez którą można przejść i pooglądać przy okazji różne śluzowe urządzenia, no i samo wejście na Wyspę przez jaz na Odrze, z urokliwym widokiem na wały i okolice. Świetna na niedzielny rodzinny spacer. A gdy ktoś ma rowery może zdecydować się na ścieżkę rowerową. Ale to już kawałek drogi...

Park Pilczycki
Właściwie powinien nazywać się "Dżungla Pilczycka", a może trafiliśmy na nie te ścieżki, co trzeba (weszliśmy od strony ul. Mącznej, przy DOS). Ławeczki nie zauważyłam, ścieżki  z koleinami samochodowymi lub przypominające swym rozmachem trakty wydeptane przez dzikie zwierzęta. Stada komarów i zagajniki z pokrzyw. Zalety: nikt tam nie chodzi - bliźnich brak, więc jest święty spokój, można za to zbierać poziomki, a nawet maliny, zapewne później też jeżyny, bo i tych krzaków sporo. Na mapie zaznaczono też stawki, nader dzikie i zarośnięte rzęsą, czasem trudno dotrzeć do brzegu, zwłaszcza, że i teren nader urozmaicony (górki i stromizny, zdecydowanie nie pod koła wózka). Dla mnie super, bo mnóstwo rozmaitego, ciekawego zielska i robali, ale parku to raczej nie przypomina. Ze względu na komary - odradzam.

Nowy wrocławski stadion widziany od strony Parku Pilczyckiego

Wycieczki 1-dniowe we Wrocławiu i okolicach - część 1

A gdy ktos lubi wędrować i jeszcze szukać skarbów niech zajrzy na strony:
Questing
Opencaching

Skarb znaleziony!!!

sobota, 6 lipca 2013

Jak zrobić gluta?

Glutowate twory są świetną zabawą. Zrobiłyśmy gluta dzięki Mamie Emmy (na tym ciekawym blogu również ciekawe zdjęcia i proporcje -  zapisane również tutaj w komentarzu do posta). Poniżej - sprawozdanie z naszych doświadczeń.

Dziadek zasponsorował nam kolorową bibułę (na barwniki) i dużą dawkę kleju
 i Dzieci zrobiły sobie gluty w różnych kolorach.


Glut, mimo swego pozornego wyglądu ciała stałego, zachowuje się momentami jak ciecz: przybiera kształt naczynia do którego go wrzucimy, na biurku rozlewa się plamę, a nawet chce kapać. A na dodatek odbija się jak piłeczka od blatu i można go zwijać w rulonik, czy rozciągać w błonę - tak, jak kucharz, który robi ciasto na pizzę. No i czy to nie jest cudne?





Uwagi ogólne:
- glut dobrze się spiera
- wtarty w kudłaty, świeżo wyprany, biały dywanik budzi frustrację (ale tylko moją)
- można gluta przechować przez kilka dni w woreczku foliowym, ale mimo tego zabezpieczenia traci swój urok - najlepszy jest na świeżo. Lepiej więc po całym dniu zabawy wyrzucić go i w razie potrzeby zrobić sobie nowy.
- nadmanganian potasu do barwienia gluta się nie nadaje, bo zapewne utlenia się i piękna różowa barwa ginie błyskawicznie - wychodzi glut biały
- można barwić atramentem, ale zadbajmy o jego spore stężenie, bo kolor wychodzi blady
- boraks, będący składnikiem gluta podobno jest niezłym środkiem kasującym karaluchy (a tutaj wyczytać można jeszcze więcej ciekawych zastosowań). Nasza Ulubiona Farmaceutka uprzedziła nas też, że stwierdzono depresyjne działanie boranów, a przez dziecięcą skórę łatwo przenikają. Dlatego raczej nie są wskazane dla małych dzieci. A zatem z boraksem należy postępować ostrożnie. Jego dawka w finalnym produkcie  jest niewielka, więc tym się raczej nie martwię. Raczej trzeba uważać w trakcie produkcji, aby Dzieci nie miały z białym proszkiem zbyt intensywnego kontaktu.

Glut ma widoczne właściwości cieczy nieniutonowskiej - tutaj filmik przygotowany przez ucznia na lekcję fizyki:





Zrobiłyśmy też mieszaninę wody z mąką ziemniaczaną i zabawiałyśmy się nią tak jak Młody Człowiek na powyższym filmiku, tylko w małym wymiarze (ku żalowi Młodzieży trzeba było zrezygnować z biegania w basenie pełnym mąki ziemniaczanej z wodą).

Lepiej nie eksperymentujcie przy śniadaniu, jak Hania (już się nie mogła doczekać...)
Wcześniej już zabawialiśmy się mąką ziemniaczaną (ale inaczej) - post: Mąka ziemniaczana - zapraszam:)
Mam jeszcze wielką chęć na: lodową kredę chodnikową z mąki ziemniaczanej. Może nam się uda...

