piątek, 21 września 2012

Praca magisterska mamy

"Mamusiu, opowiedz jak byłaś małą dziewczynką" - tak się u nas rozpoczyna rozmowa przed snem z Hanią. Jest co opowiadać, bo mamusia pamięta czekoladę na kartki, wóz zaprzężony w konia na głównych ulicach miasta i śpiew żołnierzy "Szumi dokoła las" dochodzący z jednostki wojskowej przy naszej działce. Teraz jednak mamy nowy rozdział rozmów wieczornych: 
"Opowiedz, jak byłaś studentką". 
No to opowiadam. Ostatnio ujawniłam fakt pisania i istnienia pracy magisterskiej. I Hania chciała obejrzeć. 
No to pokazałam, bo są w niej obrazki.



A na obrazkach:
- ryby, ryby i ciągle ryby...
- nazywają się głowacice dunajskie (Hucho hucho, Linneusz 1758)
- na obrazkach są przezroczyste, tak, że widać im kości i chrząstki
- a żeby lepiej  je było widać, mamusia je zafarbowała
I to na różowo! Ale ładnie! Oraz na niebiesko.
A najładniejsza - ta zębata!



No i mamusia rysowała te rybki i ich kostki, i chrząstki. Na malowanki się nie nadają...:)


Drodzy Rodzice! Macie pracę dyplomową, magisterską, a może nawet doktorską z obrazkami? Pokażcie ją Waszym dzieciom - spojrzycie na nią z innej perspektywy:)

PS. A wpis ten zamieszczam w momencie, gdy w Łopusznej pod Turbaczem (ach, jak tam pięknie!) odbywa się międzynarodowe sympozjum na temat głowacicy, pod przewodnictwem recenzenta mojej pracy mgr.


wtorek, 18 września 2012

Zdrowe przepisy z darami późnego lata

Masz bardzo mało czasu albo jesteś leniem kulinarnym? 
A jednak chcesz, aby Twoje Dzieci posmakowały domowej kuchni, bez E-... i ulepszaczy? Poniżej kilka podpowiedzi i przypomnień, co można zmontować z darów lata 
i to bardzo szybko, zanim się skończą.



Kruche ciasto z owocami bez proszku do pieczenia
- wyjąć wcześniej z lodówki kostkę masła - do przygotowania ciasta masło musi być miękkie.
- miękkie masło zmiksować ze szklanką cukru (może być 3/4 szkl.) i 2 jajkami
- dodać 2 i 1/3 szkl. mąki, wymieszać wszystko ręcznie zdejmując uprzednio obrączkę, żeby w cieście nie została :)
- jeśli ktoś ma czas może kulę ciasta włożyć do lodówki i poczekać aż stwardnieje - wtedy kroić plastry ciasta i układać na blasze,  a potem połączyć je palcami w jedną całość.
- jeśli ktoś nie ma czasu od razu rozsmarowuje ciasto nożem po blasze 
- na cieście układamy ćwiartki jabłek, gruszek czy połówki śliwek, można posypać malinami albo jeżynami czy rodzynkami, orzeszkami...
- przykryć owoce kruszonką zrobioną w tej samej misce, w której robiliśmy ciasto
- włożyć do gorącego piekarnika (180 stopni) na ok. pół godziny
Uwaga! Kruszonkę trzeba sporządzać, gdy ciasto robimy na dużej blaszce prostokątnej. Jeśli mamy blaszkę okrągłą o średnicy ok. 26 cm, wtedy 2/3 ciasta przeznaczamy na spód (z rancikiem), a 1/3 na kruszonkę (wtedy trzeba jednak włożyć ciasto do lodówki i zetrzeć je na tarce)

Owoce z kruszonką
- blaszkę albo naczynie żaroodporne wysmarować masłem i wysypać tartą bułeczką
- wrzucić pokrojone na kawałki jabłka, gruszki, wypestkowane śliwki, można jeżyny, maliny, orzeszki....
- zrobić kruszonkę i posypać nią owoce
- piec ok. 20 min w gorącym piekarniku
- jeść na gorąco (na zimno też można)

Jabłka pieczone
- najlepsze są do tego celu Renety, ale wszystkie jabłka się nadają, szczególnie kwaskowe
- umyć jabłka i wydrążyć je od góry usuwając jednocześnie gniazda nasienne
- do otworków po nasionach włożyć coś dobrego: miód, rodzynki, orzechy, konfiturę i kawałeczek masła
- ułożyć na blasze, jedno obok drugiego, wsadzić do gorącego piekarnika i piec ok. 20 min., aż będą miękkie
- wersja dietetyczna: upiec w całości, bez drążenia
- podawać na talerzykach, zjadać łyżeczką skrobiąc miąższ ze wszystkich stron

Zupa śliwkowa
- śliwki umyć, wypestkować i ugotować w wodzie tak, jak na bardzo gęsty kompot
- zmiksować kompot dodając śmietany lub jogurtu naturalnego, cukru i szczyptę wanilii, cynamonu, gałki muszkatołowej (do wyboru)
- podawać z makaronem ugotowanym na miękko
- można w podobny sposób zjeść jabłka/gruszki

Zupa dyniowa
- dynię obrać, pokroić w kostkę, wrzucić do garnka, podlać wodą i rozprażyć na małym ogniu
- dodać śmietany, soli i chytrych ziółek wg uznania (ja stosuję gotowe mieszanki bez glutaminianu sodu np. Kotanyi,  ale uwaga, bo mogą być pikantne), zmiksować, w razie potrzeby dodając wodę czy bulion
- gorące wlać na talerz, posypać grzankami i/lub przysmażoną kiełbaską czy boczkiem, oprószyć zieleniną

Bardzo pasują mi też do tego nurtu jabłkowo-śliwkowo-gruszkowego niektóre przepisy z Tominowa - zobaczcie sami! Smacznego!!!


środa, 5 września 2012

Wycieczki 1-dniowe we Wrocławiu i okolicach

Przed nami jeszcze mnóstwo pięknych weekendowych dni letnich i jesiennych. Poniżej krótka charakterystyka kilku miejsc, które już przetestowaliśmy i możemy polecić tym, którzy lubią wycieczki. I mają samochód.

Muzeum Powozów Galowice i park w Kobierzycach



- muzeum jest urządzone w pięknym budynku po spichlerzu,
- powozów, bryczek, sań i innych pojazdów w nim mnóstwo i są naprawdę piękne i ciekawe
- przewodniczka dostosowuje swoją opowieść do małolatów (Hania miała okazję przymierzyć kapelusz damy)
- bilet też jest ładny, nie zapomnijcie upomnieć się o okolicznościową pieczątkę, a pamiatkową kartkę możecie wydrukować sobie ze strony internetowej muzeum
- jeśli po/przed zwiedzaniem jesteście głodni można zjeść w muzeum (łazienka też jest piękna i czysta na dodatek!), a gdy ktoś ma własny wikt to i na zewnątrz jest duuuuże zadaszenie na wypadek deszczu
- teren jest ogrodzony, a na nim dodatkowo mały plac zabaw i łąka do wybiegania się.


Las w Kobierzycach - wiosną kwitł tu pięknie lepiężnik
Pałac w Kobierzycach
Gdy mało Wam zwiedzania, a pogoda dobra warto zajechać do Kobierzyc i zaparkować pod pałacem (siedziba władz gminy), który mieści się na obrzeżach miejscowości, przy pięknym parku przechodzącym w las. Sam urząd jest ciekawym pałacem (zerknijcie na pamiątkowe tablice), a w parku ładnie, śmieci niewiele, ławeczki, klomby i wędkarze nad stawkiem. Dwa kroki do lasu, jest gdzie pospacerować.



Pawłowice
- niedawno założony ogród dendrologiczny (wstęp wolny!) jest własnością Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu
- jest tu pomnikowy dąb i wiele pięknych starych drzew, również gatunków nietypowych dla Polski, są opisane na ciekawych tabliczkach
Glorieta nad stawem
 - jest też glorieta, a w niej nawet małe echo, dobre miejsce na popas
Lewe skrzydło pałacu jest bardzo okazałe
- przy parku piękny odnowiony pałac z mnóstwem ciekawych detali i restauracją (ale nie wiem, czy mają lody)
- za płotem stajnia, na konikach można jeździć (jak mi powiedziano - dzieci są podstawową klientelą, godzinna lekcja dla malucha kosztuje 40 zł, tego jeszcze nie testowaliśmy)
- można zabrać rowery, bo okolica obfituje w  tereny zalesione (dobrze by było mieć mapkę) i cyklistów tu sporo, pewnie mają po czym jeździć, my byliśmy na piechotę z wózkiem.



Ścieżka przyrodniczo-edukacyjna Jarnołtów - Ratyń (tutaj jej dokładny opis)





- szczerze mówiąc przeszliśmy tylko połowę, ale wierzę, że warto poznać całość, jeśli małe nóżki dadzą radę. Dla nas punktem zwrotnym okazało się Gospodarstwo Hodowlane "Kozio-lek", gdzie na prośbę Hani zainwestowaliśmy w kozie sery. Czegoś tak pysznego w życiu nie jadłam!!! (prawdę mówiąc w normalnych warunkach koziego sera nie jadam i bardzo nie lubię).
- droga polna, ale dla kół wózka w zasadzie przejezdna
- trafiliśmy na krowy, kozy, owce i konie na pastwisku w liczbie bardzo dużej
- poza tym duże przestrzenie łąkowe, trochę lasu, rzeka...

A jeszcze lepiej przed tym spacerem zajedźcie na nowe lotnisko - schody ruchome wielkie, prawie do nieba:) A gdy już wjedziecie na górę widać samoloty jak na wyciągnięcie ręki. Bardzo ładne jest to nasze lotnisko - kameralne, ale czyste, nowoczesne, bez tłoków, o ciekawej architekturze terminalu.


Pracze Odrzańskie - Humanitarium i okolice
- Humanitarium samo w sobie jest ciekawe i każdy znajdzie tam dla siebie coś ciekawego. Ci, co byli - wiedzą, a ci, co jeszcze nie byli - niech sprawdzą koniecznie.
- położone jest na terenie rozbudowującego się Kampusu Wrocławskiego Centrum Badań EIT+
- a gdy już pozwiedzacie, a pora i pogoda jeszcze dobre wybierzcie się na spacer ulicą Karczemną, aż do miejsca, gdzie Bystrzyca wpada do Odry (dobre miejsce na piknik). Jest to spory spacer, więc można podjechać Karczemną i zaparkować w miejscu, gdzie przestaje być ona drogą wyasfaltowaną (pod tablicą informującą o tym, jakie gatunki kwitnące zobaczymy w najbliższym  lesie wiosną).

Wczesną wiosną okolica wyglądała tak. Teraz pewnie inaczej - lepiej:)

W planach mamy Zamek Topacz i  znajdujące się w nim Muzeum Motoryzacji!


sobota, 1 września 2012

Sezon na kwiaty...

...jeszcze w pełni, więc zanim się skończy działamy intensywnie na polu bukietotwórczym. Szczerze mówiąc mama złapała bakcyla robienia bukietów z zielska, a Córka czasem mnie nawet wspiera.

Bukiet pod kolor paznokci:



Bukiet z traw (jedyna nie-trawa: nawłoć działała ożywczo i wypełniająco):



Tu warto dziecku powiedzieć, jak odróżnić trawy od innych roślin. Ich kwiaty są niepozorne: małe, niekolorowe, nie pachną, żadnego słodkiego nektaru. A to dlatego, że nie muszą zabiegać o pszczoły i inne przenoszące pyłek stworzenia. Bo pyłek przynosi im wiatr. A po co ten pyłek? Oooo - no to już dłuższa odpowiedź, którą musicie dostosować do wieku i wiedzy swojego dziecka. Nasza przedszkolaczka wie, że pyłek jest potrzebny, aby w miejscu kwiatu wytworzył się owoc. Bez pyłku ani rusz! A w owocu w środku (albo i nie, vide truskawka) są nasionka. A z nasionek.... itd.
 
Bukiet monotematyczny, ze stokrotek uratowanych spod kosiarki.



Bukiet z zielska rosnącego na okolicznym nieużytku.


 
Można sobie też zmontować bukiet z liści, albo w szklane naczynie pełne wody wrzucić same "główki" kwiatowe...
I wianek lub bransoletka...
A w zeszłym roku robiłyśmy bukiety wbijane w jabłko:)

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przy okazji nauczyć się kilku nazw roślin. Większość z nich ma jakieś ciekawe właściwości lecznicze czy kosmetyczne, wiele pięknie pachnie (powąchajcie palce po roztarciu liścia, uwaga, nie wkładać ich potem do oka!)

Istotną kwestią jest technika zbioru. Wiele roślin ma łodygi tak twarde, że dla Malucha trudne do zerwania. Trawy można łamać w miejscach, gdzie są węzły łodyg, takie "kolanka". Inne oporne próbować wykręcać metodą "na korbkę" (dwie części łodygi dziecko bierze w dłonie i kręci nimi, jak korbką, co wymaga sporej energii), niektóre twarde z pozoru łodygi (np. wrotyczu) nieźle się łamią. Używałyśmy też nożyczek. mamusia też jest niezłym ścinaczem ("mamo, urwij mi tutaj").

Bardzo miło zbiera się kwiaty grupowo:) Wtedy można zrobić naprawdę wielgachne bukiety! Można się nawet w nich schować...


I nie mówcie, że zbieranie kwiatów to zajęcie niemęskie, wręcz przeciwnie, mężczyźni mogą się przy zbiorze bukietów wykazać. Wystarczy wspomnieć choćby pana Toliboskiego w "Nocach i dniach"...

Można też kwiaty oczywiście jadać, ale to już inna historia...