środa, 3 lipca 2013

Trawa

Zebranie kolekcji traw na podwórku zajęło nam z Hanią i jej koleżanką Małgosią 3 minuty. A znalazło się aż 7 gatunków! W drodze do domu z podwórka zauważyłam jeszcze dwa inne. Co prawda trawy nie są czymś szczególnie spektakularnym, ale tylko pozornie...

Właśnie w tej chwili wiele traw kwitnie, a sporo gatunków już przekwitło i zawiązały się nasiona w rozmaitych kwiatostanach, zwłaszcza wiechach i kłosach. A jeszcze można nazbierać rozmaitych zbóż podczas spacerów letnich (z kukurydzą na czele!). A jeszcze przecież trzcina i pałka wodna! A jeszcze rozmaite trawy pampasowe i inne ozdobne hodowane w ogrodach. No i bambusowa podpórka do kwiatów doniczkowych też jest trawą. Jeśli ktoś chce może sobie sprawić sporą trawiastą kolekcję. Nasza wisi na drzwiach i wygląda tak:

Trawy osadzone są w polarowym fragmencie kocyka. Nadałby się też filc czy inna tkanina. Zapewne zwykła kartka też.

A poniżej zdjęcia z produkcji tej "dekoracji":

Dziurki w polarku zrobiłam szydełkiem. Wcześniej próbowałyśmy z Hanią wykonać je dziurkaczem - udało się i dziecku łatwo było przez duże dziury przekładać źdźbła, ale wszystkie trawy bardzo szybko zsuwały się w dół. Jest jednak na to sposób...

... podkleić od spodu taśmą klejącą


U Babci też zbierałyśmy trawy, a Hania całkiem szybko wetknęła je w tekturę falistą. Tu gatunki powtarzają się, ale całość nieźle wygląda, prawda?  Wiszą na drzwiach kuchennych.




Mam nadzieję, że uda nam się w tym roku zmontować jeszcze kolekcję zbóż.

Na co warto zwrócić uwagę przy trawach?

1. Nigdy nie mają kolorowych, pachnących, miododajnych kwiatów. Można zupełnie łatwo przeoczyć ich kwitnienie, chyba, że się jest alergikiem i odczuwa się tegoż niemiłe skutki kataralne i inne. A dlatego trawy są takie nieciekawe w czasie kwitnienia, że są wiatropylne, tzn. wiatr przenosi ich pyłki. Kwiaty owadopylne, np. róże czy malwy są kolorowe, pachnące i zawierają nektar, który kusi owady. Pszczoła spijając nektar ociera się o części kwiatu zawierające pyłek (pręciki) i zabiera go ze sobą do innego kwiatu. Przy okazji. I do takich obserwacji będzie latem na pewno okazja.
Tylko powyższy wykład  trzeba skrócić do minimum:)

2. Przyjemnie ssie się źdźbło trawy, zwłaszcza takie miękkie i młodziutkie. Można też próbować podjadać ziarna zbóż prosto z kłosa. Jednak zajadanie surowej trawy to nie jest atrakcja dla człowieka, bo nie potrafi on strawić celulozy. Te sztukę posiadła jedynie krowa i inne przeżuwacze. Ale ona ma 4-częściowy żołądek, a w jednej z części specjalną hodowlę bakterii pomagających w trawieniu.



3. Trawy są też świetnym materiałem na bukiety i stroiki, gdyż ładnie i łatwo się suszą zachowując wyjściowy kształt. My z Hanią robiłyśmy onegdaj jabłkowe stroiki z traw - zajrzyjcie do postu "Trochę florystyki"
Trzcina jest też surowcem na naturalną biżuterię i inne manualne zabawy - można ją przecież pociąć na rurki dłuższe i krótsze. Zrobić opaskę na biodra, wianek i inne takie...
Na wiosennym spacerze: długaśną trzcinę można wsadzić do wody i malować nią jak pędzlem, można ochlapać członków rodziny albo wetknąć w jakąś dziurę. Możliwości jest sporo...


Środki ostrożności:

Przy zbiorze traw uważajcie na ostre krawędzie liści, bo mogą nieciekawie skaleczyć. Niektóre są ostre jak brzytwa.

Gdy bukiet z traw postoi dłużej zaczyna się sypać i zbiera kurz. Wtedy czas się z nim definitywnie rozstać.

Fajnie ścina się trawy nożyczkami, a jeszcze milej zgrabnym sekatorkiem, ale tylko wtedy, gdy mamy pewność, że Dziecko da sobie z nimi radę. Trawy mają też "kolanka" - bardzo łatwo się je w tych miejscach łamie.

Dlaczego warto robić z Bardzo Młodym Człowiekiem kolekcje przyrodnicze napisałam więcej na: